Worlds Beyond
#1
Worlds Beyond - Symphony of Dawn (2020)

[Obrazek: NDgtMTM5NC5qcGVn.jpeg]

Tracklista:
1. Wonder 02:09     
2. Winterstorm 03:49     
3. Ice King 03:56     
4. Moonlight 04:39     
5. Fallen Star 05:06       
6. The Fay 04:43     
7. Child in the Light 04:22     
8. Am I Lost 04:11     
9. Symphony of Dawn 05:12     
10. One 05:09     
11. Edge of Faith 04:50

Rok wydania: 2020
Gatunek: Symphonic Metal
Kraj: Belgia

Skład zepsołu:
Valerie De Kempe - śpiew
Tijmen Matthys - gitara
Ewoud Dekoninck - bas
Wout Debacker - perkusja
Robbe Adriaens - instrumenty klawiszowe
Jakob Declercq - skrzypce


WORLDS BEYOND to kompletny debiutant na scenie belgijskiej, bez znanych nazwisk czy gwiazd. W 2020 roku zaczęły pojawiać się pierwsze single, które nie wzbudziły zainteresowania żadnej wytwórni. Debiut został wydany nakładem własnym 12 grudnia 2020 roku.

Jest to muzyka bardzo przyjazna, ciepła, przyjemna, z przebojowymi refrenami, subtelnymi orkiestracjami i skrzypcami, które są istotnym elementem każdej z kompozycji, czasami pojedynkując się z gitarą jak w bardzo dobrym Winterstorm, który można uznać za wizytówkę tego LP. Może niepotrzebnie perkusista śpiewa w Ice King, ponieważ jego występ jest suchy i manieryczny, w przeciwieństwie do bardzo ekspresyjnej Valerie De Kempe, której głos idealnie się wpasowuje do tej muzyki, która jest gdzieś pomiędzy NIGHTWISH i DELAIN. Bardzo ładny jest pastelowy Moonlight, gdzie Kempe błyszczy, a bas wspaniale punktuje, do tego dobrze to się rozwija w refrenie i nie ma wrażenia pustki w planach dalszych.
Równie dobrze wypada balladowy Fallen Star z udanymi ozdobnikami gitarowymi i skrzypcami, podkreślającymi główną melodię. Do tego pięknie dopasowane klawisze, niby drugoplanowe, ale są bardzo delikatne i subtelne. The Fay próbuje się wpisać w bardziej mainstreamowe pojęcie symphonic metalu, zwrotki wyszły bardzo topornie i sztucznie. Tylko szkoda znakomitego refrenu. Child in the Light jest bardziej wysmakowany, z ciekawymi nakładkami wokalnymi i wieloplanowością. Coś z ciepła NIGHTWISH, ale bez bajkowej naiwności, z teatralnym wykonaniem. Bardzo elegancki, romantyczny refren i Robbe Adriaens gra na tym albumie z wyczuciem godnym uznania, podobnie Jakob Declercq na skrzypcach. Różnie to ze skrzypcami bywa w takich zespołach, często jest to zbędny dodatek albo burzy strukturę kompozycji, tutaj są one wpasowane idealnie. Sola gitarowe Tijmen Matthysa skromne i wspaniale rozbudowują główny motyw utworu, aby mocniej nakreślić motyw przewodni. Am I Lost jest bardziej w klimacie folk, ale tutaj refren wypada wyjątkowo jednoplanowy, płaski, ale to niemiłe wrażenie znika przy Symphony of Dawn. Znów dostojnie, spokojnie, romantycznie i wieloplanowo, ze świetną melodią i refrenem nie budzącym zastrzeżeń.
One swoim żarem może rozpuścić największe górskie szczyty, refren jest tutaj wysokiej urody, piękna współpraca skrzypiec z gitarą i czarująca Valerie De Kempe w wielu wersjach. Coś pięknego, cudownego, romantycznego i ujmującego. To jest jeden z tych utworów, których słucha się wielokrotnie. Prawdziwy hit.
Na koniec bardziej modern Edge of Faith i wyszło to co najwyżej poprawnie, przy czym jest to strasznie topornie zagrane i oderwane od reszty tego LP. Szkoda i dziwny wybór jak na koniec takiego lekkiego, ciepłego albumu.

Mix tutaj jest w większości bez zarzutu i przez większość czasu każdy ma swój własny plan, mastering Brett Caldas-Lima jest dobry. Mocna ekspozycja skrzypiec, które brzmią naturalnie i w perkusji, jak i delikatnej gitarze czuć francuski klimat.
Znakomicie zaśpiewane, bardzo dobrze zagrane, chociaż wpadek nie zabrakło i jest parę kompozycji co najwyżej poprawnych. Kiedy jednak grają na poziomie, jest to niedościgniony wzór romantyzmu.


Ocena: 8.4/10

SteelHammer
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości