23.07.2018, 18:10:53
Twins Crew - Judgement Night (2011)
tracklista:
1.Eternal Nights 06:18
2.Lucifer 03:11
3.Atlantis 04:36
4.We're Leaving Satan 04:34
5.Judgement Night 00:57
6.Light 04:24
6.Light 04:24
7.Tales of a Hero 05:19
8.My Heart Is Burning 05:17
9.Protectors of the Sky 04:13
10.It's My Time 03:53
11.My Own Personal Hell 03:33
rok wydania: 2011
gatunek: heavy metal / power metal
kraj: Szwecja
skład zespołu:
Andreas "Lillen" Larsson - śpiew
David Janglöv - gitara
Dennis Janglöv - gitara
Fredrik Hammar - gitara basowa
Uno Eriksson - perkusja
oraz
Nicko Di Marino - instrumenty klawiszowe
"Judgement Night" to debiut sztokholmskiej grupy TWINS CREW założonej w roku 2007 przez braci bliźniaków, gitarzystów Davida i Dennisa Janglöv, wydany nakładem własnym w czerwcu 2011 roku.
Dwóch przystojnych chłopaków z gitarami w przebojowym repertuarze typu BULLET? Nic podobnego.
TWINS CREW gra na tym LP początkowo melancholijny, niepokojący, niezwykle przy tym melodyjny mix power i heavy metalu z ciężkimi gitarami, rozległym tłem klawiszowym, gdy to potrzebne, i wysokimi wokalami Larssona o progresywnym stylu wykonania. Początek w w postaci Eternal Nights jest piękny, intrygujący i dramatyczny w wyrazie. Mocne partie przypominają nieco riffowanie MORGANA LEFAY, a wysokie mocne zaśpiewy Larssona są doskonałe.
Mrok, więcej mroku w poprowadzonym ciętymi akordami Lucifer. Zimny szwedzki power metal w Atlantis jest wsparty lżejszymi solami gitarowymi i łagodną częścią wokalną. W We're Leaving Satan przypominają TAD MOROSE z Breedem, wykorzystując umiejętnie motyw wschodni dla złamania ołowianego natarcia gitar. Judgement Night to epicki wstęp do rycerskiego szybkiego Light w stylu THE STORYTELLER i jest to zrobione doskonale. Elegancja i swoboda wykonania godna podkreślenia. Rycerskiego grania ciąg dalszy w nostalgicznej semi akustycznej balladzie Tales of a Hero i przypominają się najlepsze tego rodzaju numery HAMMERFALL. Ogromny ładunek umiejętnie dawkowanych emocji. W My Heart Is Burning także sporo rycerskiego grania w stylu HAMMERFALL, jednak gitary pulsują bardziej jak we wczesnym MORIFADE, a wokal jest prostszy, typowo heavy metalowy w stylu lat 80tych. Protectors of the Sky jest niszczący ostrymi gitarami, epickością i wykorzystaniem w pewnych miejscach maidenowskich galopad, a przy tym cały czas wyraźnie jest to styl szwedzki. Podobne wrażenia można odnieść przy It's My Time, choć ten numer nieco słabszy. Na zakończenie coś w stylistyce późnego NOCTURNAL RITES z podobnie ustawionymi gitarami. Melancholia, izolacja i przepiękne synchroniczne sola gitarzystów przedzielone "nocturnalowymi" klawiszami.
Panowie D to wyborni gitarzyści, potrafiący zagrać tu niemal wszystko, od prostych mocarnych ataków gitarowych po skomplikowane sola na poziomie shredu. Ponadto chyba prawdą jest, że bliźnięta to poniekąd jeden człowiek, bo tu chwilami grają jak jeden człowiek, a w pozostałych momentach rozumieją się jakby posiadali jeden umysł.
Ten album od połowy jest wybornym nawiązaniem do końca lat 90tych, gdy w Szwecji nastąpiło odrodzenie rycerskiego heavy i power metalu za sprawą takich grup jak NOCTURNAL RITES, HAMMERFALL czy MORIFADE. Jak na album self released jest to zrobione bardzo dobrze. Sound gitar chłodny, stalowy, szwedzki, mocne bębny i klawisze wpasowane na planie drugim ze swobodnym wysuwaniem na pierwszy. Sekcja rytmiczna gra bardzo dobrze, wokal Andreasa "Lillen" Larssona to ekstraklasa. Bezbłędny, stanowczy i ciekawy w tym co robi.
Być może jest to zespół grający "podobnie do", ale co z tego? Wielu z tych, na których się wzorowali już tak nie gra, bo ich pomysły się wyczerpały. Jednak TWINS CREW pokazuje, że dobre pomysły nie giną wraz z Zagubionymi Mistrzami.
Ocena: 8,9/10
new 23.07.2018
Dwóch przystojnych chłopaków z gitarami w przebojowym repertuarze typu BULLET? Nic podobnego.
TWINS CREW gra na tym LP początkowo melancholijny, niepokojący, niezwykle przy tym melodyjny mix power i heavy metalu z ciężkimi gitarami, rozległym tłem klawiszowym, gdy to potrzebne, i wysokimi wokalami Larssona o progresywnym stylu wykonania. Początek w w postaci Eternal Nights jest piękny, intrygujący i dramatyczny w wyrazie. Mocne partie przypominają nieco riffowanie MORGANA LEFAY, a wysokie mocne zaśpiewy Larssona są doskonałe.
Mrok, więcej mroku w poprowadzonym ciętymi akordami Lucifer. Zimny szwedzki power metal w Atlantis jest wsparty lżejszymi solami gitarowymi i łagodną częścią wokalną. W We're Leaving Satan przypominają TAD MOROSE z Breedem, wykorzystując umiejętnie motyw wschodni dla złamania ołowianego natarcia gitar. Judgement Night to epicki wstęp do rycerskiego szybkiego Light w stylu THE STORYTELLER i jest to zrobione doskonale. Elegancja i swoboda wykonania godna podkreślenia. Rycerskiego grania ciąg dalszy w nostalgicznej semi akustycznej balladzie Tales of a Hero i przypominają się najlepsze tego rodzaju numery HAMMERFALL. Ogromny ładunek umiejętnie dawkowanych emocji. W My Heart Is Burning także sporo rycerskiego grania w stylu HAMMERFALL, jednak gitary pulsują bardziej jak we wczesnym MORIFADE, a wokal jest prostszy, typowo heavy metalowy w stylu lat 80tych. Protectors of the Sky jest niszczący ostrymi gitarami, epickością i wykorzystaniem w pewnych miejscach maidenowskich galopad, a przy tym cały czas wyraźnie jest to styl szwedzki. Podobne wrażenia można odnieść przy It's My Time, choć ten numer nieco słabszy. Na zakończenie coś w stylistyce późnego NOCTURNAL RITES z podobnie ustawionymi gitarami. Melancholia, izolacja i przepiękne synchroniczne sola gitarzystów przedzielone "nocturnalowymi" klawiszami.
Panowie D to wyborni gitarzyści, potrafiący zagrać tu niemal wszystko, od prostych mocarnych ataków gitarowych po skomplikowane sola na poziomie shredu. Ponadto chyba prawdą jest, że bliźnięta to poniekąd jeden człowiek, bo tu chwilami grają jak jeden człowiek, a w pozostałych momentach rozumieją się jakby posiadali jeden umysł.
Ten album od połowy jest wybornym nawiązaniem do końca lat 90tych, gdy w Szwecji nastąpiło odrodzenie rycerskiego heavy i power metalu za sprawą takich grup jak NOCTURNAL RITES, HAMMERFALL czy MORIFADE. Jak na album self released jest to zrobione bardzo dobrze. Sound gitar chłodny, stalowy, szwedzki, mocne bębny i klawisze wpasowane na planie drugim ze swobodnym wysuwaniem na pierwszy. Sekcja rytmiczna gra bardzo dobrze, wokal Andreasa "Lillen" Larssona to ekstraklasa. Bezbłędny, stanowczy i ciekawy w tym co robi.
Być może jest to zespół grający "podobnie do", ale co z tego? Wielu z tych, na których się wzorowali już tak nie gra, bo ich pomysły się wyczerpały. Jednak TWINS CREW pokazuje, że dobre pomysły nie giną wraz z Zagubionymi Mistrzami.
Ocena: 8,9/10
new 23.07.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"