Elegy of Madness
#1
Elegy of Madness - The Bridge of Sighs (2009)

[Obrazek: NS0zNTQwLmpwZWc.jpeg]

Tracklista:
1. Prelude 01:28     
2. Elegy of Madness 05:26     
3. Voices 06:31     
4. Threshold 05:01     
5. No Names 06:08     
6. Another Path 06:30     
7. Agony Part 1 06:11     
8. Whispers 03:48     
9. Agony Part 2 (Sad Wind) 10:23

Rok wydania: 2009
Gatunek: Symphonic Metal
Kraj: Włochy

Skład:
Anja - śpiew
Tony - gitara
Ale - bas
Roby - perkusja
Marcello - instrumenty klawiszowe


Zespół został założony w malowniczej, włoskiej Apulii przez gitarzystę Antonio Tomasicchio po jego odejściu z grupy rockowej RAGION PURA. Skład został skompletowany szybko, a debiut został wydany 15 maja 2009 roku przy wsparciu młodej wytwórni z Lombardii Sweet Poison Records.

Zaprezentowany został metal wielu inspiracji, od delikatnego NIGHTWISH z sopranami i kreacją bajkowego klimatu, to jest obecne już w Elegy of Madness, poszerzone o bardziej progressive metalowe ozdobniki, które można usłyszeć w Voices. Niepotrzebne i niewiele wnoszące, szwedzkie pasaże klawiszowe w Threshold może i dobre, melodia jednak mało atrakcyjna, a refren jeszcze mniej... Na plus growl, który wnosi niewiele, ale wybija się na tle mało interesujących inspiracji DREAM THEATER.
Problemem tego LP jest brak spójności i eklektyzm, kiedy to raz grają boleśnie przewidywalny symphonic metal w No Names, aby zaraz potem zagrać znów progressive metal z elementami symfonicznymi w Another Path, chociaż tutaj "urozmaicenie" wokalne we wstępie jest tragiczne. Tutaj inspiracje EDENBRIDGE są namacalne i to jest jedyna kompozycja, którą mimo usilnych starań wokalisty można uznać za dobrą, bo w końcu jest jakiś pomysł na wyrazisty refren i melodię, chociaż odległy jestem od entuzjazmu.
Agony Part 1 to kręgi LACUNA COIL i EVANESCENCE, dokładając kolejny klocek do niespójnej mozaiki. Jedyne, co tutaj jest stałe i konsekwentne to gra Marcello Lombardi, która bardziej progressive metalowa gra kojarząca się z RING OF FIRE i ARTENSION jest dobra, ale nie do tego typu muzyki.
Drugim dobrym utworem można określić rozmarzony i wieloplanowy Whispers, w którym jest coś z lżejszych, bardziej epickich kompozycji BATTLELORE i gdyby takiego poziomu się trzymali, to mógłby być z tego album co najmniej bardzo dobry. I w pewnym sensie można to uznać za pierwszy raz, kiedy w ogóle słychać Włochy i gdzie Marcello nie jest tak agresywny w klawiszach.
Agony Part 2 kojarzy się bardziej z XANDRIA albo projektami Liv Kristine i jest to zaskakująco dobre zakończenie, nawet mimo biednego rapowania.

Sound jest poprawny i wiele tutaj do zarzucenia nie ma, tak jak od strony wokalnej. Anja śpiewa dobrze, ale na tle innych wokalistek nie ma tutaj okazji, aby zaznaczyć swoją obecność.
LP dziwny i niejednorodny, gdzie to, co jest dobre i nie chcą grać jest najmniej. Jako progressive metal za mało techniczne i niezbyt wyrafinowane, jak na symphonic poprawne, ale o wiele za mało.
Balon próbny, który nie wywołuje westchnień, a co najwyżej ziew swoją poprawnością.


Ocena: 6.2/10

SteelHammer
Odpowiedz
#2
Elegy of Madness - Brave Dreams (2013)

[Obrazek: OC0zNTY2LmpwZWc.jpeg]

Tracklista:
1. Suad 05:27     
2. Sinner 04:33     
3. For You 05:18     
4. Run Away 04:13     
5. Brave Dreams 04:45     
6. Red Dust 04:49     
7. Into the Tale 01:42     
8. The Spirit of the Sacred Willow 05:15     
9. Holding Your Hand 04:54     
10. 21st March 05:30     
11. Uomo 04:06

Rok wydania: 2013
Gatunek: Symphonic Metal
Kraj: Włochy

Skład zespołu:
Anja Irullo - śpiew
Tony Tomasicchio - gitara
Alessandro Martina - bas
Lorenzo Chiafele - perkusja
Luca Basile - instrumenty klawiszowe, skrzypce


Wytwórnia Sweet Poison Records nie przedłużyła kontraktu, a z zespołu odeszli perkusista i klawiszowiec jakiś czas po nagraniach debiutu. Zaczęło się uzupełnianie składu i do zespołu dołączył znany z SOUL OF STEEL Lorenzo Chiafele oraz Luca Basile, znany obecnie ze współpracy z Edwardem De Rosa.
Udało się też z włoską, prężnie rozwijającą się wytwórnią WormHoleDeath, która wydała album 22 grudnia 2013 roku.

Na debiucie oryginalności próżno było szukać i tym razem zaczynają agresywnie Suad, którego trzonem są motywy ancient. Skojarzenia z EDENRBIDGE pojawiają się szybko, refreny to jednak nie ta skala i ponownie tego zabrakło, zamiast tego nieśmiałe krążenie wokół progressive metalu, próbując kopiować MYRATH.
Jak nie MYRATH, to AFTER FOREVER w Sinner z bogatymi orkiestracjami i chóralnymi refrenami i tutaj wychodzą obronną ręką, bo zadbali o refren i ekspozycję tego, co najważniejsze. I tak się przeplatają te kompozycje, przeciętna EPICA w For You z kompletnie rozmytym motywem przewodnim, potem bardzo mozolnie przechodzą do EDENBRIDGE w Run Away, NIGHTWISH i EPICA spotykają się w niezwykle chaotycznym tytułowym Brave Dreams. Jak na tak spokojną kompozycję dzieje się za dużo. Za dużo jest rzeczy mało istotnych, odwracających uwagę od głównej osi, do tego kompletnie przedramatyzowane.
Red Dust to próba wejścia w rejony KRYPTERIA, ale wokalistka wypada tutaj tragicznie, nie wspominając o nowoczesnych samplach, które mają nadać temu wydźwięk modern. Brzmi to równie fatalnie, jak VISIONS OF ATLANTIS z wczesnych lat.
Into the Tale ma chyba służyć za grubą linię, która ma dzielić ten album na dwie różne części. Takie wrażenie może sprawiać przeciętnie power metalowy i zmęczony The Spirit of the Sacred Willow czy symfoniczna i wiejąca nudą ballada Holding Your Hand, ale znudzenie przerywa energiczny wstęp 21st March. Coś tam z Włoch we wstępie można usłyszeć, jest chłodno i bojowo, orkiestracje są dobrze wyważone i wielka szkoda, że refren jest zwyczajnie słaby.
Czy była potrzeba podziału? Można uznać, że tak, bo z Uomo włącznie to brzmi, jakby było nagrywane w innej sesji i jest inne podejście do aranżacji, melodii i nawet śpiewu. Samo Uomo to poprawne zakończenie włoskiego symphonic metalowego LP trzeciej ligi włoskiej i tutaj są też najbliżej Włoch. Modern talking za to brzmi tutaj fatalnie i to tylko ukoronowanie bezsilności kompozycyjnej, jaka trapi cały ten album.

Brzmienie ponownie poprawne w gitarach i orkiestracjach, ale perkusja kartonowa w bębnach jest przeciętna. Dobre blachy, ale niewiele więcej.
LP z iluzją spójnego materiału, ale nie ma tutaj niczego, czego by się nie słyszało lepiej. Na plus większe zdecydowanie co do stylu, bo nie ma już progressive metalowych pasaży klawiszowych, tylko trudno stwierdzić, czy chłodna i zachowawcza gra jest lepsza.
Ostatecznie to nie ma znaczenia, bo wyszła bardzo przeciętna płyta.


Ocena: 5/10

SteelHammer
Odpowiedz
#3
Elegy of Madness - New Era (2017)

[Obrazek: OTgtMTgzOS5qcGVn.jpeg]

Tracklista:
1. Apokalypsis 05:07     
2. Answer 03:54     
3. Fairytale 05:39       
4. Lunacy 04:51     
5. New Era 03:35     
6. Divine Obsession 04:37     
7. Memories River 04:27     
8. Endless 04:06     
9. Illuminated 03:56     
10. Nobody Cares 05:15     
11. Reset 04:43     
12. Day Zero 03:22

Rok wydania: 2017
Gatunek: Symphonic Metal
Kraj: Włochy

Skład zespołu:
Anja Irullo - śpiew
Tony Tomasicchio - gitara
Larry Ozen - bas
Francesco Caputo - perkusja
Luca Basile - instrumenty klawiszowe, skrzypce


Drugi album ELEGY OF MADNESS nie okazał się hitem, mimo to Antonio Tomasicchio się nie zniechęcał i kompletując nową sekcję rytmiczną, po czterech latach udaje się wydać trzecią płytę. Na początku premiera odbyła się 16 czerwca 2017 roku nakładem własnym w wersji cyfrowej, ale LP wzbudził zainteresowanie i wersję CD 22 września tego samego roku wydała włoska wytwórnia WormHoleDeath.

