AfterTime
#1
AfterTime - The Farthest Shore (2020)

[Obrazek: MjctMjE4NC5qcGVn.jpeg]

Tracklista:
1. Battle of the Sea 08:50     
2. Edge of the Earth 04:08     
3. World We've Lost 04:33     
4. Nimata Moíraís 05:06       
5. Planetary Eyes 04:41       
6. Sanctuary 04:51       
7. Dare to Roam 03:43       
8. A Journey Itself 05:09       
9. Survive the Storm 04:49       
10. The Aftermath 04:01       
11. No Turning Back 05:06       
12. The Farthest Shore 13:30

Rok wydania: 2020
Gatunek: Symphonic Metal
Kraj: USA

Skład zespołu:
Sarah Wolf - śpiew
Brad Sturgis - śpiew (harsh), gitara, pianino
Chris Radke - gitara
AJ Blakesley - perkusja


AFTERTIME ze stanu Minnesota założone zostało przez dwóch gitarzystów, Brad Sturgis i Chris Radke, którzy chcieli zawojować świat swoją wizją Female Fronted Metalu. Kompletowanie składu trwało do 2014 i dopiero w 2015 roku pojawił się pierwszy singiel. Występy na żywo grupy wywoływały mieszane uczucia i mimo wydania dwóch EP, nie zainteresowała się grupą żadna wytwórnia.
To nie zniechęciło zespołu i 25 września 2020 roku wydali debiut nakładem własnym.

Zespołowi nie można odmówić odwagi i ambicji, skoro zaczynają album niemal dziewięciominutowym Battle of the Sea, a kończą trzynastominutowym The Farthest Shore, tylko co z tego, skoro w parze z ambicją nie idzie talent do tworzenia kompozycji wyrazistych i melodii wartych zapamiętania.
Oba te utwory mają ten sam problem i poza brakiem melodii i refrenu są same orkiestracje, które są wykorzystywane jako osobny plan i zapychacz, aby wydłużyć kompozycję do granic możliwości. Często wnoszą one niewiele, a szkoda, bo sama ich realizacja jest znakomita, szczególnie chórów, które są bardzo dopracowane. Nieudana próba morskiej podróży kojarzy się z VISION OF ATLANTIS i EPICA. Holendrów jest tutaj pełno, słychać ich w Edge of the Earth, World We've Lost kojarzy się z AFTER FOREVER i tutaj jest pierwszy raz, kiedy rewelacyjnie dopasowane zostały chóry do refrenu. Są tutaj dobre pomysły, jak Nimata Moíraís kojarzący się z NIGHTWISH i SIRENIA. Ze wszystkich dobrych pomysłów wyszłoby dobre LP o tradycyjnej długości, ale coś poszło nie tak w procesie mixu i Sarah Wolf została za bardzo wycofana, przez co nawet niezłe refreny, jak Planetary Eyes, są kompletnie rozmyte. Nie śpiewa ona źle, co słychać w balladowym Sanctuary i nie było potrzeby wysuwania tak bardzo grzmiącej perkusji, która miała chyba zagłuszyć brak basu. Brzmi to dziwnie i nieco rozczarowująco, ponieważ za sound odpowiadają tutaj mistrzowie Joost van den Broek i Darius van Helfteren. Dare to Roam to bardzo generyczny power metal, podobnie jak A Journey Itself, kojarzący się z przesadnie zaaranżowanymi kompozycjami DRAGONLAND dwóch ostatnich płyt.
Survive the Storm to znów EPICA, The Aftermath to NIGHTWISH i nie ma tutaj nic nowego czy czegoś, do czego chciałoby się wracać. To poprawne kopiowanie sprawdzonych pomysłów, ale podane w formie, w której wlatuje to jednym uchem, a wylatuje drugim. Jak bardzo niezapamiętywalny jest No Turning Back to jest wręcz przerażające.

Gitarzyści zagrali poprawnie, chociaż nie ma tutaj nigdzie solówek wartych odnotowania, bo te są bardzo oszczędne i głównie skupiono się na orkiestracjach, które są obok, a nie częścią kompozycji. Brak tutaj finezji i chwilami odnosi się wrażenie, że jest to zagrane bez wiary.
Poprawny, niczym niewyróżniający się debiut z USA, jakich wiele.

Ocena: 5.6/10

SteelHammer
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości