10.09.2020, 19:42:51
Melodius Deite - Elysium (2020)
Tracklista:
1. Destructive Chaos 02:12
2. Love or Lust 04:08
3. Gluttonous Being 03:50
4. Covetousness 03:43
5. Acts of Failure 03:33
6. Wrath of the Zealots 03:34
7. Malicious Envy 05:05
8. Vainglorius Pride 04:44
9. Neo Utopia 02:29
10. Novelist (New version) 06:27
11. Various Seasons 05:20
Rok wydania: 2020
Gatunek: Progressive Power/Melodic Death Metal
Kraj: Tajlandia
Skład:
Mashahiro Yamaguchi - śpiew
Biggie Phanrath - gitara
Chanin Shinken - bas
Saton Tinnaluk - perkusja
Diego Zapatero - instrumenty klawiszowe
Scena tajlandzka raczej nie jest zbyt bogata czy znana w świecie, dużo zespołów power metalowych też nie było, ale miały wspólny element inspiracji sceną skandynawską i neoklasyką, jak NATHANIA. MELODIUS DEITE to zespół Biggie P. Phanratha założony w 2007 roku i to był kolejny zespół, chętny spróbować swoich sił w power metalu. Debiutował wtedy albumem Dream On (przemianowanemu w 2018 roku na Episode I – Dream on przy okazji remastera) jako MELODIUS i można było usłyszeć niewyobrażalny kunszt wykonania i technicznie był to poziom nieosiągalny dla wielu zespołów. Problemem były nie tyle kompozycje, co bardzo nieprzystępne i niewystarczająco wyeksponowane refreny i melodie oraz fatalny wokalista. W 2012 roku przyszła zmiana nazwy, a 2014 kolejny album, nadal z elementami neoklasycznymi, jednak bardziej skierowana w stronę metalu progresywnego. Wokalista został wymieniony, ale niestety również był bardzo przeciętny i utrudniał i tak niełatwy odbiór, ale brzmienie wykonane przez Pawła Karlińskiego było perfekcyjne i absolutnie bez zarzutu. Podobnie było też na trzeciej płycie z 2018 roku. Kompozycje może i były krótsze, ale bardzo pokrętne i nie do końca jasne.
W 2019 roku nastąpił przebój i Biggie P. Phanrath wymienił cały skład. O ile basista i perkusista są raczej nieznani, tak Diego Zapatero w IRON SPAWN pokazał się z bardzo dobrej strony, jednak zaszła też inna, bardziej istotna zmiana, na stanowisku wokalisty. Do zespołu dołączył legendarny Yama-B.
Problemem zespołu zawsze była niewystarczająca ekspozycja melodii i wokaliści, a Yama-B wydawał się być odpowiednim remedium na ten problem i można było przypuszczać, że będzie powrót zespołu do grania bardziej neoklasycznego, które przecież Yamaguchi Masahiro tak lubi.
Na album nie trzeba było długo czekać i już w 23 października 2020 roku, nakładem Art Gates Records można usłyszeć ten nowy skład i jest to przeżycie dość interesujące i niespodziewane.
Dwuminutowe intro Destructive Chaos można powiedzieć, że przygotowuje na ten album idealnie i wiadomo, czego się spodziewać. Tak jakby.
Kto się spodziewa miłego, spokojnego neoklasycznego czy nawet stonowanego progresywnego grania albo ostrzej zagranego power w stylu ETERNITY'S END (na który powiem szczerze miałem nadzieję), powinien od razu sobie ten album odpuścić. To brutalnie, chłodno zagrany progressive power przemieszany z extreme melodic metalem. Wybór ciekawy, biorąc pod uwagę fakt odejścia z GALNERYUS i tego, czym wokalista zajmował się przez ostatnie lata.
Love Or Lust to raczej delikatna próba, która stara się mieszać podniosły styl szwedzki z brutalnością KALMAH. SCAR SYMMETRY słychać w Gluttnous Being, bardziej amerykańskie granie w Covetouness z bardzo dobrym refrenem i świetnymi klawiszami. Acts of Failure to KALMAH przecinany szwedzkim MDM, NIGHTFALL i coś z USA słychać w pokrętnym i brutalnym Wrath of the Zealots. Killerem albumu jest bez wątpienia Malicious Envy. Idealnie wyważony extreme metal, przywodzący na myśl NIGHTFALL w ostrzejszych partiach z delikatniejszymi dialogami prog power, tworząc ciekawy kontrast, który bardzo dobrze podkreśla melodię. Yama-B wokalnie jest tutaj niesamowity, kruszy skały i budzi wulkany swoim śpiewem, a growl niszczy ściany z żelbetonu. Do tego bardzo dobre partie perkusji i wyborne sola klawiszowe. 7 kompozycji, 1 intro, druga outro, ale jest i powrót do czasów debiutu w bonusowym Novelist i może to jest znak, że jednak kiedyś do tego powrócą? W tym składzie słucha się tego dobrze, ale na pewno pozostali pomogliby dopracować tę kompozycję jeszcze bardziej.
Za brzmienie ponownie odpowiada Paweł Karliński z Karlin Studio i robota została wykonana wzorowo. Potężne, gniotące, surowe bębny, mocna, surowa gitara i jednoczesna przy tym selektywność. Bardzo dobrze słychać każdy instrument i Yama-B jest umiejscowiony perfekcyjnie.
Muzyka trudna i jeszcze bardziej nieprzystępna niż poprzednio, ale został obrany też inny kierunek i są inne, mocniejsze inspiracje. Zagrana na bardzo wysokim poziomie, a zaśpiewana fenomenalnie i to chyba jeden z najlepszych występów, jakie Yama-B miał do tej pory. Growl jest bardzo dobry i to głos bliższy Efthimisowi Karadimasowi niż Pekka Kokko. Nie ma co się oszukiwać, większość sukcesu tej płyty to jego zasługa i gdyby był ktoś równie mizerny jak poprzednicy, to raczej mało kto by zwrócił na to uwagę i to on winduje tutaj ocenę najbardziej.
Sola klawiszowe Zapatero bardzo udane i każdego słucha się z przyjemnością. Skąd się wziął Saton Tinnaluk nie wiadomo, ale to bardzo dobry perkusista, gra ze sporym wyczuciem i potrafi zaskoczyć. Phanrath gitarowo jest całkiem niezły, chociaż sol tak dużo jak wcześniej nie daje i nie są jakoś wyjątkowo długie, a szkoda. Może chciał dać większe pole do popisu pozostałym muzykom.
Osobiście chętniej usłyszałbym więcej muzyki z rejonów neoklasycznej progresji jak X-OPUS niż czegoś tak połamanego, momentami pokręconego i nie zawsze jasnego albo zwykłej neoklasyki. Fani melodyjnego Mashahiro Yamaguchi za bardzo nie mają tutaj czego szukać. Chyba że chcą go posłuchać w czymś innym.
Album dla tych, którzy nie boją się muzyki złożonej, momentami brutalnej, skomplikowanej i wymagającej.
Ocena: 7.6/10
SteelHammer
Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Art Gates Records