06.07.2020, 17:01:18
Veonity - Sorrows (2020)
tracklista:
1.Broken 01:15
2.Graced or Damned 05:48
3.Back in to the Dark 05:06
4.Blinded Eyes Will See 05:01
5.Where Are Memories Used to Grow 04:43
6.Acceptance 04:21
7.Free Again 04:45
8.Center of the Storm 04:47
9.War 05:01
10.Fear of Being Alive 06:03
rok wydania: 2020
gatunek: power metal
kraj: Szwecja
skład zespołu:
Anders Sköld - śpiew, gitara
Samuel Lundström - gitara
Kristoffer Lidre - gitara basowa
Joel Kollberg - perkusja
oraz:
Jonas Heidgert - śpiew ("Where Are Memories Used to Grow")
21 sierpnia 2020 VEONITY debiutuje w barwach kolejnej znanej wytwórni, tym razem włoskiej Scarlet Records.
Jest to na pewno wydarzenie istotne, bo zespół stanowi od kilku lat nieodłączny element szwedzkiej sceny power metalowej, choć album poprzedni ("Legend of The Starborn"), był nieco rozczarowujący.
Tym razem wszystko zaczyna się od smutnego intro Broken i jest inaczej, jest inny klimat, także dalej. To nie do końca jest już ten typowy epic europower metal, jaki grali wcześniej. Tytuł płyty nie jest przypadkowy i te nostalgiczne i melancholijne motywy stanowią osnowę Graced or Damned. Tyle że gdy wokal Anders Sköld jest wyższy, to trochę to przypomina jednak niemiecki power z kiskepodobnym śpiewem. Jest dramatyzm, taki melodyjny w dosyć wolno zagranym Back in to the Dark, jest także wyrazista melodia i prosty refren w prawie radiowej konwencji. Lekki i zagrany z wdziękiem Blinded Eyes Will See jest sympatyczny, niezależnie od tego, że zasadnicza melodia to jest już niesamowicie wyeksploatowana przez inne grupy z kręgu melodic power metal...
Tu nasuwa się bardzo ważna refleksja. VEONITY za bardzo miesza power metalowe podgatunki. Raz pojawiają się skoczne motywy z terytorium HELLOWEEN i jego naśladowców, to znowu melancholijne akcenty typowe dla EXCALION, to znowu coś z ze szwedzkiej przebojowości przynależnej w swoim czasie DREAMLAND. Może nawet pojawia się włoski progressive melodic power, w co tu dużo mówić, znakomitych partiach klawiszowych, no i w Where Are Memories Used to Grow całościowo, gdzie zaśpiewał Jonas Heidgert z DRAGONLAND. Słychać Włochy, po prostu Włochy. Jeden raz tak wyraziście, bo już Acceptance to stylowo kompozycja znowu stanowiąca mix DREAMLAND i EXCALION i chyba średnio udana próba wejścia na obszary późnego NOCTURNAL RITES.
Anders Sköld jest momentami zanadto manieryczny i ten radiowy styl w opcji "Sturm und Drang" (jak bardzo to słychać w niezłym w sumie Fear of Being Alive na koniec) wydaje się preferowany nieco na siłę. Jest przystępnie, jest mainstreamowo, ale ten wokalista naprawdę śpiewał już lepiej. Center of the Storm jest przykładem, że można było zaśpiewać to inaczej i dać słuchaczom bardzo numer o lekko heroicznym odcieniu. Jak zwykle solidna robota gitarowa i dobra gra sekcji rytmicznej, która przy tych wolniejszych tym razem i mniej dynamicznych kompozycjach ma mniej do powiedzenia niż nawet na poprzedniej płycie.
Pewne kompozycje są zupełnie nieinteresujące, jak Free Again, przypominająca kolejny naiwny klon HELLOWEEN. Na takich numerach poległ w swoim czasie INSANIA (Stockholm) i jeśli tak się bardziej tej płycie przysłuchać, to jest tu bardzo dużo z tej nieokreśloności INSANIA właśnie z ostatniej płyty. Z kolei bardziej zadziorny zaczyna się bardzo dobrze, ale czar pryska w dalszej części i dostajemy potem coś na kształt mixu SONATA ARCTICA ze środkowego okresu i lajtowego potraktowania stylu SABATON. Ogólnie numer niewykorzystanych możliwości.
Co zachwyca? Produkcja. Wyborne jest to brzmienie, o odpowiednim ciężarze, doskonałej selektywności i wzorcowym ustawieniu instrumentów przestrzeni. Wokal doskonale słyszalny i to bez wrażenia wysuwania go na plan pierwszy na siłę. Plany klawiszowe zrobione na poziomie ekstraklasy światowej. Po raz kolejny Ronny Milianowicz i Tony Lindgren pokazali, jak się powinno realizować w studio albumy z taką muzyką!
Power metalu jako takiego mniej niż zazwyczaj, sporo wycieczek w kierunku klasycznego melodic heavy metal o zabarwieniu radiowym i magii miecza i topora praktycznie nie ma. Dobra płyta w kategorii melodyjnego metalu mainstreamowego, gdzieś pomiędzy Szwecją, Finlandią a Włochami, ale porywa, nie wstrząsa w żadnej z kompozycji, gładkich wypolerowanych i ułożonych w każdej sekundzie. Melodie trudno uznać za oryginalne, rzuca się w oczy brak chwytającej za serce ballady metalowej, której można by tu było oczekiwać. Podsumowując - wyjście do szerszej publiczności niż dotychczas, ale to nie jest przebojowość metalowa na miarę DYNAZTY.
ocena: 7/10
new 6.07.2020
przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Scarlet Records
Pewne kompozycje są zupełnie nieinteresujące, jak Free Again, przypominająca kolejny naiwny klon HELLOWEEN. Na takich numerach poległ w swoim czasie INSANIA (Stockholm) i jeśli tak się bardziej tej płycie przysłuchać, to jest tu bardzo dużo z tej nieokreśloności INSANIA właśnie z ostatniej płyty. Z kolei bardziej zadziorny zaczyna się bardzo dobrze, ale czar pryska w dalszej części i dostajemy potem coś na kształt mixu SONATA ARCTICA ze środkowego okresu i lajtowego potraktowania stylu SABATON. Ogólnie numer niewykorzystanych możliwości.
Co zachwyca? Produkcja. Wyborne jest to brzmienie, o odpowiednim ciężarze, doskonałej selektywności i wzorcowym ustawieniu instrumentów przestrzeni. Wokal doskonale słyszalny i to bez wrażenia wysuwania go na plan pierwszy na siłę. Plany klawiszowe zrobione na poziomie ekstraklasy światowej. Po raz kolejny Ronny Milianowicz i Tony Lindgren pokazali, jak się powinno realizować w studio albumy z taką muzyką!
Power metalu jako takiego mniej niż zazwyczaj, sporo wycieczek w kierunku klasycznego melodic heavy metal o zabarwieniu radiowym i magii miecza i topora praktycznie nie ma. Dobra płyta w kategorii melodyjnego metalu mainstreamowego, gdzieś pomiędzy Szwecją, Finlandią a Włochami, ale porywa, nie wstrząsa w żadnej z kompozycji, gładkich wypolerowanych i ułożonych w każdej sekundzie. Melodie trudno uznać za oryginalne, rzuca się w oczy brak chwytającej za serce ballady metalowej, której można by tu było oczekiwać. Podsumowując - wyjście do szerszej publiczności niż dotychczas, ale to nie jest przebojowość metalowa na miarę DYNAZTY.
ocena: 7/10
new 6.07.2020
przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Scarlet Records
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"