Forgotten Tales
#1
Forgotten Tales - The Promise (2001)

[Obrazek: MC5qcGVn.jpeg]

Tracklista:
1. Intro 01:41      
2. Word of Truth 05:22       
3. Cold Heart 04:52       
4. Far Away 06:03      
5. Gates Beyond Reality 03:57     
6. Sanctuary 04:18      
7. Part I - She's Falling 03:58       
8. Part II - Deadly Grasp 04:08     
9. Part III - Endless Dream 05:48      
10. Part IV - The Promise 05:21

Rok wydania: 2001
Gatunek: Melodic Power Metal
Kraj: Kanada

Skład zespołu:
Sonia Pineault - śpiew
Martin Desharnais - gitara
Patrick Vir - bas
Cédric Prévost - perkusja
Frédéric Desroches - instrumenty klawiszowe


Zespół powstał w 1999 roku i początkowo był to cover band różnych grup europejskich. Do stworzenia własnego materiału natchnął ich wspólny koncert z NIGHTWISH w 2000 roku i szybko zaczęto tworzyć kompozycje na pierwszy album. Debiut został wydany we wrześniu 2001 roku nakładem własnej wytwórni, Union Metal International.

Publikacje w tamtym czasie często określały ten zespół jako bliski GAMMA RAY i EDGUY, ale łatka Hansena w tamtym czasie przylegała do wszystkiego, co tutaj jest błędem. EDGUY jak najbardziej tutaj występuje, jest w Cold Heart, wolniejszym, balladowym Far Away czy Gates Beyond Reality, który można by przypisać Vain Glory Opera. Bardzo dobry jest też Sanctuary, ponownie słychać EDGUY, chociaż ogólna maniera gry, jak w całkiem niezłym Word of Truth wskazują na inspiracje Szwecją, a w szczególności MORIFADE, głównie za sprawą lekkości melodii i gitar, które są naprawdę łagodne. She's Falling to dobry tego przykład, delikatnie malowany song barda czy 100% szwedzki, delikatnie neoklasyczny Deadly Grasp. 
MORIFADE rozbrzmiewa w eleganckim, delikatnie rycerskim Endless Dream, a po nim kolejne power metalowe natarcie w stylu SINERGY czy nawet THE STORYTELLER The Promise w łagodniejszej formie. To najlepsza kompozycja na całym albumie z barwnymi ozdobnikami gitarowymi Martina Desharnaisa, który gra tutaj bardzo skromnie i można odnieść wrażenie, że się ogranicza. Bardzo dobra jest tutaj gra Frédéric Desroches, dyskretna i lekko malująca dalsze plany, czasami nawiązując dialog z gitarzystą i szkoda, że nie ma tego częściej. Sekcja rytmiczna jest bez zarzutu, chociaż to gra dla gatunku raczej standardowa.
Świetna jest Sonia Pineault, która nie próbuje atakować słuchacza sopranami czy wysokimi zaśpiewami, serwując raczej szkołę śpiewu SINERGY. Śpiewa naturalnie, nie ma tutaj manieryczności i sztuczności, idealnie wpisuje się w konwencję melodic power metalu, jaką tutaj obrali.

Za mix odpowiada uznany kanadyjski inżynier dźwięku Pierre Rémillard i stworzył on świetny, selektywny sound, a mastering André Dorval dopracował delikatność w opcji szwedzkiej.
Bardzo ładny, dobrze zagrany fantasy metal, który zainteresował wielu fanów melodic power metalu.
Na pewno jest to muzyka ciekawsza od rockowego CYCLONE, od którego ta grupa zaczynała i jest to lepsze wykorzystanie głosu Sonia Pineault.


Ocena: 7.8/10

SteelHammer
Odpowiedz
#2
Forgotten Tales - All The Sinners (2004)

[Obrazek: NS5qcGVn.jpeg]

Tracklista:
1. The Hideaway (Part I) 01:53      
2. Lady of the Forest (Part II) 05:00       
3. All the Sinners (Part III) 04:02       
4. Wind Oh Wind (Part IV) 06:09      
5. The Message (Part V) 04:44       
6. March for Freedom (Part VI) 04:25      
7. Three Wishes 08:47      
8. Fairytales 05:11      
9. My Soul 06:42      
10. Magic Fountain 04:28

Rok wydania: 2004
Gatunek: Melodic Power Metal
Kraj: Kanada

Skład zespołu:
Sonia Pineault - śpiew
Martin Desharnais - gitara
Patrick Vir - bas
Cédric Prévost - perkusja
Frédéric Desroches - instrumenty klawiszowe



W niezmienionym składzie, FORGOTTEN TALES nagrywa swoją drugą płytę, która zostaje wydana tak jak poprzednio własnym nakładem przez Union Metal International 4 września 2004 roku. Album otrzymał w tym samym roku wersję brazylijską (Hellion Records).

Jest więcej, jest bardziej dramatycznie, aranżacje są bogatsze, a instrumentaliści weszli tutaj na wyższy poziom. To słychać już w dynamicznym Lady of the Forest, gdzie Martin Desharnais pokazuje się z bardzo dobrej strony i jego sola gitarowe jak i ornamentacje są wysokiej klasy. To samo można powiedzieć o znakomitych aranżacjach Frédéric Desroches, które są jeszcze dokładniejsze i bardziej dopracowane niż na debiucie. Do tego znakomita sekcja rytmiczna, tym razem obdarzona lepszym, bardziej przestrzennym brzmieniem, bliskim KALEDON, ale z bardziej soczystymi talerzami i keeperowskim basem. To wszystko pięknie słychać w rewelacyjnym Lady of the Forest, jak i fantasy metalu All the Sinners. Tym razem jest więcej HELLOWEEN w refrenach i INSANIA (Stockholm) w aranżacjach, ale ten styl wychodzi im na plus. Sonia Pineault czuje się tutaj jak ryba w wodzie i jest idealnie dopasowana do tego wszystkiego, pięknie prezentuje się w bogatych refrenach, ale rycerski Wind Oh Wind pokazuje, jak świetną jest wokalistką.
W The Massage ujawnia się instrumentalny talent i to jest przepaść w porównaniu z tym, co było na debiucie, chociaż jako instrumental jest to tylko dobre. March for Freedom to znów coś z INSANIA i THE STORYTELLER w formie opowieści i to kolejny wzorowy refren. Three Wishes to pierwszy kolos zespołu i jest on doskonale dopracowany w każdym calu z delikatnie progressive metalowym zacięciem EDENBRIDGE. Gorzej niestety wyszedł drugi najdłuższy My Soul, w którym z progressive metalem EDENBRIDGE posunęli się za daleko i na tym ucierpiały melodia i refreny, które są mało wyraziste i niezbyt interesujące.
Firytales jest cudowny w stylu EDGUY, tak jak kończący LP Magic Fountain, bardzo pozytywny, delikatnie heroiczny z lekkim i zwiewnym refrenem.

Brzmienie jest bardzo dobre, przestrzenne i selektywne, głębsze niż na debiucie i nie ma tutaj wrażenia zmiękczenia gitar, aby dopasować się do MORIFADE. Perkusja grzmi znakomicie, ustawienie basu również godne pochwały.
Okazuje się, że na debiucie powstrzymywała ich jedynie nieśmiałość, ponieważ jest to LP o ligę lepszy od poprzedniego.


Ocena: 9/10

SteelHammer
Odpowiedz
#3
Forgotten Tales - We Shall See the Light (2010)

[Obrazek: OS0zODg2LmpwZWc.jpeg]

Tracklista:
1. We Shall See the Light 05:25      
2. Guardian Angel 05:09       
3. Keepers of the Field 05:15     
4. The Reaper 05:05     
5. Diviner 06:22       
6. The Calling 05:40       
7. Howling at the Moon 05:20      
8. Broken Wings 05:26      
9. Angel Eyes 04:55

Rok wydania: 2010
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: Kanada

Skład zespołu:
Sonia Pineault - śpiew
Martin Desharnais - gitara
Patrick Vir - bas
Mike Bélanger - perkusja
Frédéric Desroches - instrumenty klawiszowe


FORGOTTEN TALES długo nie dawało oznak życia, z zespołu odeszli perkusista Cédric Prévost oraz klawiszowiec Frédéric Desroches, który ostatecznie powrócił do zespołu. Trzeci album grupy został wydany nakładem własnym 5 listopada 2010 roku. Miesiąc później doczekał się również wydania japońskiego (Bit Organization Inc.) oraz w 2011 roku rosyjskiego (Musica Production).

Symfonicznego czy melodyjnego power metalu jest tutaj mniej, więcej tutaj heroicznego WHITE SKULL i DARK MOOR z pierwszego okresu. Plany symfoniczne występują, ale nie są już tak delikatne, tak jak na pierwszy plan przeszła gitara. Jakieś wspomnienia z debiutu są słyszalne w Guardian Angel, ale We Shall See the Light to wprowadzenie do nowej ery zespołu. Oczywiście Sonia Pineault śpiewa znakomicie, tak jak głosy ją wspomagające są dobre, tak jak wkład całego zespołu i nowy perkusista Mike Bélanger sprawdza się dobrze, chociaż w marszowym Keepers of the Field w stylu WHITE SKULL nie ma zbyt wielkiego pola do popisu.
Bardzo dobry jest The Reaper w stylu DARK MOOR, najlepszy jednak jest Diviner, dynamiczny, rozbudowany, okraszony bardzo dobrymi solami gitarowymi Martina Desharnaisa i to jego najlepszy występ na tym LP. Bezbłędnie zaśpiewane i zagrane. Dramatyczny song ma bardzo dobry refren i szkoda, że zwrotki są tak przeciętne i chwilami niemal ascetyczne. Howling at the Moon jest dobry, ale ponownie zabrakło dopracowania i nie ma odpowiedniej przerwy między zwrotkami i nagłym refrenem, tutaj na pochwałę zasługują znakomite jak zwykle klawisze Frédéric Desroches i bez niego to byłby prawdopodobnie zupełnie inny zespół.
Najmniej interesujący jest marszowy Broken Wings, w którym zarabkło pomysłu na ciekawszą melodię i wyszedł z tego heavy metal bez pomysłu z poprawnym, ale wyeksploatowanym refrenem. Lepiej bawią się w Angel Eyes z chłodnymi chórami i power metalowym pędem oraz bardzo udanym, przestrzennym refrenem. Ładnie to wszystko tutaj wyszło we włoskim stylu. No i dodatkowo rewelacyjne solo Martin Desharnaisa!

Brzmienie jest mocniejsze niż na LP poprzednich, perkusja grzmi i góruje nad wszystkim, Sonia Pineault jest umieszczona bardziej w centrum.
Od strony wykonania jak zwykle nie ma najmniejszych zastrzeżeń, gorzej same kompozycje i tym razem wyszedł album nierówny i lekko niespójny, gdzie chwilami jakby zabrakło pomysłu na ciekawsze melodie czy bogatsze aranżacje. To dobry LP, chociaż inny od poprzednich.
Po wydaniu tego albumu, z czasem wokół zespołu zaczęło dziać się coraz mniej i po koncercie w 2019 zespół zamilkł kompletnie. Wydawało się, że to koniec działalności, jednak w 2024 roku zespół powrócił z obietnicą czwartego albumu.
Co będzie czas pokaże, niemniej to interesujący band z Kanady, z którym warto się zapoznać.


Ocena: 7.7/10

SteelHammer
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości