10.04.2024, 16:06:57
Savage Wizdom - No Time for Mercy (2007)
tracklista:
1.No Time for Mercy 05:49
2.Justice for One 04:24
3.The Ride 04:32
4.Grocious 06:25
5.Cradle of Destruction 04:41
6.Final Legacy 07:15
7.Behold 05:20
8.Not an Illusion 04:03
9.Nosferatu 04:17
10.Spellbound 04:42
11.March to War 05:26
rok wydania: 2007
gatunek: heavy power metal
kraj: USA
skład zespołu:
Steve Montoya, Sr. - śpiew
Wes Rivera - gitara
Chris Herrera - gitara
Morris Branch - gitara basowa
Chris Salazar - perkusja
SAVAGE WIZDOM został utworzony przez wokalistę Steve Montoya, Sr. w roku 2005 w Santa Fe (Nowy Meksyk) i jako grupa niezależna wydała swój pierwszy LP nakładem własnym w roku 2007.
W tym czasie amerykańscy muzycy metalowi zaczęli coraz śmielej wracać do klasycznej dla USA konwencji heavy/power i USPM i ta płyta jest tego wyraźnym dowodem.
Wysokie zaśpiewy wysokiej ogólnie klasy wokalisty, bezwzględny atak dwóch gitar, głośna i gęsta perkusja i bas. Tempa w większości umiarkowane i umiarkowany heroizm łączy się z surowszym i mroczniejszym stylem i No Time for Mercy jest tu wyznacznikiem i drogowskazem do tego, co zespół ma zamiar przedstawić dalej. Do najlepszych spośród tych nasyconych stylem lat 80tych kompozycji heroicznych należy tu dumnie galopujący Justice for One oraz Spellbound, zagrany w zmiennych tempach i z elementami USPM oraz pięknie wycyzelowanymi solami gitarowymi. Zdecydowanie się w heroicznej kategorii wyróżnia March to War, najbardziej całościowo zbliżający się do amerykańskiego etalonu bojowego, epickiego USPM lat 80tych. Grocious jest próbą łączenia heavy/power z łagodniejszymi momentami o niemal classic rockowej strukturze i twardym power/thrashem, często zbliżają się w stylu i strukturze do klasycznego grania HELSTAR (Cradle of Destruction, Nosferatu). W Behold opierają się na motywach orientalnych, ale tu amerykański heavy/power po raz kolejny jakoś z tym nie współgra i ta kompozycja zupełnie nie przekonuje. Niekiedy słabsze melodie są pokrywane za każdym razem interesującym wokalem Montoya i to on skupia na siebie uwagę w nieco posępnym The Ride, czy też w Not an Illusion W najdłuższym Final Legacy wykazują się delikatnością i łagodnością w części pierwszej i bardzo tracą w speed/heavy konwencji przyjętej w drugiej połowie tego utworu. Tak to przypomina granie metalu lat 90tych, gdy nic nie miało być jasne i jednoznaczne.
Grając muzykę stosunkowo prostą, wszyscy instrumentaliści wykazali się kunsztem technicznym, sola gitarowe są wyborne, szarże basu nieraz powalające, a perkusja atomowa.
Produkcja jest surowa, ale bardzo czytelna na granicy przesterowania w kierunku sterylności. Problemy organizacyjne oraz pewne konflikty z liderem spowodowały, że wszyscy instrumentaliści odeszli jeszcze w roku 2007 i przed Montoya stanął problem odbudowania ekipy, co udało się w roku następnym, między innymi z pomocą jego syna Steve Montoya Jr., który został nowym basistą. Potem jednak zachodziły kolejne zmiany i nagranie nowej płyty mogło dojść do skutku dopiero kilka lat później.
ocena: 7,6/10
new 10.04.2024
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"