Liliumdust
#1
Liliumdust - Our Deepest Hollows (2022)

[Obrazek: a0776336169_16.jpg]

Tracklista:
1. Getting into the Black Hole 01:46     
2. Phoenix 04:18     
3. Survivor 04:14       
4. Remember Me 04:24     
5. Dusk 04:56       
6. Inner Child 04:49     
7. Sway 04:37     
8. Living Memories 05:16     
9. Compliant Masks 04:43     
10. A Morn Overhauled 10:29

Rok wydania: 2022
Gatunek: Symphonic Metal
Kraj: Argentyna

Skład zespołu:
Melitza Torres - śpiew
Fernando Pizarro - gitara
Lucas Crosato Bernachia - gitara
Alejandro Zapico - bas
Lucas Benitez - perkusja
Ariel Perchuk - instrumenty klawiszowe


Założony w 2021 roku w Buenos Aires, LILIUMDUST szybko zebrał skład muzyków w miarę doświadczonych, ale najbardziej rozpoznawalny z nich wszystkich jest klawiszowiec Ariel Perchuk, który zagrał w 2020 roku na albumie Phoenix KENZINER.
15 sierpnia 2022 roku album został wydany nakładem własnym.

Od strony instrumentalnej jest to LP, któremu nie ma nic do zarzucenia. Praca sekcji rytmicznej jest tutaj znakomita, perkusja jest świetna, tak jak bas, mający swój osobny plan. Gitarzyści wygrywają ciekawe sola gitarowe, ale orkiestracje i zagrania Perchuka, który nie miał okazji zabłysnąć w KENZINER, prezentują się tutaj lepiej i są bogatsze.
Zaczyna się mocno i mrocznie w Phoenix i te mocniejsze partie są tutaj znakomite, choć nie tak wysmakowane jak w LAST PERFORMANCE, ale zmieszanie wywołuje tutaj Melitza Torres, której na tym albumie forma jest różna. Momentami brzmi płasko i zachowawczo, jak właśnie w Phoenix, za to w rewelacyjnie poprowadzonym w stylu NIGHTWISH Survivor jest świetna. Sprawdza się również w typowej dla NIGHTWISH balladzie Remember Me, tylko czy kolejna zaraz po niej, Dusk, była konieczna? Tutaj już wyszło trochę sztucznie i manierycznie.
Inner Child to ponownie NIGHTWISH w solidnej formie i tutaj znakomita jest melodia główna, niestety Sway to tylko gatunkowa poprawność, w której refren jest beznadziejny i niepotrzebnie alternative metalowy. Skromna ballada przy pianinie Living Memories jest dobra, szczególnie, że Melitza Torres dobrze tutaj śpiewa, ale tylko dobra, bo zbyt ascetyczna i zabrakło tutaj chórów, orkiestracji, które podkreśliłyby melodię i refren. Całkiem niezły jest dynamiczny, utrzymany w klimacie dark metalu i szwedzkiego power Compliant Masks. Klawisze są bardzo dobre, tak samo melodia, świetna praca sekcji rytmicznej i solo gitarowe, tylko szkoda, że refren jest słabo nakreślony i niemal nieczytelny.
Tradycji musiało stać się zadość i na koniec 10 minutowy kolos A Morn Overhauled, który ma w sobie coś z EPICA i XANDRIA, gitary jednak są lekkie i delikatne jak w NIGHTWISH. Mroczniejsze partie są zrealizowane bardzo dobrze, ale jednak melodia i pomysły nie są wystarczające, aby starczyć na takiego kolosa. Skromnie, za skromnie i zabrakło tutaj nie tylko mocnego, zapadającego w pamięć refrenu, ale i konkretnego motywu przewodniego.

Brzmienie w wykonaniu Roberto Castiglioni dobre, ale niekoniecznie do tej muzyki to jest sound bardziej przystosowany do BARQUE OF DANTE. Wokalistka często jest cofnięta, co prawdopodobnie było celowym zabiegiem, ale przez to momentami wszystko zlewa się w jedną całość. Nie przeszkadza to w odsłuchu i jak na wydanie własnym sumptem jest to dobre.
Technicznie jest to bardzo dobre, ale zabrakło tak dobrych refrenów, jak w Survivor czy Remember Me, a partie dark metalowe nie są do końca przemyślane i nie jest to poziom LAST PERFORMANCE, jeśli chodzi o takie wtrącenia i to tworzy album niespójny i niepotrzebnie eklektyczny.
Ciekawy debiut, ale są tutaj jeszcze elementy, nad którymi trzeba popracować, ale są możliwe do poprawienia, więc pozostaje liczyć, że kolejnym razem będzie już lepiej.


Ocena: 7.5/10

SteelHammer
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości