Maya
#1
Maya - The Prophecy Is Broken (2015)

[Obrazek: 527784.jpg?0204]

tracklista:
1.Kukulkan 05:28
2.Spirit 03:42
3.Treasure World 04:59
4.The Prophecy Is Broken 06:03
5.Fight 06:57
6.Strangers 03:33
7.The Chosen Ones 04:17
8.The Day After 03:26
9.Deja vu 07:32

rok wydania: 2015
gatunek: melodic progressive heavy metal
kraj: Włochy

skład zespołu:
Marco Sivo - śpiew (wokalista sesyjny)
Alessio Mognoni - gitara
Alessandro Quadrelli - gitara basowa
Mirco Petocchi - perkusja
Daniele Chierichetti - instrumenty klawiszowe

Gitarzysta Alessio Mognoni sformował ten zespół w roku 2011 w celu stworzenia konceptualnego albumu o upadku imperium Majów. Instrumentaliści pojawili się niemal natychmiast, po części byli to jego koledzy z krótko istniejącego na przełomie stuleci undergroundowego HOLY GATES, jednak z wokalistą był poważny problem i żadne z licznych przesłuchań kandydatów nie przyniosły rezultatu oczekiwanego przez lidera. Odrzucono też koncepcję female fronted band. W 2012 pojawił się w końcu w składzie Daniele Abate z heavy/thrashowego NIGHTGLOW, ale wokalista zajęty we własnym zespole zrezygnował ostatecznie w 2013. MAYA został bez frontmana i szansa na wydanie gotowego już praktycznie materiału oddalała się... Wtedy w sukurs grupie przyszedł sam Alessandro Del Vecchio i za jego namową na prawach muzyka sesyjnego na nagrywanej płycie zaśpiewał Marco Sivo. Prawdą jest, że ten wokalista obdarzony bardzo dobrym głosem i talentem do artystycznego, plastycznego śpiewu nie miał na scenie metalowej wiele szczęścia. Jego rokiem był w zasadzie tylko rok 2004, gdy zaśpiewał na debiucie BETOKEN, torując tej grupie drogę do sporej kariery oraz na ostatniej płycie zasłużonego mediolańskiego progressive power metalowego TIME MACHINE, tuż przez jego zniknięciem ze sceny. Potem nigdy już nie nagrał albumu z żadnym zespołem i tylko przez krótki czas wykazywany był w składzie DERDIAN. Nagrania zakończono pomyślnie i w czerwcu 2015 debiut MAYA wydany został przez słynną wytwórnię Underground Symphony.

Marco Sivo zaśpiewał znakomicie do wysmakowanej, melodyjnej i naznaczonej delikatną epickością muzyki o zróżnicowanym charakterze, z pewnymi elementami progresywnego, symfonicznego i klasycznego heavy metalu. Jest to album odległy od sztampowego i przewidywalnego progresywnego power metalu masowo wydawanego we Włoszech z różnym skutkiem. Jest w tym coś przykuwającego uwagę od początku do końca i poza samym Sivo to także zasługa całej reszty zespołu, tworzącej dla niego wysublimowane, ale w żadnym wypadku nie przekombinowane progresywnie tło. Jest taka poetycka, ale stanowcza w środkach wyrazu epickość już w Kukulkan i co ciekawe, potem już do takiej formy nie wracają, skupiając się na równie interesujących, ale bardziej zazwyczaj pastelowych melodiach o naprawdę wysokim poziomie chwytliwości, jak w przypadku łagodnego songu balladowego Spirit, czy też interesująco rozwiązanego w pełnych żaru w zwrotkach i rockowo potraktowanych refrenach (świetne chórki) Treasure World. Tu też można usłyszeć ażurowe partie klawiszowe, a ogólnie to ta muzyka klawiszami przeładowana nie jest. Poetycko, refleksyjnie, nieco w stylu VANISHING POINT toczy się w średnim tempie pełen uroku The Prophecy Is Broken i ta pierwsza część albumu robi naprawdę świetne wrażenie. Najdłuższy Fight jest bardziej nastawiony na pokaz progresywnych zainteresowań w opcji aranżacji i melodia jest tylko po prostu dobra, choć refren na pewno należy do najbardziej na tej płycie wyrazistych. Krótki Strangers, z refrenem o pewnych cechach amerykańskiego rocka alternatywnego i grunge, stanowi swoisty wstęp do drugiej części albumu, gdzie upadek Majów jest już przesądzony i wyrażają to w łagodnym, spokojnym The Chosen Ones, a potem w podszytym dramatyzmem, ale w rock metalowej atrakcyjnej formie The Day After. I finał to Deja vu, gdzie jest i pianino, i piękny aktorski śpiew, i mocniejsze choć romantyczne rozwinięcie z pełną melancholii i smutku melodią.

Pięknie to zostało zrealizowane przez Mistrza Alessandro Del Vecchio. Zarówno mix jak mastering stoi tu na światowym poziomie i ta muzyka charakteryzuje się ogromną przejrzystością i czytelnością planów dalszych, a także śmiało ( i słusznie) ekspozycją Marco Sivo. Może i były oczekiwania, że Sivo zostanie członkiem MAYA na stałe, ale tak się stało, a szkoda bo ten wokalista zniknął praktycznie z metalowej sceny. Miał go zastąpić ostatecznie wybrany w 2014 bliżej nieznany Amerigo Vitiello, ale realnie nic z tego nie wyszło i MAYA zniknął definitywnie z włoskiej metalowej mapy wkrótce po wydaniu tego albumu. Jego utalentowani członkowie nie pojawili się już potem w innych grupach i projektach.


ocena: 8,5/10

new 28.10.2023
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości