27.06.2018, 18:28:37
Testament - The Ritual (1992)
Tracklista:
1. Signs of Chaos (Intro) 00:30
2. Electric Crown 05:29
3. So Many Lies 06:03
4. Let Go of My World 03:46
5. The Ritual 07:27
6. Deadline 04:46
7. As the Seasons Grey 06:10
8. Agony 03:59
9. The Sermon 04:39
10. Return to Serenity 06:30
11. Troubled Dreams 05:02
Rok wydania: 1992
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: USA
Skład zespołu:
Chuck Billy - śpiew
Eric Peterson - gitara
Alex Skolnick - gitara
Greg Christian - gitara basowa
Louie Clemente - perkusja
Ocena: 9.3/10
Tracklista:
1. Signs of Chaos (Intro) 00:30
2. Electric Crown 05:29
3. So Many Lies 06:03
4. Let Go of My World 03:46
5. The Ritual 07:27
6. Deadline 04:46
7. As the Seasons Grey 06:10
8. Agony 03:59
9. The Sermon 04:39
10. Return to Serenity 06:30
11. Troubled Dreams 05:02
Rok wydania: 1992
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: USA
Skład zespołu:
Chuck Billy - śpiew
Eric Peterson - gitara
Alex Skolnick - gitara
Greg Christian - gitara basowa
Louie Clemente - perkusja
W pierwszych latach ostatniej dekady XX wieku, TESTAMENT stanął wobec tego samego problemu, co i inne zespoły thrash metalowe z USA. Co grać w sytuacji, gdy formuła thrashowa w czystej postaci proponowanej przez zespoły z Bay Area zaczyna się wyczerpywać. Trzeba jednak pamiętać, że już dwie poprzednie płyty po części nawiązywały do stylistyki heavy power i tą drogą zespół postanowić iść dalej. Ukazała się ona nakładem Atlantic Records w maju 1992 roku.
Rytuał został oparty o znakomite melodie, inspirowane łagodniejszymi odmianami metalu, ale wykonane z pasją i w oparciu o wciąż słyszalną thrashowa motorykę i energię. Zespół posiadał dwa ogromne atuty, które pozwoliły uczynić te kompozycje jeszcze bardziej atrakcyjnymi.
Pierwszy to gitarzysta Alex Skolnick, muzyk niezwykle wszechstronny, szukający inspiracji w najróżniejszych odmianach muzyki i doskonale potrafiący wykorzystać te inspiracje. Na tej płycie sięgnął po najlepsze wzory heavy i power, wykorzystując je nawet w tych utworach, których nie był autorem. Drugi atut to Chuck Billy, jeden z nielicznych chyba obok Belladonny wokalista thrash metalowy, który faktycznie potrafił śpiewać w owym czasie i tu zaśpiewał doskonale, z ogromnym wyczuciem w każdym numerze, a te są w warstwie lirycznej często smutne, trudne i bardzo głębokie. TESTAMENT nagrał płytę heavy power naprawdę ciężką i naprawdę energiczną. Jest to płyta znacznie bardziej energiczna od Czarnego Albumu METALLICA czy od płyt EXODUS, czy FLOTSAM AND JETSAM z tego okresu. Ta płyta kipi energią mocarnych riffów ułożonych w niezmiernie atrakcyjne melodie, co więcej własne, niepodpatrzone i niepowtarzalne.
Trudno sobie wymarzyć lepsze otwarcie niż "Electric Crown". Jeśli "So Many Lies" wydaje się nieco blady przy tym numerze, to już "Let Go My World", przypominający w dużej mierze utwory z "Souls Of Black", czy potężny masywny "The Sermon", demolują całkowicie. Utwór tytułowy to kwintesencja post thrashowego transowego heavy power, a klimat budowany jest w prosty i jednocześnie genialny sposób w łączeniu dosyć agresywnych i przeciwstawnych im onirycznych partii. Sposób rozgrywania partii gitarowych w "Deadline" budzi zdumienie, a "Agony" we wszystkich aspektach to zapewne najbardziej poruszający utwór TESTAMENT. W "As the Seasons Grey" zbliżają się nieco do EXODUS z "Force Of Habit" w riffach, a wokal Billego jest popisem najwyższych jego umiejętności. Ekstraklasa. Płyta byłaby niemal idealna, gdyby nie słabsza końcówka. Nieco słabsza, bo "Trubled Dreams" jednak nie ma takiej siły rażenia jak inne kompozycje, a balladowy "Return To Serenity" to z tych trzech słynnych ballad TESTAMENT najsłabsze ogniwo. Radiowa, zbyt radiowa i za miękka mimo wszystko jak na ten LP.
Rytuał został oparty o znakomite melodie, inspirowane łagodniejszymi odmianami metalu, ale wykonane z pasją i w oparciu o wciąż słyszalną thrashowa motorykę i energię. Zespół posiadał dwa ogromne atuty, które pozwoliły uczynić te kompozycje jeszcze bardziej atrakcyjnymi.
Pierwszy to gitarzysta Alex Skolnick, muzyk niezwykle wszechstronny, szukający inspiracji w najróżniejszych odmianach muzyki i doskonale potrafiący wykorzystać te inspiracje. Na tej płycie sięgnął po najlepsze wzory heavy i power, wykorzystując je nawet w tych utworach, których nie był autorem. Drugi atut to Chuck Billy, jeden z nielicznych chyba obok Belladonny wokalista thrash metalowy, który faktycznie potrafił śpiewać w owym czasie i tu zaśpiewał doskonale, z ogromnym wyczuciem w każdym numerze, a te są w warstwie lirycznej często smutne, trudne i bardzo głębokie. TESTAMENT nagrał płytę heavy power naprawdę ciężką i naprawdę energiczną. Jest to płyta znacznie bardziej energiczna od Czarnego Albumu METALLICA czy od płyt EXODUS, czy FLOTSAM AND JETSAM z tego okresu. Ta płyta kipi energią mocarnych riffów ułożonych w niezmiernie atrakcyjne melodie, co więcej własne, niepodpatrzone i niepowtarzalne.
Trudno sobie wymarzyć lepsze otwarcie niż "Electric Crown". Jeśli "So Many Lies" wydaje się nieco blady przy tym numerze, to już "Let Go My World", przypominający w dużej mierze utwory z "Souls Of Black", czy potężny masywny "The Sermon", demolują całkowicie. Utwór tytułowy to kwintesencja post thrashowego transowego heavy power, a klimat budowany jest w prosty i jednocześnie genialny sposób w łączeniu dosyć agresywnych i przeciwstawnych im onirycznych partii. Sposób rozgrywania partii gitarowych w "Deadline" budzi zdumienie, a "Agony" we wszystkich aspektach to zapewne najbardziej poruszający utwór TESTAMENT. W "As the Seasons Grey" zbliżają się nieco do EXODUS z "Force Of Habit" w riffach, a wokal Billego jest popisem najwyższych jego umiejętności. Ekstraklasa. Płyta byłaby niemal idealna, gdyby nie słabsza końcówka. Nieco słabsza, bo "Trubled Dreams" jednak nie ma takiej siły rażenia jak inne kompozycje, a balladowy "Return To Serenity" to z tych trzech słynnych ballad TESTAMENT najsłabsze ogniwo. Radiowa, zbyt radiowa i za miękka mimo wszystko jak na ten LP.
Sola na tej płycie są kapitalne. Zwłaszcza te grane przez Skolnicka, który tu puszcza wodze fantazji i aby wszystko wyłapać, trzeba posłuchać tego wielokrotnie.
Album ma niezwykłe niepowtarzalne brzmienie. Tak ustawionych gitar, głębokich i jednocześnie surowych i ciepłych nie ma nigdzie indziej. Bas czyni spustoszenie większe chyba niż perkusja, która tu jest minimalnie w bębnach cofnięta, a przeważają blachy.
Nie jest to płyta dla thrashowych ortodoksów, którzy do dziś nie potrafią zespołowi wybaczyć takiego "odskoku". To płyta dla fanów melodii w otoczce potężnych riffowych natarć i maestrii wykonania.
Według mnie szkoda, że tylko jedna.
Klasyka.
Album ma niezwykłe niepowtarzalne brzmienie. Tak ustawionych gitar, głębokich i jednocześnie surowych i ciepłych nie ma nigdzie indziej. Bas czyni spustoszenie większe chyba niż perkusja, która tu jest minimalnie w bębnach cofnięta, a przeważają blachy.
Nie jest to płyta dla thrashowych ortodoksów, którzy do dziś nie potrafią zespołowi wybaczyć takiego "odskoku". To płyta dla fanów melodii w otoczce potężnych riffowych natarć i maestrii wykonania.
Według mnie szkoda, że tylko jedna.
Klasyka.
Ocena: 9.3/10
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"