Wardrum
#1
Wardrum - Spadework (2011)

[Obrazek: R-4110455-1355580461-4529.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. The Meaning Of Forever 04:44
2. Crest Of the Wave 04:00
3. In Dependence 05:46
4. Yesterday 04:33
5. Circle Of Hate 04:17
6. Spadework 07:30
7. Turn About 04:08
8. Soultrip 05:38
9. Inner God 04:16
10. Last Neverland 06:47

Rok wydania: 2011
Gatunek: Melodic Progressive Power Metal
Kraj: Grecja

Skład zespołu:
Piero Leporale - śpiew
Kosta Vreto - gitara
Kostas Skandalis - bas
Stergios Kourou - perkusja

Grupa ta została sformowana przez perkusistę Kourou w roku 2010 i trzeba przyznać, że zebrał on imponujący skład. Leporale to doświadczony wokalista, występujący już na scenach metalowych w latach 80-tych, a także znany ze współpracy z Uli Jon Rothem. Pozostali muzycy wstępują razem w progressive power metalowym HORIZON'S END.
No i jest tu Kosta Vreto, jedna z największych gitarowych nadziei Grecji.
Ten album jest oczywiście debiutem tego zespołu i zawiera premierowy materiał, częściowo inspirowany twórczością HORIZON'S END, a wydany został w kwietniu przez Steel Gallery Records.

Więcej tu jednak melodyjnego power metalu opartego o znakomite specyficzne i rozpoznawalne riffowanie Vreto i z wysuniętym wokalem Leporale.
W tych utworach, gdzie odchodzą od progresji prezentują zarówno dumny, epicki styl, swoisty dla Grecji, jak w pełnym emocji "Spadework". Jaki znakomity melodic power, zbudowany na ekscytujących, ale prostych riffach, jak w kapitalnym "The Meaning Of Forever", gdzie grecki duch metalu polatuje ku niebu i podobnie skonstruowanym "In Dependence". "Soultrip" świetnie uzupełnia ten rodzaj utworów i tu najwięcej tej pełnej przestrzeni wśród gęstych riffów. Taki melodic power utwór jak "Crest Of the Wave", z takim refrenem mógł powstać jedynie w Grecji. Perfekcja. Progresywnego łamania nie ma tym LP wiele i mocniej jest to zaakcentowane tylko w dostojnie, na ogół galopującym, wzniosłym "Circle Of Hate". Wyczucie i zdecydowanie, z jakim to jest rozegrane w umiarkowanym tempie godne podziwu. Sporo śpiewu wysokiego, dramatycznego i pełnego zaangażowania i na dobrą sprawę to Leporale wyrasta tu na postać centralną. Vreto jest skromny, ale jak się już zaprezentuje w solo, to jest jasne, czemu został okrzyknięty "guitar hero". Tak jak on w Grecji nikt nie gra po prostu. Pięknie gra - z duszą, a o tym, że to wyborny, pełny inwencji technik nie ma potrzeby szerzej mówić. Jego styl jest bardzo osobisty, on nie wypluwa setek dźwięków na sekundę, to granie skierowane do wewnątrz, pełne niuansów i wypowiedź bardzo osobista. Idealnie wpasowany w ten melancholijny styl zespołu. Gdy bierze do ręki gitarę akustyczną w "Turn About", przenosi słuchacza od razu na ciepłe, słoneczne greckie wyspy i ten utwór z wykorzystaniem instrumentów smyczkowych taki jest delikatny i tak grecki. Bardzo grecki i bardzo wzruszający. Poruszają te kompozycje, także gdy są mocniejsze i elektryczne i chyba w żadnej tak się niesamowicie wokal nie uzupełnia z pulsująca gitarą jak w "Inner God". "Last Neverland" nie ma tak dużej siły oddziaływania, mimo epickiego wymiaru. Może dlatego, że refren jest mało wyrazisty, za to część instrumentalna jest fantastycznie poprowadzona gitarą.
Jedna kompozycja tu do tej układanki nie pasuje. Melodic prog "Yesterday" to nie jest dobry pomysł na ten album. I tu jednak warto posłuchać, jak gra Vreto i jak współpracuje basem i perkusją.

Sekcja rytmiczna skromnie na całej płycie robi co do niej należy, nie przesadzając z nawałnicą dźwięków, dosyć głośna, ale starająca się nie zagłuszać ani wokalu, ani gitary.
Napędza jednak wszystko jak należy i brawa za grę rozważną.
Brzmienie dosyć lekkie, ostre i z tą nutką greckiej surowości, która zawsze była atutem takich epickich płyt.
Co tu dużo mówić, kolejny majstersztyk z Grecji, gdzie każdy nowo pojawiający się zespół power metalowy trzeba brać na poważnie. WARDRUM szczególnie. Godny kontynuator najlepszych greckich power metalowych tradycji.
Porywający album.


Ocena: 9.7/10

21.04.2011
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Wardrum - Desolation (2012)

[Obrazek: R-4945506-1401691954-6816.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Unforgiving 04:39
2. Sign of Treason 03:50
3. Parental 04:46
4. Common Ground 04:42
5. Tide Lakes 05:37
6. Higher Sky 04:23
7. F.A.I.T.H. 04:44
8. Urban Storm 04:23
9. No Retreat 04:04
10. Abound in Nothing 03:57
11. Sailing Away 03:51
12. Rainy Day 04:43

Rok wydania: 2012
Gatunek: Power Metal
Kraj: Grecja

Skład zespołu:
Yannis Papadopoulos - śpiew
Kosta Vreto - gitara
Kostas Skandalis - bas
Stergios Kourou - perkusja

Bardzo szybko po ubiegłorocznym debiucie WARDRUM "Spadework" pojawia się drugi album tego zespołu, wydany ponownie w kwietniu i ponownie przez Steel Gallery Records. Bardzo dobrze, bo muzyki w wykonaniu greckiego młodego wirtuoza gitary Kosta Vreto im więcej, tym lepiej. Nie ma już jednak w składzie wokalisty Piero Leporale i na tym LP słyszymy Yannisa Papadopoulosa z progressive metalowego UNTIL RAIN, który zasilił niemal jednocześnie nie tylko WARDRUM, ale i obiecujący heavy/power speed metalowy CROSSWIND.

Nowa płyta WARDRUM, choć pozostaje nadal w kręgu power metalu, jest krokiem w nieco innym kierunku. Krokiem w kierunku grania bardziej standardowego w ramach gatunku, nastawionego na melodię, prostszego i nieco cięższego niż poprzednio. Słychać również odejście od specyficznej motoryki utworów ze "Spadework" i doskonałym przykładem jest tu zagrany w umiarkowanym tempie melodic heavy/power metalowy "Parental" o cechach przeboju czy też podobnie skonstruowany "Common Ground".
Zresztą inaczej jest już na samym początku w dynamicznym i brawurowo rozegranym przez zespół "Unforgiving", gdzie dramatyzmu jest więcej niż w jakiejkolwiek kompozycji z debiutu.
Ogólnie tych uzewnętrznianych emocji jest na tym LP więcej i to w znacznej mierze zasługa wokalisty. Tyle, że niczego mu nie ujmując jego dosyć wysoki głos jakoś tak zwyczajnie brzmi przy gitarowych zagrywkach Vreto.Ten gra wyjątkowo zdecydowanie, ostro nawet w tych łagodnych przecież melodiach i nieco mocniejszy głos na pierwszym planie zrobiłby większe wrażenie.No cóż, inni młodzi utalentowani się tu nie pojawili, a Apollo wszędzie śpiewać nie może...
Melodie, mimo że nie są jakoś nadmiernie wyszukane i oryginalne zdecydowanie mogą się podobać. Chwytliwe, wyraziste, podkreślone logicznie wypływającymi z głównych wątków refrenami. Nieraz po prostu porywają jak ta z przepięknego agresywnego, a zarazem melancholijnego "F.A.I.T.H." czy też mega przebojowego spokojnego songu "No Retreat" pełnego dostojnej elegancji. Kompozycji o cechach progresywnych jest mniej ("Tide Lakes", "Higher Sky") i tu bryluje Papadopoulos, przyćmiewając nawet momentami samego Vreto. Gitarzysta wykorzystuje w nich ozdobniki z obszarów rocka progresywnego, thrashowe cięte riffy i złożone sola gitarowe, stosunkowo oszczędne, ale za każdym razem dopracowane w najdrobniejszych szczegółach. A przy tym wszystko jest tak bardzo melodyjne... Kapitalnie zostało to wszystko połączone w niesamowitym pełnym przestrzeni i swobody "Urban Storm".
Nie wszystko tak się do końca na tej płycie udało i melodic metalowy "Abound in Nothing" czy też typowy szybki power metalowy "No Retreat" niczym się specjalnie nie wyróżniają.
Zakończenie jest natomiast bardzo dobre i "Rainy Day" to rasowy melodic power metal z elementami neoklasycznymi przemyconymi tu w melodii w sposób równie interesujący i inteligentny jak w utworach szwedzkiego MAJESTIC. No wokal wyborny tym razem doprawdy.
W kwestii produkcji to w ostatnich czasach można było i w metalu greckim usłyszeć albumy zrealizowane lepiej. Trochę bardziej soczysta gitara, trochę inaczej ustawiona perkusja dodałyby tu odrobinę komfortu. Niemniej jest to sound typowo grecki i jako taki spełnia kryteria nacechowanego pewną surowością stylu realizacji dźwiękowej albumu z Hellady.

Jest więc nieco inaczej niż na "Spadework". Ten specyficzny klimat albumu poprzedniego tu niemal nie występuje i tym razem nikt ekipie WARDRUM nie zarzuci braku powerowej mocy.
Wysokiej klasy kompozycje są jednak mniej poetyckie i zdecydowanie mniej epickie i oczarowani tym co Kosta Vreto i Piero Leporale w duecie stworzyli na debiucie mogą tym razem być z lekka zdezorientowani.
Niemniej po tej lekkiej dezorientacji przychodzi refleksja - to kolejny doskonały album zespołu, który szturmem błyskawicznie wdarł się na sam szczyt power metalowej czołówki europejskiej.


Ocena: 9/10

25.04.2012
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Wardrum - Messenger (2013)

[Obrazek: R-5396630-1392328100-5304.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Shelter 04:04
2. The Messenger 03:32
3. Lady Jane Grey 05:08
4. Phoenix 04:20
5. After Forever 04:46
6. Looking Back 03:32
7. Travel Far Away 04:12
8. Oceans 04:10
9. Red Ruby Heart 05:40
10.Deceiver 03:54
11.Broken 04:54
12.Vengeance 04:39
13.Rebirth 05:40
14.Four Seasons 04:32

Rok wydania: 2013
Gatunek: Power Metal
Kraj: Grecja

Skład zespołu:
Yannis Papadopoulos - śpiew
Kosta Vreto - gitara, śpiew
Kostas Skandalis - bas
Stergios Kourou - perkusja


Pracowity Kosta Vreto prezentuje 4 listopada 2013 kolejny, trzeci już album WARDRUM, ponownie nakładem Steel Gallery Records. Tym razem, jak i poprzednio, prezentuje mieszankę klasycznych rycerskich powerowych kompozycji i utworów nieco bardziej progresywnych z wybornym wokalem Yannisa Papadopoulosa.

Och, Shelter to ten porywający, epicki WARDRUM. Coś pięknego, coś poruszającego, gdy Kosta gra w tym swoim rytmie, płynnie i gdy gra to wirtuozerskie solo. Kosta Vreto to Axeman przez trzy razy większe a niż A! Do tego te jego duety z Yannisem... Magia WARDRUM. W The Messenger mocniej, bardziej surowo, z odrobiną klasycznego Us Power i tu Papadopoulos włącza tę swoją drapieżną chrypkę i jest porażający w refrenach.

Lady Jane Grey to ta bardziej progresywna strona grupy. Ta opowieść jest poprowadzona z teatralną precyzją, inaczej też gra Kosta Vreto korzystając z gęstego, niemal pierwszoplanowego basu. Spokojnie, rytmicznie, może nawet przy lekko przyćmionych światłach tej teatralnej rampy. Tu nastawienie na stworzenie klimatu jest najważniejsze i się to udaje.
Potem przepiękny, zwiewny melodic power metal w Phoenix - Kosta gra tu urocze proste pierwsze solo, ale ile trzeba inwencji, by taka prostota zachwyciła. Refren doskonały, ciepły i polatujący ku niebu.
Tak na marginesie... Po raz drugi  Yannis Papadopoulos momentami przyćmiewa Vreto, ale to dobrze, bardzo dobrze. Dwóch takich genialnych utalentowanych wykonawców w jednym zespole to ogromny atut.
After Forever jest powalający. To ten WARDRUM lżejszy, speedowy i ultra melodyjny. Kosta jest mistrzem w rozgrywaniu takich kawałków i to, co chwilami tu wyczynia na gryfie, jest zdumiewające i wcale nie mam na myśli solówki.
Looking Back jest znacznie wolniejszy, ciężej zagrany i ma wyraźne cechy progresywne w bardzo udanej melodii. Praktycznie całość opiera się na punktującej grze gitarzysty i mocno dominującego całość śpiewu. Jaka duma, jaka pompa w szybkim Travel Far Away, jak tu atakuje wysoko Yannis! Moc, absolutna moc w melodyjnej oprawie, bo melodia jest wspaniała.
Cichym, chociaż dobrze słyszalnym bohaterem "Messenger" jest Stergios Kourou. To nie tylko doskonały technicznie, finezyjny i kreatywny perkusista, ale także autor tekstów kompozycji z tej płyty. VIP WARDRUM od zawsze.
Warto posłuchać jak gra w kolejnym, niemal romantycznym killerze power metalowym Ocean.
Red Ruby Heart rozpoczynający od kunsztownego wstępu na gitarze akustycznej rozwija się jako mocno akcentowany przez Vreto numer progressive aktorsko zaśpiewany przez Papadopoulosa. Epicko i z niszczącym refrenem.
Po nim rozbujany, dramatyczny w riffach, niemal monumentalny Deceiver w tym ulubionym przez Kosta umiarkowanie szybkim tempie. Wspaniałe!
Broken jest pełen emocjonalnego śpiewu i spokojnych finezyjnych zagrywek Kosta Vreto, natomiast Vengeance zdecydowanie najbardziej progresywny na płycie z zachowaniem nacisku na jasno wyrażoną melodię. Tu wokale Yannisa są bardzo plastyczne, chyba najbardziej na całej płycie. Rebirth ma coś z tego co najlepsze w amerykańskim progressive power - zapewne te zdystansowanie, pozorny chłód w wykonaniu kolejnej fantastycznej melodii. Jakieś śladowe elementy neoklasyki w szkielecie riffowym też można usłyszeć.
Na zakończenie w Four Seasons Yannis Papadopoulos w pierwszej części prezentuje porażający a capella (oklaski na stojąco!), a potem jeszcze raz WARDRUM czaruje w przecudownym epickim power metalowym songu.
Lepszego zakończenia tego albumu nie można sobie wymarzyć.

Brzmieniowo ten album jest podobny do poprzednika. Dosyć surowa gitara, metaliczny bas, ciężar całości umiarkowany, wyrazista, ale nie zagłuszająca nikogo perkusja oraz wyeksponowany (słusznie!) wokalista. Kosta Vreto nie ulega modzie i zachowuje klasyczny "hellenic sound". Rzecz jasno całość cechuje absolutna klarowność.
Ta płyta zebrała huragan braw od fanów i recenzentów. Kto tego nie docenił, jest po prostu głuchy, albo nie ma pojęcia o melodyjnym power metalu.
Kosta Vreto, Yannis Papadopoulos, Kostas Skandalis, Stergios Kourou!


ocena: 9.9/10

new 27.10.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#4
Wardrum - Awakening (2016)

[Obrazek: R-9330560-1478771602-2150.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. The Unrepentant 04:47
2. Right Within Your Heart 04:09
3. Let the Flames Grow 04:28
4. Virtues of Humanity 04:41
5. Sometimes 03:53
6. Medusa 04:43
7. Time Is the Enemy 04:11
8. On Skies of Grey 05:33
9. Baptised in Fire 04:33
10.Shade of Hope 04:41
11.Dreams in the Dark 04:36
12.The Awakening 05:42

Rok wydania: 2016
Gatunek: Power Metal
Kraj: Grecja

Skład zespołu:
Yannis Papadopoulos - śpiew
Kosta Vreto - gitara
Dimitris Makrantonakis - gitara
Kostas Skandalis - bas
Stergios Kourou - perkusja


Po pewnej przerwie WARDRUM w październiku 2016 roku przypomina o sobie albumem "Awakening" wydanym przez Steel Gallery Records. Ro wcześniej Kosta Vreto rozszerza skład do kwintetu, dołączając do grupy znanego gitarzystę Dimitrisa Makrantonakisa, występującego równolegle w kilku innych zespołach.


Ta płyta różni się jednak od poprzednich, różni się znacznie.
Już na samym początku WARDRUM proponuje cięższy i ostrzejszy niż poprzednio heavy/power metalowy, mocny i klasowy, ale gdyby nie znakomity agresywny śpiew Yannisa Papadopoulosa i wysoka kultura wykonania, to ten numer można by określić jako raczej typowy i powszedni.
Potem jednak dzieje się coś zupełnie innego. Gdzieś wyparowuje helleński epicki duch WARDRUM i pojawia się standardowy melodic power metal z elementami hard rocka nawet, tak jakby nagle WARDRUM zapragnął nagłego rozszerzenia grona swoich fanów o słuchaczy mainstreamowego rock/metalowego radia.
To obszar dosyć niebezpieczny... W świetnym romantycznym i dramatycznym Right Within Your Heart słychać zdecydowanie echa GALNERYUS, pewne jakby neoklasyczne motywy i jest zrobione bardzo ciekawie, ale nie wszystko tak się prezentuje. Let the Flames Grow to taki po prostu dobry melodic power metal głównego nurtu, Virtues of Humanity podobnie, przy czym tu te nowocześnie zrobione chórki są znakomite a refren, po raz kolejny żarliwy i dramatyczny, jest bardzo dobry, tyle że te skojarzenia z GALNERYUS po prostu same nasuwają się na myśl. Tyle, żeby móc konkurować z GALNERYUS nie wystarczy prymitywna elektronika na końcu i początku. Potrzeba wirtuoza instrumentów klawiszowych, a Yuhki jest tylko jeden. Piosenkowy, festiwalowy Sometimes to jedna z najsłabszych rzeczy, jakie nagrał WARDRUM i jest to bardzo pretensjonalne. Jakbym słyszał coś z legionu female fronted "power" metal band, niestety. Zgrabny, niezbyt szybki Medusa rozpada się w okolicy pop rockowego refrenu i realna moc power metalu jest tu zdecydowanie udawana. Time Is the Enemy skręca na obszary bezbarwnego melodic power EMERALD SUN, a to już bardzo niedobrze i nie ratuje tego nawet para - neoklasyczny ozdobnik gitarowy przewijający się przez cały utwór. On Skies of Grey to kolejny rock metalowy song z nudnym rozpoczęciem w stylu kołysanki i jakby progresywnym rozwinięciem, realnie nieatrakcyjny w żadnej metalowej kategorii i bardzo marnym, pozbawionym pomysłu na cokolwiek solem Vreto. Baptised in Fire na ogólnym tle wszystkiego jawi się jako dobry numer melodic power, ale w sumie zupełnie bez historii. Ileż to podobnych bujających w tym samym rytmie numerów już było na albumach z Finlandii powiedzmy? Tak, bardzo dużo. Podobnie jak poniekąd bardzo typowy melodic progressive power w Dreams in the Dark.
Na koniec wyborny w refrenie, ale powszedni w zwrotkach melodyjny heavy/power The Awakening. Jeden aktor - Yannis!
Jeden tylko killer pojawił się na tej płycie. Taki trochę chyba z dawniejszych czasów. Fenomenalny, dumny i dramatycznie pompatyczny poweer metalowy Shade of Hope, gdzie chyba jedyny raz Kosta Vreto rozdziera serce morderczo podniosłym solem. Jeden killer tej klasy w WARDRUM?  Smutne po prostu.

Szczerze mówiąc Kosta Vreto jako gitarzysta tym razem rozczarowuje. To doprawdy jest połowa jego realnych możliwości i to są najsłabsze sola, jakie grał do tej pory Guitar Hero w WARDRUM. Reszta gra tylko poprawnie. Jedyny bohater to Yannis Papadopoulos, który to, co miał zaśpiewać, to zaśpiewał fenomenalnie. Moc, zasięg, aktorska zdolność wydobywania dramatyzmu! Cały Yannis! gdyby te wszystkie numery zaśpiewał ktoś o mniejszym talencie i charyzmie, to wypadłoby to bardzo blado... Jeszcze jedna uwaga. Sound na tym albumie jest dosyć surowy, z zimnymi gitarami i głośną perkusją w stylu amerykańskim. Doskonały sound do technicznego epic power metalu dawnego WARDRUM. Nie odpowiadający potrzebom melodic power głównego nurtu. Taka jest prawda.
W marcu tego samego roku inny znany grecki zespół INNERWISH zaprezentował album "Innerwish" z podobną power metalową muzyką o przystępnych melodiach i podobnych aranżacjach i pozostawił WARDRUM daleko w tyle. Taka jest prawda.
W roku 2017 Yannis Papadopoulos opuścił WARDRUM, by skoncentrować się na występach w fińskim BEAST IN BLACK, który zrobił oszałamiającą światową karierę prezentując muzykę, jakiej Kosta Vreto i Stergios Kourou nie zdołali stworzyć dla "Awakening". W 2019 obok BEAST IN BLACK pojawił się w nowym heroicznym zespole greckim WARRIOR PATH i zdewastował po raz kolejny w epickim repertuarze.
Tymczasem WARDRUM długo pozostawał bez wokalisty, aż w końcu w roku 2019 dołączył bliżej dotąd nieznany Giorgos Margaritopoulos. Pozostaje czekać na nowe dzieło WARDRUM...


ocena: 7,5/10

new 23.06.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#5
Wardrum - Mavericks (2021)

[Obrazek: 931195.jpg?4304]

Tracklista:
1. Hunt For Survival 04:12
2. Best Of Times 05:16
3. Mavericks 05:02
4. Sands Of Time 05:53
5. Rise 03:49
6. Broken Pieces 05:40
7. Μαύρο (Ulreh’s song) 04:49
8. No One Believes 02:58
9. Raven Days 04:25
10.Promised Land 03:54
11.Sliver Of Eternity 04:26

Rok wydania: 2021
Gatunek: Power Metal
Kraj: Grecja

Skład zespołu:
Giorgos Margaritopoulos - śpiew
Kosta Vreto - gitara
Dimitris Makrantonakis - gitara
Efstratios Karagiannidis - gitara basowa
Stergios Kourou - perkusja

Pięć długich lat przyszło czekać na nową płytę WARDRUM, a na album co najmniej bardzo dobry jeszcze dłużej. Pozyskanie nowego wokalisty Giorgosa Margaritopoulosa w roku 2019 posunęły sprawę do przodu, jednak dopiero 28 maja 2021 Steel Gallery Records zaprezentuje oficjalnie LP "Mavericks".

Tym razem grupa prezentuje konceptualne dzieło oparte na noweli fantasy “Mavericks - The Story Of The Messenger" autorstwa perkusisty Stergiosa Kourou, a jak wiadomo tego typu albumy mają zawsze swoją specyfikę. Podstawa to klimat, budowanie napięcia, wysublimowane aranżacje... Istotnym elementem są plany dalsze, często symfoniczne, tu jednak takiego nie ma i zasadniczo wszystko opiera się o kunszt gitarzystów, a tego przecież im odmówić nie można. Charakteryzując ten album można by go określić jako "epic progressive melodic power metal". Epic ponieważ jest to stylistyka greckiej epiki metalowej, pełnej dostojeństwa, dumy i pewnej surowości muzycznego przekazu. Progressive, gdyż na pewno ten element tu występuje w aranżacjach partii obu gitar i ich współdziałania z wokalem oraz momentami trudniejszych w odbiorze melodii. Ta dawka progresywności jest jednak dozowana z umiarem, no może poza zdecydowanym w formie progresywnej Raven Days, przypominającym kompozycje grup amerykańskich. Melodic zaś z powodu jednak wyraźnego nastawienia na melodię, szczególnie refrenów, pełnych dramatyzmu, emocji i tu można by długo wyliczać, ale na pewno prymat dzierży ten porywający i przeszywający z Promised Land, kompozycji tak naprawdę stanowiącej właściwie muzyczne zwieńczenie tego albumu. A może się mylę, może to Μαύρο (Ulreh’s song) jest najwspanialszym prezentem od WARDRUM na tej płycie. Zjawiskowe... zjawiskowe... Piękne, łagodniejsze i romantyczne są melodie Sliver Of Eternity, Hunt For Survival i Mavericks tu słychać echa tego pełnego zwiewności nieodpartego uroku power metalu WARDRUM z pierwszych lat działalności nagraniowej. I jakże chwyta za serce zagrany niezbyt szybko Rise. Brawurowa gra Guitar Hero Kosta Vreto w jego rozpoznawalnym stylu jest doskonale słyszalna w dynamicznych Best Of Times (wspaniały refren!).
No i jeszcze Giorgos Margaritopoulos. Talent nieodkryty przez dwie dekady, absolutnie niesłusznie i chwała dla Kosta Vreto, że zaprosił do zespołu tego wokalistę. Wyborny głos w wyższych, bardzo czysto śpiewanych rejestrach, ogromny ładunek aktorskiego dramatyzmu w interpretacjach, po prosta klasa światowa. Jest idealnie wpasowany w klimat tej opowieści, sam dodatkowo ubarwia to innym stylem śpiewania w balladowym, opartym o akustyczne gitary No One Believes. Efstratios Karagiannidis, nowy basista, bardzo dobrze wpasował się w tę ekipę i jego metaliczny bas, chociażby w Mavericks jest wyśmienity. Maestria wykonania tych wszystkich kompozycji jest niepodważalna, podobnie jak klasyczny sound WARDRUM, zdominowany przez dosyć ostre gitary. Bezspornie w pełni trafiona stylistyka realizacji brzmienia całości.


"Maverick" to muzyka, która jest przyswajalna natychmiast, ale która możliwa w pełni do docenienia może za pierwszym razem. Odkrywa coś nowego za każdym następnym przesłuchaniem.
WARDRUM wychodzi z cienia, a może nawet z niebytu jako ponownie pierwszoplanowy grecki zespół w kategorii power metal.
Triumfalny, pełen pasji i elegancji powrót WARDRUM. Wspaniały album, wspaniały Kosta Vreto i cały zespół!


ocena: 10/10

new 10.05.2021

Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Steel Gallery Records
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości