Empire De Mu
#1
Empire De Mu - Spiritual Demise (2020)

[Obrazek: 826070.jpg?2152]

Tracklista:
1. Mu - In Memoriam 02:04     
2. Submersion 03:04     
3. Under the Black Sun 03:53     
4. U-Luumil 03:21     
5. Death Lotus 05:04     
6. Souk 03:09     
7. Ruins of Lemuria 04:51     
8. Naacals 04:47     
9. Fated Sorrow 05:12

Rok wydania: 2020
Gatunek: Operatic Melodic Extreme Metal
Kraj: Kanada

Skład zespołu:
Arianne Fleury - śpiew
David Gagné - gitara
Sami El-Agha - bas
Tommy McKinnon - perkusja


EMPIRE DE MU założone zostało założone w 2016 roku i składało się z muzyków głównie powiązanych ze sceną death metalową. Skład był na tyle stabilny, że nagrali debiut, ale że żadna wytwórnia się materiałem nie zainteresowała, wydane to zostało nakładem własnym 12 lutego 2020 roku.

Okładka wskazuje, że należy spodziewać się konkretnego death metalu, jest melodic extreme popchnięte do granicy. Takie albumy opisuje się nad programowo, ponieważ sam zespół czy management był na tyle odważny, aby samemu wysłać materiał.
Takie LP zdarzają się rzadko. To jest 35 minut dość powszedniej od strony wykonawczej muzyki kompletnie absurdalnej, oderwanej od rzeczywistości i coś, co powstaje  może maksymalnie raz na dekadę. No cóż, to jest muzyka bliska temu, co w ostatnich latach gra chociażby ARSIS, niespodzianka polega na tym, że jest to ozdobione żeńskim śpiewem operowym. I mówiąc szczerze, Arianne Fleury okazuje się tutaj znakomitą wokalistką, bardzo wszechstronną w tonach, ale jednak z płaskim śpiewem operowym. Kiedy grają wolniej i bardziej eksponują melodię, jak w Under the Black Sun, to jest to nawet niezłe, podobnie w Submersion, będąc gdzieś w kręgach MAYAN. Szkoda tylko, że kopiują MALEVOLENT CREATION bez większego polotu, ale Ruins of Lemuria broni się dramatycznym śpiewem Fleury, której to jest najlepszy występ na tym albumie i jego perła. Naacals kiedy zwalniają jest przyzwoite jako extreme melodic metal kręgów ABIGAIL WILLIAMS. Kończące LP Fated Sorrow za ostre, próbujące uderzać gdzieś w klimaty SUFFOCATION i NILE i tylko spokojniejszy breakdown jest tutaj na plus. W reszcie jest chaos i brak wytchnienia, których jednak nawet NILE stara się unikać.

Brzmienie oryginału było obłędnie słabe, ale w tym roku pojawiła się wersja remasterowana, bardziej selektywna i z perkusją ustawioną podobnie do tego, co grało ARSIS w 2006 roku na We Are The Nightmare, czyli poziom średnio atrakcyjny. Produkcja własna, ale przy dzisiejszych zdobyczach techniki można było to bardziej dopieścić i dopracować.
To jest muzyka absurdalna i skierowana dosłownie do poszukiwaczy takich rzeczy. Ostatni raz coś tak oderwanego od rzeczywistości słyszałem w 2009 roku na debiucie japońskiego zespołu MAFU-MAFU. To ten sam poziom, chociaż tam melodie były jednak lepiej wyeksponowane. Tutaj ustawienie perkusji i rozstawienie wszystkiego raczej dekoncentruje.
Kto chce usłyszeć coś, czego nie słyszał nigdy i jest odważny, polecam. Pozostali raczej szybko zostaną odsiani.
Obecnie zespół działa w zupełnie innym składzie i jedynym oryginalnym członkiem jest wokalistka. Przedstawili w 2023 roku EP z jedną nową kompozycją, na której niestety Arianne Fleury nie jest już w formie tak znakomitej, jak tutaj. Szkoda, bo jej głos, jak dziwnie by to nie brzmiało, jakoś to wszystko spajał.


Ocena: 6/10

SteelHammer

Podziękowania dla zespołu EMPIRE DE MU oraz MDPR za udostępnienie materiału do recenzji.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości