Aquaria
#1
Aquaria - Luxaeterna (2005)

[Obrazek: 85076.jpg?4331]

tracklista:
1.Aeternalux 02:30
2.And Let the Show Begin 07:30
3.Here Comes the Life 09:24
4.Spirits of Light 05:38
5.Humanity 08:08
6.Whispers and Pain of Mother Nature 06:30
7.Choice Time 06:45
8.Judgement Day 10:31
9.Your Majesty Gaia 07:03
10.Luxaeterna 04:06

rok wydania: 2005
gatunek: symphonic power metal
kraj: Brazylia

skład zespołu:
Vitor Veiga - śpiew
Leandro Gomes - gitara
Rick Mour - gitara
Fernando Giovannetti - gitara basowa
Bruno W. Agra - perkusja
Alberto Kury - instrumenty klawiszowe

Rozwiewania mitów ciąg dalszy. Tym razem wypada się przyjrzeć brazylijskiemu AQUARIA, który powstał w roku 1999 w Rio de Janeiro i do 2002 działał pod nazwą UIRAPURU. Lider Leandro Gomes postanowił zrobić z tej ekipy grupę formatu światowego i w 2002 zaprosił jako wokalistę Vitora Veiga z uznanego już na międzynarodowej arenie jako frontmana jednej z czołowych krajowych grup progressive power metalowych ENDLESS. W roku 2005 Hellion Records przedstawiła w Brazylii, a hiszpańska Scarecrow Records w Europie pierwszy album tego zespołu.
Oczywiście pierwsi byli Japończycy i w tym kraju Avalon zaprezentował ten LP już w marcu.

Grupa zdecydowała się, nie szczędząc środków, powierzyć produkcję najlepszym i mix powstał w Niemczech (Sascha Paeth) podobnie jak mastering, wykonany przez innego Mistrza Philipa Colodetti, który niemal równoległe pracował wówczas nad albumami ANGRA, ALMAH i  SHAMAN, jeśli tylko przy Brazylii pozostać. No tak, sound jest znakomity, klarowny i przestrzenny, co generalnie tylko uwypukla liczne niedostatki techniczne tej muzyki.
Mamy tu symfoniczny, melodyjny power metal, którego nie można nazwać inaczej jak tylko odpowiedzią na niemiecki projekt AVANTASIA. Praktycznie ten sam kolorowy, sztucznie wesoły i nadmiernie przesłodzony power metal z bajką dla grzecznych dzieci w tle i finał w postaci Luxaeterna dobitnie to pokazuje. Oczywiście takie cinema symfoniczne granie baśniowej konwencji może być fajne, pod warunkiem, że zostało zrobione na odpowiednim poziomie. Tu jednak sam bardzo dobrze śpiewający Vitor Veiga nie jest w stanie tego sensownie pociągnąć, nawet biorąc pod uwagę kunszt gitarowy i wirtuozerię zagrań solowych Leandro Gomesa. Alberto Kury to nie jest Miro Rodenberg i zaproponowane przez niego plany klawiszowe są nad wyraz przeciętne, podobnie zresztą jak i orkiestracje. Owszem, może w roku 2005, gdy poza sceną włoską mało kto tak rozbudowane plany symfoniczne proponował, było to w miarę atrakcyjne, ale w dobie obecnej i przy obecnym poziomie ekip grających symfoniczny power, jest to co najmniej mało atrakcyjne. 
Płyta jest długa i wydłużona nadmiernie przez rozwodnione i przeciągane na siłę And Let the Show Begin, Here Comes the Life, Humanity i przede wszystkim Judgement Day, gdzie niezdolność zespołu do przedstawienia spójnej i atrakcyjnej pod względem melodii ujawnia się chyba najbardziej. Przekolorowany romantyzm Here Comes the Life czy usypiającego songu Whispers and Pain of Mother Nature jest po prostu drażniący, a Spirits of Light pokazuje, że grupa liczy także na uznanie fanów progresywnego stylu ANGRA. Jest naiwnie w kopiowaniu włoskiego heroicznego flower power w szybkim Your Majesty Gaia i może tylko wzorowany na symfonicznym metalu francuskim z kręgu ADAGIO Choice Time można uznać za interesujący. To jednak za mało jak na album o długości ponad 70 minut.

W dobie następującej dopiero ekspansji gatunku symphonic power metal debiut AQUARIA wzbudził pewne zainteresowanie, jednak przede wszystkim w kręgach fanów AVANTASIA i zagorzałych wielbicieli wszystkiego, co w power metalu w dużej ilości produkowała scena brazylijska. Ostatecznie już niebawem, bo w roku 2007 pojawiła się płyta "Shambala" i AQUARIA przemieścił się na zawsze w bezpieczne rejony progresywnego power metalu ANGRA już bez Leandro Gomesa, który odszedł w roku 2006 i zmarł w 2010.


ocena: 6,5/10

new 6.05.2024
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości