Lord Mountain
#1
Lord Mountain - The Oath (2023)

[Obrazek: 1086137.jpg?3329]

Tracklista:
1.Well of Fates 05:22
2.The Giant 05:51
3.Beyond the Frozen Sea 00:50
4.The Last Crossing 04:37
5.Chasm of Time 03:20
6.The Sacrifice 04:41
7.Serpent Temple 05:53
8.The Oath 05:31

rok wydania: 2023
gatunek: doom metal
kraj: USA

skład zespołu:
Jesse Swanson - śpiew gitara
Sean Serano - gitara
Andy Chism - gitara basowa
Pat Moore - perkusja

Pochodzą z Santa Monica w Kalifornii, grają ze sobą od roku 2014, mają na koncie jeden mini CD "Ord Mountain" (2016), a w tym roku w styczniu zaprezentowali album "The Oath", wydany przez niedużą wytwórnię King Volume Records z Santa Fe.

Ta ekipa gra bardzo tradycyjny doom metal, taki można powiedzieć, archetypowy dla początków formowania konkretnego gatunku i pod tym względem jest jednym z wyjątków na amerykańskiej scenie ostatnich lat, gdzie doom niemal obowiązkowo łączony jest ze stonerem czy sludge. Można też powiedzieć, że to muzyka łącząca zarówno fanów obozu Hellhound jak i tych, którzy wolą bardziej epickie doomowe klimaty, choć na pewno nie jest to zespół heavy/doom metalowy, jak to niektórzy twierdzą. Kilka szybszych zagrywek w kilku kompozycjach nie czyni ich jeszcze zespołem z tego podgatunku. Z brzmień Hellhound mamy tu wokalistę Swansona, takiego w obszarach Osbourne, ale bez manieryzmu i silenia się na jego kopiowanie i ten śpiew wynika raczej z osobistych predyspozycji głosowych niż mozolnego naśladownictwa. Jak można w dzisiejszych czasach grać atrakcyjnie tematy SAINT VITUS, pokazuje tytułowy The Oath i tu także może się podobać seria gitarowych ozdobników, jakże charakterystycznych dla tej szkoły grania doom metalu.
Z drugiej strony, jest ten pierwiastek epicki w takim nieco szybszym Well of Fates, czy też lekko mrocznym The Giant, gdzie co ciekawe gitarowo rozegrano na lekko rozmytych, głębokich riffach szkoły Hellhound. No, ale smutek i melancholia godne SOLITUDE AETURNUS. Jakieś odniesienia do klasycznego heavy słychać w The Sacrifice, to jednak przecież jest takie bliskie riffowym tempom i klimatowi COUNT RAVEN. Dobrze to wyszło, bardzo, dobrze. Nieco mniej stylowy jest The Last Crossing i tu, pewnie tylko ci, co uznają ten zespół za heavy/doom metalowy, mają nieco racji. No i może jeszcze odnośnie szybszego Chasm of Time, który jednak do tego albumu wnosi niewiele. I do tego bardzo tradycyjny, leniwie posuwający się do przodu w meandrach gitarowych ozdobników Serpent Temple, potem zdecydowanie kroczący w oparciu o jeden podstawowy riff. Taki epicki doom w oszczędnej formule z nad wyraz klasyczną, tą najwolniejszą i najbardziej epicką partią, z echami stylu CANDLEMASS, ale przecież także i duchem ekip szwedzkich i brytyjskich.

Ta płyta, w skostniałym stylu doomowego centrum, rewolucji nie czyni, ale pokazuje, że taką muzykę można nadal grać na solidnym poziomie.


ocena: 7,5/10

new 28.12.2023
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości