Illumishade
#1
Illumishade - ECLYPTIC: Wake of Shadows (2020)

[Obrazek: NTUtNjA3MS5qcGVn.jpeg]

Tracklista:
1. Passage Through The Clouds 02:04
2.The Calling Winds 02:10
3.Tales Of Time (ft. Chrigel Glanzmann) 03:13
4.The Farewell Arcades 02:28
5.Crystal Silence 03:10
6.What Have I Become 05:20
7.Rise 04:47
8.Into The Maelstrom 02:18
9.Muse Of Unknown Forces 04:21
10.Golden Lands 02:55
11.Beyond The Obsidian Veil 02:20
12.World’s End 05:15
13.Glowing Tides 0:42

Rok wydania: 2020
Gatunek: Progressive/Modern Gothic Metal
Kraj: Szwajcaria

Skład zepsołu:
Fabienne Erni - śpiew, pianino
Jonas Wolf - gitara
Yannick Urbanczik - bas
Marc Friedrich - perkusja
Mirjam Schnedl - orkiestracje


ILLUMISHADE założone zostało w 2019 roku z inicjatywy Fabienne Erni z ELUVEITIE, z którego dołączył Jonas Wolf oraz Mirjam Schnedl, która na albumie z 2019 roku odpowiadała za orkiestracje. Z bardziej znanych muzyków jest jeszcze perkusista Marc Friedrich ze szwajcarskiego ATOMIC SYMPHONY.
W takim składzie nagrany został debiut wydany nakładem własnym 15 maja 2020 roku.

Stylistycznie jest to bliskie WITHIN TEMPTATION z lat 2007-2011, ASYLUM PYRE i AMARANTHE, ze znakomitymi planami symfonicznymi i udanymi partiami syntezatorów. Bardzo ważne są tutaj melodie, które są znakomite. Wstęp Passage Through The Clouds zapowiada LP progressive metalowy i taki jest dwuminutowy, kroczący The Calling Winds w swoich aranżacjach i pierwsze, na co zwraca się tutaj uwagę to rewelacyjna forma Fabienne Erni, która śpiewa cudownie i świetnie przebija się przez ostrą gitarę i mocną sekcję rytmiczną. W stylu starego AMARANTHE znakomicie czarują w Tales of Time z rockowym feelingiem i rozbujanym, melodyjnym, prostym refrenie.
Po kolejnym przerywniku, jakim jest The Farewell Arcades jest modern w stylu AMARANTHE i WITHIN TEMPTATION Crystal Silence z łatwo wpadającym w ucho refrenem i przyzwoitym solem gitarowym.
Ballada What Have I Become jest dewastująca emocjonalnie w stylu ASYLUM PYRE i zespół znakomicie wykorzystał tutaj pięć minut. Tęskny klimat, tworzony przez delikatną gitarę i orkiestracje oraz rozczulający głos Fabienne Erni. Cudowny, rockowy feeling, perfekcja krainy łagodności. Rise to kolejna ballada i zagrana równie znakomicie, ze znacznie mocniej zaznaczonymi orkiestracjami. Po jeszcze jednym, niepotrzebnym przerywniku Into The Maelstrom jest modern metalowy Muse Of Unknown Forces, który wypada przeciętnie, głównie przez swoją sztampowość i jednoplanowość. Golden Lands to ballada równie znakomita jak te, które można usłyszeć w ASYLUM PYRE. Zdecydowanie zbyt wiele na tym albumie jest niewiele wnoszących przerywników i kolejnymi są Beyond the Obsidian Veil oraz kończący Glowing Tides i takie przerwy obniżają wartość tej płyty.
World’s End to utwór bardzo ambitny i to świetne podsumowanie zawartości albumu. Mocna, miażdżąca perkusja, ostra gitara i pierwszoplanowy, znakomity śpiew Fabienne Erni z bardzo ciepłym, lekkim refrenem.

Mix wykonał Argentyńczyk Claudio Rodriguez, a mastering dobrze znany z albumów ELUVEITIE Dan Sauter i zrobili sound typowo modern, selektywny i mocny w sterylnej perkusji. Dobrany idealnie do materiału.
Może większość przerywników niewiele wnosi, ale kompozycje, w których jest Fabienne Erni są rewelacyjne i dopracowane i to one znacznie podnoszą ocenę tego LP.
Mam nadzieję, że jeśli będzie następny album, to będzie tam mniej przerywników jak Farewell Arcades i Beyond the Obisidan Veil, a więcej hitów jak What Have I Become i World's End.


Ocena: 7.5/10


SteelHammer
Odpowiedz
#2
Illumishade - Another Side of You (2024)

[Obrazek: a3397887158_16.jpg]

Tracklista:
1. Enter the Void
2. ELEGY
3. ENEMY
4. In the Darkness
5. Cloudreader
6. Here We Are
7. CYCLONE
8. Fairytale
9. The Horizon Awaits
10. HYMN
11. TWILY
12. Riptide
13. Hummingbird
14. Verliebt

Rok wydania: 2024
Gatunek: Symphonic Modern Metal
Kraj: Szwajcaria

Skład zepsołu:
Fabienne Erni - śpiew, pianino
Jonas Wolf - gitara
Yannick Urbanczik - bas
Marc Friedrich - perkusja
Mirjam Schnedl - orkiestracje



Po czterech latach przerwy w niezmienionym składzie powraca ILLUMISHADE, tym razem docenione i w barwach Napalm Records, które wyda album 16 lutego 2024 roku.

Skład bez zmian, za to zmiany w muzyce na plus. Nie ma już zbędnych, męczących przerywników, co bardziej pozwalało ich debiut traktować jak EP. Tym razem jest bezpośrednia konkurencja dla AMARANTHE ze szwajcarskim wyrafinowaniem, co już słychać w pancernym, klimatycznym niemal jak ADAGIO Elegy. Refren jest bardzo udany i słychać tutaj ewolucję zespołu w kierunku modern melodic metal. Enemy ma w sobie coś z MESSUGAH w skromniejszych partiach, ale ponownie refren. Co za refren!
In The Darkness… Bardzo pozytywne zaskoczenie z genialną, przebojową melodią, świetnymi planami klawiszowymi i ekspozycją Fabienne Erni, której głos czaruje jeszcze bardziej. Wszystko, co najlepsze w TEMPERANCE i AMARANTHE. Hit, hit i jeszcze raz hit. Wszyscy zaprezentowali się tutaj znakomicie.
Cloudreader to typowy, łagodny zmetalizowany rock, jakim zajmuje się VOYAGER i szkoda, że do bardzo dobrej melodii zabrakło konkretnego refrenu. O wiele ciekawiej dzięki rockowym fundamentom i kojącemu spokojowi lepiej w tym stylu wypadł Hummingbird, bardzo skromny w środkach, ale z mocą. Here We Are to znów coś z VOYAGER w kwestii akcentowania przestrzeni i odizolowaniu wokalistki oraz delikatnie rysowanymi planami klawiszowymi. Dumnie i powoli to się rozwija, bardziej zapada w pamięć. Ciężko zaczyna się modern Cyclone, najdłuższy na płycie i służący za punkt kulminacyjny. MESSUGAH miesza się tutaj z VOYAGER, tworząc muzykę bardziej odhumanizowaną i wyszło to średnio. Refren bardzo przeciętny, nie wzbudzający większych emocji, plany progressive i modern standardowe i bez niespodzianek. Na plus sola gitarowe i klawiszowe, ale to za mało, aby uratować kompozycję. Podobne problemy ma Riptide, gdzie motyw główny jest niejasny i mało ciekawy. Fairytale to wieloplanowe, nasiąknięte bluesem zniszczenie, malowane delikatnymi melodiami i żar Erni. Ona zdecydowanie lepiej brzmi i się czuje w takiej emocjonującej muzyce. Zakończenie wzorowe.
Po delikatnym przerywniku The Horizon Awaits wracają do pastelowego AMARANTHE w Hymn, bardzo udanym, przyjemny jest też bardziej w stylu VOYAGER Twily, mimo bardzo przeciętnego wstępu.
Na koniec VOYAGER z niemieckim akcentem Verliebt, piosenka o zakochanych i chwyta za serce.

Za mix tym razem odpowiada mistrz Joost van den Broek. On dobrze wie, jak takie rzeczy powinny brzmieć i spisał się znakomicie.
Debiut to było eklektyczne szaleństwo, tutaj mamy album dojrzały, spójny z kilkoma hitami z najwyższej półki. Może do ideału zabrakło i nagrać LP równy przy 12 kompozycjach to nie lada wyczyn, któremu sprostać potrafi niewielu, dlatego też potknięcia można wybaczyć.
Szczególnie dla takich niszczycieli, jak In the Darkness.


Ocena: 8.2/10

SteelHammer

Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Napalm Records.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości