Speedwolf
#1
Speedwolf - Ride With Death (2011)

[Obrazek: R-3224043-1446410674-9090.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Speedwolf 05:28
2. Up All Night 02:48
3. Out on Bail 02:44
4. I Am the Demon 03:37
5. Time to Annihilate 03:43
6. Never Twice 03:39
7. I Can't Die 03:55
8. Death Ripper 03:22
9. Hell & Back 02:38
10. The Reaper 03:29
11. Ride with Death 03:51
12. Denver 666 02:23

Rok wydania: 2011
Gatunek: speed/power/rock'n'roll metal
Kraj: USA

Skład zespołu:
Reed Bruemmer - śpiew
Kris Wells - gitara
Jake Kauffman - gitara basowa
Richie Tice - perkusja


Ta grupa powstała w roku 2008 w Denver, bazując na muzykach lokalnej sceny zafascynowanych latami 80tymi w metalu, przy czym z podejściem wybiórczym i jednoznacznie określonym.
W listopadzie nakładem Hells Headbangers Records wydała swoją pierwszą płytę.

Debiut zespołu jest niczym innym tylko wysokoenergetyczną wersją nagrań MOTORHEAD z wczesnych lat 80tych na speedzie.
I bardzo dobrze. Tym bardziej że i wokalista Reed Bruemmer to taka kopia Kilmistera z tego okresu i momentami dosłownie można go pomylić z panem Kilmisterem.
Takie to proste brudne granie motorheadowe z doprawdy wypruwającym siebie żyły perkusistą, niezmordowanym od pierwszej do ostatniej sekundy. Kawałek "Speedwolf" jest znacznie dłuższy od pozostałych poprzedzony czymś w rodzaju szaroburego intro gitarowego, z którego nic co prawda nie wynika, ale pasuje tu idealnie. Reszta to kawałki w "długościach MOTORHEAD" i mimo że album zawiera 12 numerów, nie jest długi. Zabawa jest pierwsza klasa i to zapewne najfajniejszy semi cover album z muzyką kilmisterowską od kilku lat. Podlany piwem hit goni kolejny hit, jasne że to wszystko już było, ale dawno i sam Lemmy chyba zapomniał jak się robi takie prostackie, chuligańskie i bezczelnie wpadające w ucho numery. Gitarzysta Kris Wells przypomina stylem Eddiego "Fast" Clarke'a i zasypuje on słuchacza lawiną prostych ciętych riffów nie siląc się na żadne zaskoczenia czy urozmaicenia. Zapada w pamięć perkusyjny wstęp do "I Am the Demon" taki w stylu "Overkill" oraz masa refrenów wykrzykiwanych z pełnym przekonaniem i jedynie trochę tego basu brak. To znaczy może i jest, ale produkcyjnie ten album jest z kategorii zrobionych"oszczędnie" i fani masteringowych wodotrysków niczego tu dla siebie nie znajdą. Za to energia nieprawdopodobna i to w "Never Twice" po prostu morduje.
Wielką zaletą tego albumu jest brak odniesień do komercyjnego rokendrola, jaki czasem proponował Kilmister, czy też monotonnych tasiemcowych numerów z gniewnymi monologami lidera MOTORHEAD. Zwarte, spójne, jednolite granie. Może nawet i jednostajne, ale przecież i MOTORHEAD grał i gra cały czas w zasadzie to samo.
Jedno zachwianie przy okazji słabszego "I Can't Die" ale kapitalny ociekający krwią "Dead Ripper" natychmiast to niweluje. Co za "mrok"! No i motyw gitarowy z "The Reaper" jest po prostu genialny w swej prostocie. Takim czymś się porywa tłumy po prostu. A "Ride with Death" rozpruwa i owszem...

Ta płyta jest skierowana do ściśle określonego grona słuchaczy. Tych, którzy czasem od 30 lat wiernie czekają na kolejny album MOTORHEAD. Z tym że takiego albumu już chyba Mister Kilmister nie nagra.
Wielkie brawa dla SPEEDWOLF z Denver 666 w Colorado!


Ocena: 9,8/10

8.11.2011
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości