Flacmans Port
#1
Flacmans Port - Afterlife (1992)

[Obrazek: R-3260892-1556814648-6015.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Intro 00:18
2. Meaning Of Life 04:21
3. The Truth 04:02
4. Afterlife 05:52
5. The Fear 04:19
6. My Way 05:12
7. Prisoners Of War 03:03
8. Suicide 05:47
9. Katharsis 00:35
10. Age Of Fear 05:28
11. False Prophets 04:28

Rok wydania: 1992
Gatunek: speed/heavy/power metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Mark Herges - śpiew
Roland Walter - gitara
Jurgen Herrmann - gitara
Jörg Warken - bas
Gunter Junker - perkusja

Na początku lat 90-tych XX wieku w Niemczech spora popularnością cieszyło się tradycyjne szybkie granie metalowe, zarówno takie wyrosłe na speed power lat 80-tych jak i ostrzejsze zbudowane na thrashu. Obok grup bardzo znanych jak REACTOR czy NOT FRAGILE, istniały i inne podążające ich śladem i takim był FLACMANS PORT z Lebach. Zespół zanim coś nagrał, szlifował formę przez cztery lata, aby w końcu w 1992 roku wydać swój jedyny album nakładem niemieckiej wytwórni West Virginia Records z Borgentreich.

Zagrali nieco dziwny speed heavy, z namiastką thrash/power, podobny do REACTOR z tego okresu, jednak często niemal wyprany z mocy. Nawet wcale nie taki szybki był ten ich speed metal, choć gdy trzeba było, umieli zgrabnie przyspieszyć. Kompozycje, zwłaszcza te dłuższe, zawierają zazwyczaj kilka wątków jak The Fear, niekiedy jak w "Afterlife"z dużymi fragmentami balladowej łagodnej muzyki. W bardziej melodyjnych utworach brzmią bardzo podobnie do REACTOR i nawet te specyficzne typowo niemieckie refreny są podobne. Tu wystarczy posłuchać "My Way".Te riffy czasem składają się w zgrabną całość ("Prisoners Of War") jednak zespół ma fatalnego wokalistę. To średnio wysoki głos, nosowy i Herges tu więcej stosuje zawodzącej melodeklamacji niż autentycznego śpiewu. Mało ciekawa jest także gra perkusisty o wyraźnie punkowym stylu. W każdym kawałku są obowiązkowe chórki, bardzo przeciętne, natomiast warto posłuchać dobrych zagrywek basisty. Mało go słychać, bo brzmienie jest płaskie, zdominowane przez suche gitary i jęczącego wokalistę.
Najfajniejsze na tej płycie to 35 sekund neoklasycznego solo gitarowego "Katharsis". Takich momentów jednak w utworach wplecionych więcej nie ma, choć wykonane gitarami cytaty się zdarzają. W "Age Of Fear" spoglądają na zespoły z Portland w Oregon i choć to suchy kawałek, to jest jednym z najbardziej przemyślanych na płycie. Ten wokal jest najgorszy. Zupełnie psuje energiczny, melodyjny "False Prophets" na końcu.

To bardzo, bardzo przeciętna płyta zespołu o przeciętnych umiejętnościach. Do WARHEAD, NOT FRAGILE czy REACTOR bardzo daleko. Ciekawe, że grupa brak sukcesu upatrywała w nietrafionej nazwie... Niebawem zmieniła ją na HORRORSCOPE i pozbyła się wokalisty, ale już pod nowym szyldem niczego nie zdziałała i rozpadła się około 1995 roku.
Ten album kończy odgłos wody spuszczanej w klozecie.
Znamienne.

Ocena: 4,5/10

23.04.2010
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości