04.08.2020, 08:52:03
Vanishing Point - Dead Elysium (2020)
Tracklista:
1. Dead Elysium 07:01
2. Count Your Days 06:15
3. To the Wolves 05:56
4. Salvus 05:16
5. The Fall 05:20
6. Free 07:12
7. Recreate the Impossible 05:57
8. Shadow World 04:36
9. The Healing 06:02
10.The Ocean 06:00
Rok wydania: 2020
Gatunek: progressive melodic metal
Kraj: Australia
Skład zespołu:
Silvio Massaro - śpiew
Chris Porcianko - gitara
James Maier - gitara
Gaston Chin - gitara basowa
Damien Hall - perkusja
1. Dead Elysium 07:01
2. Count Your Days 06:15
3. To the Wolves 05:56
4. Salvus 05:16
5. The Fall 05:20
6. Free 07:12
7. Recreate the Impossible 05:57
8. Shadow World 04:36
9. The Healing 06:02
10.The Ocean 06:00
Rok wydania: 2020
Gatunek: progressive melodic metal
Kraj: Australia
Skład zespołu:
Silvio Massaro - śpiew
Chris Porcianko - gitara
James Maier - gitara
Gaston Chin - gitara basowa
Damien Hall - perkusja
VANISHING POINT zapowiadał nowy album już w roku 2018 i obietnicy dotrzymał w 2020. Na 28 sierpnia zapowiadana jest przez AFM Records premiera "Dead Elysium" i po raz pierwszy będzie można usłyszeć także nową sekcję rytmiczną Chin/Hall. Przede wszystkim jednak można usłyszeć to, nad czym Australijczycy pracowali przez ostatnie lata. Nie było jasne, jaki kierunek zostanie obrany i czy grupa ponownie uśmiechnie się do szerszego grona fanów mocnego rocka.
Nie tym razem i bardzo dobrze.
VANISHING POINT przedstawia album mocny, melodyjny, ale w opcji progresywnej i kapitalnie się to zaczyna, bo tytułowy Dead Elysium to wspaniały przykład jak wejść na terytorium EVERGREY, a jednocześnie pozostać w Australii. Ta kompozycja jest wizytówką tego LP, jest także credo muzycznym całości. Ta płyta to właśnie potężnie brzmiące, nowoczesne gitary w skandynawskim stylu, świetnie zrobione plany symfoniczne w tle, no i przede wszystkim niezwykły klimat, zbudowany z dramatyzmu, mroku, specyficznej dusznej miejscami atmosfery i emocji. To muzyka dostojna, monumentalna, gdzie niepokój miesza się z nadzieją, a równocześnie te melodie są tak mocno zapadające w pamięć...
To wszystko nie miałoby tak wielkiej magii oddziaływania gdyby nie Silvio Massaro, który jest tu w życiowej formie i to jak góruje nad kruszącą nawałnicą gitar, jest po prostu godne podziwu. Ogromna dawka ekspresji, nienaganna technika, po prostu Mistrz! To, co robi w przepełnionym bolesnym dramatyzmem To the Wolves to sztuka wokalna na najwyższym z możliwych poziomów i ogólnie ta kompozycja robi po prostu piorunujące wrażenie, także w opcji planu klawiszowego.
To jest nadal w pełni rozpoznawalny VANISHING POINT, bo wystarczy posłuchać tych pięknych melodii w melancholijnych barwach w Count Your Days, no i w Salvus, który na początku wydaje się trochę mało wyrazisty, a potem po prostu rozkwita pastelowymi muzycznymi barwami. Piękny, piękny refren! Zawsze potrafili grać przebojowo, a zarazem elegancko i tu w tym stylu dają wspaniały The Fall w umiarkowanym tempie. Znowu jakieś skojarzenia z EVERGREY, z tym najlepszym, oczywiście.
Druga część albumu wydaje się nieco słabsza i od całości ogólnie odstaje jednak. Free wypełniony pomysłami, ale bez jasno zaznaczonej myśli przewodniej. Recreate the Impossible, Shadow World i The Healing wydają się być bardziej nastawione na ekspozycję elementów progresywnych niż na melodie, choć i tu są bardzo dobre refreny, a wokalny przekaz Massaro zróżnicowany i aktorski. Na sam koniec The Ocean w tej kategorii nieco trudniejszego melodic progressive jest po prostu rewelacyjny, pełen emocji i rozmachu i tak bardzo potoczysty. Zachwyca dynamika i zdecydowanie, z jakim jest to rozgrywane.
Porcianko jak zwykle gra świetnie, Maier pokazuje, że radzi sobie świetnie nie tylko w takim repertuarze jak w roku 2014. Zresztą zgranie VANISHING POINT zawsze było godne podziwu i skład z roku 2020 to także potwierdza.
Sound i produkcja są fenomenalne. Jest to pod tym względem najlepszy album VANISHING POINT i wszystko, od ustawienia perkusji po sound gitar i rozmieszczenie instrumentów w przestrzeni - jest idealne. To jedna z najlepiej wyprodukowanych płyt z melodyjnym metalem w roku 2020 i brawa dla Chrisa Porcianko jako producenta.
Jest to także najlepsza jak do tej pory płyta tego zespołu, niezwykle dojrzała w formie i muzycznej treści, klimatyczna, wyrazista i stylistycznie jednorodna. Miejscami trudna, miejscami mega przebojowa, a równocześnie wysmakowana i wysublimowana.
Warto było czekać sześć lat na nowy album tej doświadczonej ekipy z Melbourne.
Jest to także najlepsza jak do tej pory płyta tego zespołu, niezwykle dojrzała w formie i muzycznej treści, klimatyczna, wyrazista i stylistycznie jednorodna. Miejscami trudna, miejscami mega przebojowa, a równocześnie wysmakowana i wysublimowana.
Warto było czekać sześć lat na nowy album tej doświadczonej ekipy z Melbourne.
ocena: 9,3/10
new 4.08.2020
Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni AFM Records
new 4.08.2020
Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni AFM Records
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"