Remembrance
#1
Remembrance - Fall, Obsidian Night (2010)

[Obrazek: R-2305705-1275739447.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Ageless Fever 07:05
2. Stone Mirrors 09:25
3. The Omen 07:05
4. Our Memories Are Made of Stones 04:33
5. Ice Cold Conscience 08:31
6. Winter Tides 07:52
7. Obsidian 06:50

Rok wydania: 2010
Gatunek: Doom/Death/Gothic Metal
Kraj: Francja

Skład zespołu:
Matthieu Sachs - śpiew, gitara
Carline Van Roos - bas, śpiew, instrumenty klawiszowe, programowanie
Norman Müller - perkusja

Francja, jeśli chodzi o wysublimowane formy metalowego grania, nieustannie zadziwia.
Trzecia płyta grupy, określanej czasem jako reprezentującej gatunek funeral doom/death metal także mnie zadziwiła.
Nie brak mi niczego...
Ciężar, smutek, tło. Wyborne to wszystko i nieubłaganie dążące do końca.
Funeral doom? Nie, przynajmniej nie ten minimalistyczny, bo tu jest bogactwo dźwięków.
Pianino i przepotężny grobowy growl, kobiecy wokal i riffy ciężkie jak grobowa płyta.
Wolno, dostojnie toczy się Ageless Fever, rozkwitając co chwila nowym motywem zbudowanym na gruzach poprzedniego.
Ashes to ashes, dust to dust...
Kolejne piękne intro w Stone Mirrors gitarowy motyw przeszywający serce na tle pianina, melorecytacja i duch SATURNUS, tak SATURNUS właśnie w tym malowaniu rozpaczą i bezbrzeżnym smutkiem. Ten smutek opustoszałego cmentarza zasypanego jesiennymi liśćmi na próżno usiłuje przedstawić zastęp gothic metalowych zespołów... tu zaś nie brak mi niczego.
Niesamowity The Omen, po prostu niesamowity i kwintesencja melodyjnego doom/death. Jest w tym smutku gdzieś promyczek nadziei... może w klawiszach, a może w tym akustycznym fragmencie na końcu, jakby żywcem wyjętym z tęsknych pieśni rosyjskich?
W zasadzie instrumentalny Our Memories Are Made of Stones to Most Tęczowy do drugiej części albumu. Ice Cold Conscience z ambientowym tłem to zagubiony w pustej przestrzeni welon Mojej Martwej Narzeczonej, której niedane było go włożyć.
Teraz chłodny wiatr toczy go gdzieś w dal bez kresu.
Winter Tides... This is the end of all, ale czy na pewno? Hipnotyczny motyw główny gdzieś momentami rozpływa się we mgle i odejściu od muzyki na rzecz wysublimowanej emocji i tym bardziej wstrząsające są powroty gitary, także i tej akustycznej na końcu.
Obsidian na koniec wydaje się bardzo delikatny i tu czeka się na żeński wokal, a gdy się pojawia, to jakby gitara przestaje mieć znaczenie. Ukojenie, uspokojenie, ostatnie tchnienie. Światło i Brama. Nie takie jednak jak w Undressed TIAMAT.
Inne, nieokreślone.
Nic tu nie ma na tej płycie ponad 10 minut, żadnego przeciągania, dłużących się w nieskończoność wybrzmiewań i mielenia w kółko tego samego. Owszem poszczególne kompozycje opierają się o motyw główny, ale wariacje na jego temat są zmienne i płynnie przechodzą jeden w drugie. Trudno wybrać jakichś faworytów, może i dlatego, że wszystko to tworzy zamkniętą całość. Do tego, jakie to wszystko poetyckie... nastrój niezwykły, uroczysty i posępny, ale nie przytłaczający. Za to na pewno refleksyjny.
Jeszcze jedno. Uniknęli brutalności. Brutalność w metalu staje się powoli normą, szczególnie w takim. Tu tego nie ma i bardzo dobrze, chociaż muzyka jest przecież ciężka.
Przechodzenie od smutku do smutku kapitalne.
Wycyzelowane w szczegółach i niuansach brzmienie, nieustannie ciężkie, ale z ładnie rozplanowanym tłem, pełna wyczucia gra perkusisty i klawisze mniej nachalne, niż w dark/gothic - lekko pastelowe, trochę ambientowe i wbudowane w to wszystko w sposób jakże delikatny.

Nie brak mi niczego...
Album absolutnie doskonały w kategorii melodic doom/death/gothic.
Absolutnie.


Ocena: 10/10

Memorius
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości