Kerry King
#1
Kerry King - From Hell I Rise (2024)

[Obrazek: a2336993281_65]

Tracklista:
1. Diablo 01:54     
2. Where I Reign 03:50       
3. Residue 04:38     
4. Idle Hands 03:44       
5. Trophies of the Tyrant 03:32     
6. Crucifixation 05:14     
7. Tension 02:47
8. Everything I Hate About You 01:21       
9. Toxic 03:54     
10. Two Fists 03:36     
11. Rage 03:24       
12. Shrapnel 05:01       
13. From Hell I Rise 03:33

Rok wydania: 2024
Gatunek: Thrash Metal
Kraj: USA

Skład zespołu:
Mark Osegueda - śpiew
Kerry King - gitara
Phil Demmel - gitara
Kyle Sanders - bas
Paul Bostaph - perkusja


Nakładem niedawno założonej, amerykańskiej wytwórni Reigning Phoenix Music zostaje wydany solowy debiut znanego ze SLAYER gitarzysty Kerry Kinga, 17 maja 2024 roku.

Taka gwiazda nie może grać z byle kim i współpracownicy zostali starannie dobrani, jak Mark Osegueda z DEATH ANGEL, który jest tutaj strasznie rozkrzyczany jak wielu innych wokalistów neothrashowych, Phil Demmel z MACHINE HEAD, którego gra wydaje się być zaskakująco skromna jak na wieloletnie doświadczenie. Skład zamyka Kyle Sanders z HELLYEAH razem z Paulem Bostaphem, perkusistą utalentowanym, ale i nieco pechową karierą bycia zastępcą.
Po niewiele wnoszącym Diablo jest bardzo tradycyjny, ograny Where I Reign w stylu SLAYER ze zmasowanym atakiem gitarowym Kinga, którego gra jest klasyczna, jakby się zatrzymała w latach 90. i nie ma tutaj żadnych innowacji czy specjalnie inspirujących ozdobników gitarowych. Kerry King po prostu zagrał dobrze do materiału, dla którego czas się zatrzymał i nie do końca wydaje się fair porównywanie do grup, które pokazują większe zaawansowanie techniczne i sięgające nie tylko thrash metalu inspiracje... Z drugiej strony jest jednak Mark Osegueda, którego głos tutaj do takich kapel można przyrównać, chociażby w takim Residue czy Idle Hands, gdzie SLAYER łączy się z nowocześniejszym podejściem DEATH ANGEL ostatnich płyt.
Ciekawy jest zagrany wolniej Trophies of the Tyrant, gdzie jest DEATH ANGEL, gdzie Osegueda znacznie zyskuje, ale i Demmel wydaje się być bardziej śmiały i coś próbuje wygrywać w duchu VIO-LENCE (szczególnie w zakończeniu!). Bostaph również wypada tutaj na plus, w pozostałych kompozycjach już mniej, podkreślając jeszcze bardziej dozę zachowawczości tego albumu. Tutaj nie ma żadnych ryzykownych ruchów, chwilami jest walka z bolączkami World Painted Blood i Repentless, które próbowały przywrócić klasycznego ducha SLAYER z co najwyżej średnim skutkiem.
Crucifixation jest ciekawsze w tempach wolniejszych, ale wystarczy wskazać jakiegokolwiek kolosa SUICIDAL ANGELS czy LEGION OF THE DAMNED i utwór zaczyna wyglądać co najwyżej średnio. Wykazem rozłamu i braku zdecydowania są Tension i Everything I Hate About You, które niby próbują nawiązywać do Seasons in the Abyss, ale wychodzi z tego Diabolous in Musica, granie proste i w obecnych czasach niezbyt świeże, chociaż najgorszy na tym LP bez wątpienia jest Two Fists. Toxic próbuje łączyć SLAYER z HATRIOT, ale zabrakło tutaj typowych w stylu EXO refrenów. Shrapnel i From Hell I Rise to typowo thrashowe kompozycje, które o szybsze bicie serca przyprawią raczej najbardziej wygłodniałych thrasherów.

Sound stworzył Josh Wilbur i chyba za bardzo inspirował się tutaj TRIVIUM jeśli chodzi o brzmienie gitar. Gitary są ostre, ale perkusja jest nazbyt sterylna, a bas niemal nieobecny. Nie ma tutaj poczucia spójności, ale może o to chodziło.
Album gwiazd, dokładnie taki, jaki Kerry King chciał zagrać. Tradycyjny, manieryczny, niezaskakujący, dla słuchacza wymagającego jedynie poprawnego grania SLAYER i niczego ponad, do którego może będą wracać, dopóki nie poszerzą horyzontów. Wydarzenie bardziej medialne niż artystyczne.
Może i to jest ciekawsze od ostatnich dwóch albumów SLAYER, ale to raczej nie powinien być standard oceniania materiału.


Ocena: 7/10

SteelHammer

Podziękowania dla wytwórni Reigning Phoenix Music za udostępnienie materiałów do recenzji.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości