Steelpreacher
#3
Steelpreacher - Gimme Some Metal (2025)

[Obrazek: 1366080.jpg?1754]

Tracklista:
1. Hell Ain't What it Used to Be 03:40      
2. Drinking the Night Away 03:59      
3. Gimme Some Metal 04:08      
4. Hell Is on Fire 04:14      
5. Heart of Darkness 04:49      
6. Green-Bottled Beer 02:16      
7. Midnight Sensation 04:49      
8. Forever Free 05:04      
9. Dawn of War 05:56      
10. Hell Awaits 04:35      
11. Hell Ain't What it Used to Beer 03:41

Rok wydania: 2025
Gatunek: Heavy Metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Jens "Preacher" Hübinger - śpiew, gitara
Andi the Wicked (Andreas Dötsch) - gitara
Muskel - bas
Kevin Kurth - perkusja


STEELPREACHER z nowym perkusistą, Kevinem Kurthem aka K.K. Wild zaprasza na kolejną popijawę 5 września 2025 roku, tym razem zorganizowaną nakładem własnym.

Kurth obija biedny zestaw perkusyjny z typowo dużą, teutońską siłą i słychać, że był dobrym wyborem. Sekcja rytmiczna zabija swoją siłą i luzem w wyluzowanym Drinking the Night Away, który jest gdzieś pomiędzy ZZ TOP a ROSE TATTOO. Oczywiście sam Preacher śpiewa dokładnie tak, jak należało oczekiwać i jego nieokrzesany głos pasuje do tej buntowniczej muzyki, a kiedy trzeba potrafi zaskoczyć wysoką, heavy metalową manierą, jak w teutońskim, utrzymanym w stylu ACCEPT Gimme Some Metal.
Oczywiście STEELPREACHER się nie wyrywa w kwestii innowacji i od strony technicznej zostało to zagrane dobrze, kompozycje są utrzymane w typowym dla STEELPREACHER i germańskiego heavy metalu stylu i słychać, że dobrze się bawili, grając Heart of Darkness czy wyluzowanym Green-Bottled Beer, w stylu ZZ TOP, chociaż ten utwór kończy się zdecydowanie zbyt szybko i nagle. To teutoński heavy metal ze wszystkimi jego plusami i minusami. Z elementów słabszych należy wymienić rockowy Midnight Sensation, zagrany w wolniejszych tempach i zaśpiewany bardzo chaotycznie, z bardzo przeciętnym refrenem w stylu AC/DC. Obiecująco zaczyna się Forever Free w stylu NITROGODS, gdzie próbują być zbyt amerykańscy i zabrakło tutaj ewidentnie procentów w refrenie.
Co innego epicki Dawn of War w stylu WIZARD i MAJESTY, który jest bardzo dobry i autentyczny w swoim patosie. Ewidentnie zabijają i na takie kompozycje warto czekać! Dobry jest Hell Awaits w typowo podpitym stylu TANKARD. No i na koniec jest jeszcze zakrapiany piwem Hell Ain't What it Used to Beer, który jest bardziej zalkoholizowaną wersją otwieracza, gdzie gościnnie wystąpił TANKARD.

Brzmienie głębokie i zabójcze, z ryczącymi gitarami i surową perkusją, dokładnie takie, jakiego należy się spodziewać po teutońskim ataku stali i browaru.
Materiał jest tutaj równy, ale poz Dawn of War nie wyróżnia się niczym ponad germańską scenę kultu piwa.
Poprzedni album miał więcej ciekawych kompozycji i killerów, tutaj jest w większości dobrze, ale bez blasku. Mimo to, nie ma co odmawiać zaproszenia, bo piwo jest nadal dobre, a STEELPREACHERto nadal miłe towrzystwo, z którym warto spędzić czas.


Ocena: 7.2/10

SteelHammer
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Steelpreacher - przez Memorius - 27.06.2018, 16:36:05
RE: Steelpreacher - przez Memorius - 09.05.2021, 12:55:42
RE: Steelpreacher - przez SteelHammer - 04.09.2025, 23:51:53

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości