21.06.2018, 18:09:07
Instanzia - Ghosts (2010)
tracklista:
1. Omen 02:29
2. Ghosts of the Past 05:07
3. Power of the Mind 04:51
4. Charming Deceiver 04:46
5. Heavenly Hell 08:49
6. A Genius Who Believes 06:12
7. The Key 04:14
8. The Desert Fox 11:12
Rok wydania: 2010
Gatunek: Melodic Power Metal
Kraj: Kanada
skład zespołu:
Alexis Woodbury - śpiew, gitara
Jean-Christophe Binette - gitara
Francis Gagné - bas
Francis Ducharme - perkusja
Ocena 8/10
24.11.2010
tracklista:
1. Omen 02:29
2. Ghosts of the Past 05:07
3. Power of the Mind 04:51
4. Charming Deceiver 04:46
5. Heavenly Hell 08:49
6. A Genius Who Believes 06:12
7. The Key 04:14
8. The Desert Fox 11:12
Rok wydania: 2010
Gatunek: Melodic Power Metal
Kraj: Kanada
skład zespołu:
Alexis Woodbury - śpiew, gitara
Jean-Christophe Binette - gitara
Francis Gagné - bas
Francis Ducharme - perkusja
Kolejny nowy zespół metalowy z Kanady i oczywiście z frankofońskiego Quebec, a konkretnie z Montrealu. Tych zespołów jest i było tam mnóstwo, a ten się w zasadzie niczym nie wyróżnia.
Poza jednym.
Poza jednym.
Na wydanej w listopadzie przez Metalodic Records z Boucherville (też Quebec) płycie gra absolutnie encyklopedyczny przykład melodic power i, co więcej, wychodzi to tym debiutantom bardzo dobrze. Ta płyta jest kwintesencją grzecznego, idealnie ułożonego melodic power, absolutnie wtórnego i odtwórczego, co wcale nie przeszkadza w spędzeniu miłych chwil z muzyką tego zespołu. Wszystko jest tu na miejscu. Są odpowiednio podane galopadki, jest zgrabna perkusja, napędzająca całość, jest też klawiszowy podkład i tło jest pianino i jest kompetentny wokalista. W przypadku wokalu można mieć pewne obiekcje, głównie związane z małą siłą głosu Alexisa Woodbury. Tyle że tak delikatnym graniu to wystarcza i stanowi on tu raczej jeden z elementów muzyki niż sprawia wrażenie wiodącego. Riffy w kompozycjach są zgrabne, układają się w nietrudne do zapamiętania melodie, ale nie takie, które mogłyby stanowić tło do prywatki metalowej czy samochodu. Wciąż jest tu klimat fantasy, baśni, coś z grania niemieckiego i szwedzkiego, a wszystko to sympatyczne i miłe dla ucha. Utwory są ozdobione zwiewnymi, lekkimi refrenami, wzbogaconymi o chórki, które wykonane są znakomicie i okazuje się, że pozostali członkowie zespołu tez umieją zaśpiewać. Te chórki i klawisze to ozdoba albumu, a i sola gitarowe zgrabne i ciekawe na ogół, choć bez silenia się na nadmierne wysuwanie przed szereg.
Samo otwarcie w postaci czegoś na kształt instrumentalnego intro "Omen" takie sobie, nic nie zwiastuje, ale potem mamy trzy bardzo dobre numery pod rząd i w czwartym z kolei "Heavenly Hell" panowie bardzo ładnie to galopują, to nieco romantycznie zwalniają przez prawie 9 minut i okazuje się, że potrafią utrzymać uwagę także w dłuższej kompozycji. W "A Genius Who Believes" jest i solo klawiszowe, i patenty gitarowe znane od dawna, ale takie, których zawsze w porządnym wykonaniu słucha się z przyjemnością, podobnie jak pełnego naiwnej szczerości "The Key". Na koniec najdłuższy "The Desert Fox", tak trochę w tym umiejscowieniu skandynawski, a muzycznie kontynuujący to jest na tym albumie wcześniej. No co można zrobić w czasie 11 minut? Zagrać melodyjnie, nieco epicko i wzniośle, wykonać kilka zgrabnych solówek i parokrotnie zmienić lekko tempo, aby się to nie nużyło oraz wpleść orientalny motyw. Taki bardzo lajtowy SABATON jest w tym, także w odniesieniu historycznym. Nie nuży.
Samo otwarcie w postaci czegoś na kształt instrumentalnego intro "Omen" takie sobie, nic nie zwiastuje, ale potem mamy trzy bardzo dobre numery pod rząd i w czwartym z kolei "Heavenly Hell" panowie bardzo ładnie to galopują, to nieco romantycznie zwalniają przez prawie 9 minut i okazuje się, że potrafią utrzymać uwagę także w dłuższej kompozycji. W "A Genius Who Believes" jest i solo klawiszowe, i patenty gitarowe znane od dawna, ale takie, których zawsze w porządnym wykonaniu słucha się z przyjemnością, podobnie jak pełnego naiwnej szczerości "The Key". Na koniec najdłuższy "The Desert Fox", tak trochę w tym umiejscowieniu skandynawski, a muzycznie kontynuujący to jest na tym albumie wcześniej. No co można zrobić w czasie 11 minut? Zagrać melodyjnie, nieco epicko i wzniośle, wykonać kilka zgrabnych solówek i parokrotnie zmienić lekko tempo, aby się to nie nużyło oraz wpleść orientalny motyw. Taki bardzo lajtowy SABATON jest w tym, także w odniesieniu historycznym. Nie nuży.
Lekka, zwiewna płyta z delikatnym, mięciutko podanym melodic power. Także brzmienie jest lekkie i dostosowane do charakteru samych kompozycji.
Werdykt? Fajne, i tak się powinno grać taką muzykę.
Nie jest to dzieło epokowe, kipiące niezapomnianymi killerami. To nie szkodzi.
Werdykt? Fajne, i tak się powinno grać taką muzykę.
Nie jest to dzieło epokowe, kipiące niezapomnianymi killerami. To nie szkodzi.
Ocena 8/10
24.11.2010
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"