Zmiany w muzyce i kompozycjach zaszły bardzo poważne, nie ma już siłowego power metalu ani bezbarwnego progressive, jest prosty symphonic metal w wersji modern. NIGHTWISH niewiele, więcej METALITE i eksperymentów XANDRIA już na początku w Apokalypsis i Answer, które są dobre, na pewno bardziej interesujące od wszystkiego, co zaprezentowali na płytach poprzednich, ale to Fairytale jest bezwzględnym i bezlitosnym hitem. Znakomicie naśladują tutaj EDENBRIDGE i kompletnie miażdżą NIGHTWISH, do tego brzmi to zdumiewająco świeżo w aranżacjach, sposobie dawkowania melodii i śpiewie Anja Irullo, która na tym LP jest znakomita i nie ma niepotrzebnego silenia się na sopran. Tutaj zespół błyszczy i to jest killer z prawdziwego zdarzenia. Drugim takim przyjemnym numerem jest Endless. Gładko, pięknie, melodyjnie, z refrenem, który nie trąci banałem.
Dramatycznie i przyjemnie w stylu DIMLIGHT jest w Lunacy i tutaj uwagę przyciąga masywna i dominująca perkusja. Tym razem nie ma wątpliwości i grają metal, może w wersji modern WITHIN TEMPTATION, ale w tym stylu tytułowy New Era prezentuje się całkiem nieźle.
Kompozycji niewyróżniających się na tle konkurencji tutaj nie brakuje i takie są Divine Obsession, który ma przerost formy nad treścią, który stara się zagłuszyć brak melodii, nijaka jest też ballada Memories River, najsłabszy na płycie jest jednak Nobody Cares. Refren zupełnie nie wyszedł, a uderzanie w EPICA w Reset jest nijakie i szybko się o nim zapomina. Szkoda, że koniec jest taki marny.

Brzmienie autorstwa kanadyjskiego mistrza Christian Donaldson bez zarzutu. Mocna, soczysta i sycząca perkusja, mocne chóry i świetne umiejscowienie wokalistki w centrum wszystkiego przy ostrej gitarze.
ELEGY OF MADNESS zaczynało średnich lotów zespół symphonic metalowy, ale na swojej trzeciej płycie postanowili się zmienić i wyszło na plus.
Są jeszcze chwile wahania, niedopracowane refreny, ale kurs został obrany dobry i to początek nowej ery dla tego zespołu.


Ocena: 7.5/10

SteelHammer
Odpowiedz
#4
Elegy of Madness - Invisible World (2020)

[Obrazek: NjQtNDUwNS5qcGVn.jpeg]

Tracklista:
1. Egodemon 03:36     
2. Es 04:10     
3. Apnoea 03:49       
4. Invisible World 04:30     
5. Believe 04:24     
6. Aegis of Light 03:41     
7. Kore 03:46     
8. Fil Rouge 03:14       
9. Reborn 03:45     
10. The Rise of Sirius 04:20     
11. Day One 03:41

Rok wydania: 2020
Gatunek: Symphonic Metal
Kraj: Włochy

Skład zespołu:
Anja Irullo - śpiew
Tony Tomasicchio - gitara
Marco Monno - gitara
Larry Ozen - bas
Francesco Caputo - perkusja
Luca Basile - instrumenty klawiszowe, skrzypce


Tym razem skład się nie wykruszył, a wzbogacił się o debiutującego gitarzystę Marco Monno, z którym nagrany został czwarty album. Premiera odbyła się 24 stycznia 2020 roku nakładem niemieckiego Pride & Joy Music.

Tym razem więcej ELEINE w tym wszystkim, ze sporym naciskiem na orkiestracje i growl Tony Tomasicchio, który w tej wersji brzmi bardzo dobrze i zdecydowanie lepiej od tego, co prezentował wcześniej. Zmiany słychać już w Egodemon, gdzie elementy symfoniczne grają pierwszą rolę i na pochwałę zasługują tutaj dyskretne klawisze, tworzące dalsze plany. Refren raczej w kategorii poprawnych, za to Es wybija się na plus w kopiowaniu METALITE i AMARANTHE. Bardzo dobra melodia, świetne dopasowanie elementów symfonicznych bez siłowych breakdownów. Tęskna Aponea jest dobra w ramach obranej stylistyki, Invisible World jednak za dużo EPICA, to samo można powiedzieć o Aegis of Light, które ratują jedynie partie z growlem, bo sama melodia jest bardzo przeciętna. Kore to już bardziej MAYAN i brutalność bez pomysłu.
Ciekawostką jest tutaj Fil Rouge, który zahacza o EVANESCENCE i DELAIN. Jest to stosunkowo udane, ale tak jak większość utworów z tego LP, niewiele tutaj wyróżnia ich na tle konkurencji, ani gładki Reborn, ani niemrawy Believe. O killerach mówić tutaj trudno i przede wszystkim tego zabrakło, aby uznać tę płytę za więcej niż tylko dobrą, bo grają tutaj poprawny symphonic metal bez podejmowania ryzyka. Może The Rise of Sirius tutaj zasługuje na wyróżnienie, bo jest udany duet wokalny w rockowym refrenie. Ukłon w stronę bardziej klasycznego grania jak najbardziej udany.
Poza kompozycjami, zmiany słychać przede wszystkim w technice wykonania i sekcja rytmiczna gra tutaj zdecydowanie ważniejszą rolę niż poprzednio. Słychać to w lepszej współpracy z orkiestracjami i przejścia są z płynniejsze, tak jak sama gra bogatsza, szczególnie ciepły i miękki bas. Podobnie sprawy mają się od strony gitarowej, ale to nie dziwi, skoro doszedł drugi gitarzysta.

Mistrz Simone Mularoni rzadko się myli i postawił tutaj na brzmienie dla siebie domyślne, z bardzo mocną sekcją rytmiczną i punktującym basem.
Na pewno to najlepiej zaśpiewany przez Anja Irullo album, jednocześnie ostatni, ponieważ odeszła z zespołu w 2022 roku.
Dobry i równy LP, standardowy dla gatunku i bez niespodzianek.


Ocena: 7.2/10

SteelHammer
Odpowiedz
#5
Elegy of Madness - XI (2023)

[Obrazek: 1160974.jpeg?4136]

Tracklista:
1. 11:11 01:27     
2. Broken Soul 04:33       
3. Hybrid Love 04:14       
4. Revelation 04:19     
5. Insanity 03:48     
6. Goddess 05:20     
7. Moon 03:17     
8. Portrait of a Ghost 05:16     
9. A.I. Slavery 01:20     
10. Crawling 03:15     
11. Legion 05:55

Rok wydania: 2023
Gatunek: Symphonic Metal
Kraj: Włochy

Skład zespołu:
Kyrah Aylin - śpiew
Tony Tomasicchio - gitara
Marco Monno - gitara
Larry Ozen - bas
Francesco Caputo - perkusja


Po ponad szesnastu latach współpracy, z zespołu odeszła wokalistka Anja Irullo, która jeszcze w tym samym roku została zastąpiona przez Kyrah Aylin i tym razem grupa obeszła się bez klawiszowca.
Premiera zaplanowana została na 20 października 2023 roku nakładem włoskiej wytwórni Scarlet Records.

Mroczna okładka i więcej mroku w muzyce z jeszcze mocniejszym naznaczeniem ELEINE, większą ilością growli niż poprzednio i z bardziej interesującymi melodiami i rozwiązaniami. W tylko dobrym Broken Souls dochodzą nowe wpływy, zdecydowanie słychać tutaj inspiracje szwedzkim HEXED w rozplanowaniu kompozycji i aranżacjach. Bezbarwnie i strasznie wypada proto-metalowy Hybrid Love, ale w Revelation już wracają do bardziej tradycyjnego i zrównoważonego symphonic metalu ELEINE. W swoim tradycjonalizmie dobrze wypada Insanity i gładki Goddess, w którym bardzo zgrabnie naśladują WITHIN TEMPTATION.
Moon to fatalna ballada, która eksponuje wady Kyrah Aylin, która na całym LP wypada bardzo dobrze poza tym utworem. Mało interesujący jest też dłużący się Portrait of a Ghost, w którym próbują tworzyć mrok i ciężki klimat, niestety kosztem melodii i bardzo rozmytego w całym tym klimacie refrenu. Zdecydowanie lepiej wypada energiczny w stylu ELEINE Crawling, jest i klimat, jest mocno i szybko, ale co najważniejsze jasno wyrażony motyw przewodni, którego nie przykrywają orkiestracje ani sekcja rytmiczna. Drugim dobrym strzałem jest Legion, w którym znów jest ELEINE, ale podane mocno i z doładowaniem. Dobry refren, świetna współpraca wszystkich muzyków, którzy zagrali na dobrym poziomie, chociaż już bez basowych szarży i w całości słychać, że chodziło głównie o ekspozycję wokalistki.

Brzmienie to ponownie mistrz Simone Mularoni i znów jest to sound bez zarzutu, chociaż zachowawczy i dość standardowy, ze szwedzkim chłodem sekcji rytmicznej, co było celowe.
Poza niezbyt spektakularnym wstępem, to dobry LP, który wielu killerów niestety nie ma, ale zagrane to zostało dobrze, a materiał wyszedł stosunkowo równy i spójny.
Płyta ciekawsza od Invisible World, jednocześnie inna od tego, co grali wcześniej.


Ocena: 7.4/10

SteelHammer

Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Scarlet Records.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości