Sentry
#1
Sentry - Sentry (2024)

[Obrazek: 1196181.jpeg?1534]

tracklista:
1.Dark Matter 03:38
2.The Haunting 06:57
3.Heavensent 05:28
4.Valkyries (Raise the Hammers) 07:01
5.Awakening 04:46
6.Black Candles 05:46
7.Raven's Night 07:18
8.Funeral 04:43
9.Incarnation of Evil (Candlemass cover) 08:43

rok wydania: 2024
gatunek: heavy metal/epic heavy doom
Kraj: USA/Niemcy

skład zespołu:
Bryan Patrick - śpiew
Eric Kaldschmidt (Kalli Coldsmith) - gitara
Phil Ross - gitara basowa
Andreas Neuderth - perkusja

Odejście Marka Sheltona było równoznaczne z końcem MANILLA ROAD i to oczywiste. Nie było jednak końcem muzycznej drogi pozostałych członków zespołu i już w roku 2019 narodził się SENTRY z doświadczonym niemieckim gitarzystą Erickiem Kaldschmidtem, który chyba najbardziej znany jest jako lider power metalowego MASTER IN DISGUISE, niemieckiego epigona amerykańskiego SAVAGE GRACE. SENTRY zadebiutował 1 marca 2024 w ramach kontraktu z niemiecką wytwórnią High Roller Records.

Jest to kontynuacja stylu MANILLA ROAD i to nie podlega dyskusji. Epicki heavy metal w stylu amerykańskim, masywny, dosyć mroczny, z charakterystycznym wokalem Bryana Patricka, przy czym zawsze uważałem, że grupa zasługuje na bardziej charyzmatycznego frontmana. Takie sobie wykonanie klasyka CANDLEMASS Incarnation of Evil i osiem własnych kompozycji, z umieszczonym centralnie, rozbudowanym Valkyries (Raise the Hammers) oraz drugim, podobnej długości Raven's Night. Umiarkowane tempa, posępny klimat w dosyć melodyjnej oprawie lecz w sumie nic ponadto. Gdzieś w Valkyries poruszają się w obszarach heavy/doom, w Raven's Night rockowe progresywne klimaty nie bardzo wychodzą wokalnie Patrickowi... Wcześniej także próby klimatycznego grania epic heavy w The Haunting, tyle że ta melodia zupełnie do gatunku nic nie wnosi. A sam początek po prostu słaby, bo słaby jest zupełnie bez wyrazu zrobiony heavy metalowy Dark Matter. Jest tu bezbarwnego grania więcej, bo i Heavensent, poza szybszymi fragmentami, to usypiający heavy doom idący w prostej linii od CANDLEMASS. Solo gitarowe natomiast zapewne najlepsze ze wszystkich tu zagranych przez Kaldschmidta. Po raz kolejny w swej karierze okazał się gitarzystą umiejętnie przystosowującym się do różnorodnej metalowej stylistyki, tu na tym albumie gra rzeczy ponure, w solowych partiach miejscami nasycone stylem psychodelicznego rock lat 70tych i stonera z nowszej epoki. Nie brak i chaosu wywołanego przez gitarę w brutalny, zbyt brutalnym jak na ten LP Awakening. No, ale Kalli Coldsmith gra też takie rzeczy, chociażby w ABANDONED.
Jednoznacznym wyrażeniem estetyki epic heavy/doom jest bardzo dobry, wyrazisty i faktycznie klimatyczny Black Candles, z potężnie punktującym basem i apokaliptycznym solem, tu jednak obnażone są braki Patricka w takiej konwencji i zaraz nasuwa się pytanie, jak by to zaśpiewał Gerrit Philipp Mutz... Podniosły i początkowo semi akustyczny Funeral dobrze wypada w tych mocniejszych patetycznych partiach, zresztą najbardziej melodyjnie classic heavy metalowych i epickich w tradycyjnym stylu preferowanym przez grupy NWOTHM.

W sumie, ile w tym MANILLA ROAD, a ile powiedzmy CANDLEMASS? Może po równo. To wypośrodkowanie powoduje, że coś dobrego ze stylów obu grup się tu pozytywnie przenika i jest dobrze, choć daleko tu do zachwytu. Na scenie światowej pojawiło się ostatnio kilka zespołów, które w kategorii heavy/doom epickiego zachwycają. SENTRY gra po prostu dobrze i dobre rzeczy, a to za mało, by znaleźć się w czołówce i dokumenty z MANILLA ROAD tu nic nie pomogą.


ocena: 7,2/10

new 7.03.2024
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości