13.08.2020, 20:25:56
Rhapsody - Legendary Tales (1997)
Tracklista:
1. Ira Tenax 01:13
2. Warrior of Ice 05:58
3. Rage of the Winter 06:09
4. Forest of Unicorns 03:26
5. Flames of Revenge 05:33
6. Virgin Skies 01:22
7. Land of Immortals 04:50
8. Echoes of Tragedy 03:35
9. Lord of the Thunder 05:33
10.Legendary Tales 07:51
10.Legendary Tales 07:51
Rok wydania: 1997
Gatunek: Symphonic/Melodic Power Metal
Kraj: Włochy
Skład zespołu:
Fabio Lione - śpiew
Luca Turilli - gitara
Daniele Carbonera - perkusja
Alex Staropoli - instrumenty klawiszowe
oraz
Robert Hunecke - gitara basowa
Sascha Paeth - gitara basowa, gitara akustyczna
i Goście
oraz
Robert Hunecke - gitara basowa
Sascha Paeth - gitara basowa, gitara akustyczna
i Goście
Przypominanie powszechnie znanych faktów historycznych chyba nie ma sensu. Po prostu w październiku 1997 niemiecka wytwórnia Limb Music wydała debiut szerzej nieznanej w Europie debiutującej formacji RHAPSODY z Fabio Lione (kto jest, pytano?) i Luca Turilli (taki gitarzysta w Italii?) i nic już w melodyjnym power metalu na świecie nie było takie samo.
Jest oczywiste, że jak by na ten album nie spojrzeć, to ma on kluczowe znaczenie w kilku aspektach. Po pierwsze rozpoczął triumfalny marsz włoskich grup metalowych ku szczytom, jakie zajmuje ten kraj obecnie i nikt już z lekceważeniem nie mówił o "italo disco z San Remo". Po drugie - ta płyta stała się początkiem realnego zainteresowania symfonicznym metalem na neoklasycznym fundamencie, który potem podzielił się na kilka odmian, w tym najbardziej klasyczny flower fantasy power, nie tylko we Włoszech. Album ten również wskazał wielu zespołom kierunek na odrodzenie grania epickiego, heroicznego, przywrócenie roli mieczy i smoków w metalowej muzyce. Na pewno także wyjawił możliwość jeszcze pełniejszego, niż choćby u Malmsteena, zakotwiczenia metalu na fundamencie muzyki klasycznej, także barokowej i już nie tylko wagnerowskie wpływy w MANOWAR miały decydujące znaczenie. No i wreszcie sam RHAPSODY wykreował jego członków na Herosów wielbionych przez miliony na całym świecie, także i później gdy przyszły gorsze dla nich lata.
Posępne lata zazwyczaj nieudanych poszukiwań nowych metalowych dróg minęły w dużej mierze dzięki właśnie takim zespołom jak RHAPSODY, a wielu było już zmęczonych powielaniem death i thrash metalowej sztampy i oczekiwało czegoś innego, nawet za cenę zdjęcia metalowego ciężaru, także glanów i skórzanych kurtek z naszywkami KREATOR i DEICIDE.
Jest oczywiste, że jak by na ten album nie spojrzeć, to ma on kluczowe znaczenie w kilku aspektach. Po pierwsze rozpoczął triumfalny marsz włoskich grup metalowych ku szczytom, jakie zajmuje ten kraj obecnie i nikt już z lekceważeniem nie mówił o "italo disco z San Remo". Po drugie - ta płyta stała się początkiem realnego zainteresowania symfonicznym metalem na neoklasycznym fundamencie, który potem podzielił się na kilka odmian, w tym najbardziej klasyczny flower fantasy power, nie tylko we Włoszech. Album ten również wskazał wielu zespołom kierunek na odrodzenie grania epickiego, heroicznego, przywrócenie roli mieczy i smoków w metalowej muzyce. Na pewno także wyjawił możliwość jeszcze pełniejszego, niż choćby u Malmsteena, zakotwiczenia metalu na fundamencie muzyki klasycznej, także barokowej i już nie tylko wagnerowskie wpływy w MANOWAR miały decydujące znaczenie. No i wreszcie sam RHAPSODY wykreował jego członków na Herosów wielbionych przez miliony na całym świecie, także i później gdy przyszły gorsze dla nich lata.
Posępne lata zazwyczaj nieudanych poszukiwań nowych metalowych dróg minęły w dużej mierze dzięki właśnie takim zespołom jak RHAPSODY, a wielu było już zmęczonych powielaniem death i thrash metalowej sztampy i oczekiwało czegoś innego, nawet za cenę zdjęcia metalowego ciężaru, także glanów i skórzanych kurtek z naszywkami KREATOR i DEICIDE.
Pojawiło się także nowe pokolenie, którego ani death, ani thrash nie ruszał, a doom metal nie pozwalał im być radosnymi i szczęśliwymi.
I RHAPSODY dał rozmach, przepych aranżacyjny, dał piękne heroiczne melodie i fantastyczne wokale Lione oraz kunszt pozostałych instrumentalistów. To już nie był metal nagrywany w jakimś obskurnym studio we trzech, siłami całego i samego zespołu. Tu w chórach i instrumentarium niemetalowym pojawia się kilkunastu gości, w tym Manuel Staropoli i nawet Sascha Paeth jako basista, mandolinista i z gitarą akustyczną.
I są te Legendarne Opowieści o operowym rozmachu jak Warrior of Ice, prowadzone w dynamicznych tempach i z kapitalnie wykorzystanymi cytatami z muzyki klasycznej. A przecież to jest w pełnym tego znaczeniu power metal i gitara grzmi gdy trzeba z wystarczającą mocą. Ciepło i elegancja Rage of the Winter rozpędza mroźne wichry i rozmach jest ogromny, doprawdy symfoniczny, a w Forest of Unicorns wreszcie pojawiają się po latach Jednorożce i nie gorsze to jest na pewno od songów bardów z BLIND GUARDIAN. A na pewno znacznie bardziej wysublimowane i jaka energia, jaka melodic power metalowa akcja w znakomitym Flames of Revenge, jak to dumnie pędzi do przodu! Zwiewny pełen słońca, radosny Land of Immortals jest przykładem, jednym z pierwszych zresztą na encyklopedyczny heroic flower power i to do dziś pozostaje najlepszy wzór takich kompozycji. Łagodność heroicznego songu Echoes of Tragedy zachwyca tak w opcji śpiewu Lione jak i potężnych chórów, przypominających te, które można było usłyszeć w kompozycjach MANOWAR. Uroczyste, z fanfarami. Tak, fanfary to na tej płycie Moc i to słychać w Lord of the Thunder, w sumie kompozycji trudniejszej, z elementami progresywnymi, ale z bardzo wyrazistą główną linią melodyczną. Rozmach, mnóstwo drobnych wartości, szybkich kroczków... To wymagało mnóstwo pracy.
I RHAPSODY dał rozmach, przepych aranżacyjny, dał piękne heroiczne melodie i fantastyczne wokale Lione oraz kunszt pozostałych instrumentalistów. To już nie był metal nagrywany w jakimś obskurnym studio we trzech, siłami całego i samego zespołu. Tu w chórach i instrumentarium niemetalowym pojawia się kilkunastu gości, w tym Manuel Staropoli i nawet Sascha Paeth jako basista, mandolinista i z gitarą akustyczną.
I są te Legendarne Opowieści o operowym rozmachu jak Warrior of Ice, prowadzone w dynamicznych tempach i z kapitalnie wykorzystanymi cytatami z muzyki klasycznej. A przecież to jest w pełnym tego znaczeniu power metal i gitara grzmi gdy trzeba z wystarczającą mocą. Ciepło i elegancja Rage of the Winter rozpędza mroźne wichry i rozmach jest ogromny, doprawdy symfoniczny, a w Forest of Unicorns wreszcie pojawiają się po latach Jednorożce i nie gorsze to jest na pewno od songów bardów z BLIND GUARDIAN. A na pewno znacznie bardziej wysublimowane i jaka energia, jaka melodic power metalowa akcja w znakomitym Flames of Revenge, jak to dumnie pędzi do przodu! Zwiewny pełen słońca, radosny Land of Immortals jest przykładem, jednym z pierwszych zresztą na encyklopedyczny heroic flower power i to do dziś pozostaje najlepszy wzór takich kompozycji. Łagodność heroicznego songu Echoes of Tragedy zachwyca tak w opcji śpiewu Lione jak i potężnych chórów, przypominających te, które można było usłyszeć w kompozycjach MANOWAR. Uroczyste, z fanfarami. Tak, fanfary to na tej płycie Moc i to słychać w Lord of the Thunder, w sumie kompozycji trudniejszej, z elementami progresywnymi, ale z bardzo wyrazistą główną linią melodyczną. Rozmach, mnóstwo drobnych wartości, szybkich kroczków... To wymagało mnóstwo pracy.
Czy Legendary Tales ma coś z BLIND GUARDIAN? No oczywiście, że tak. Tyle że poziom subtelności jest nieporównywalny, nawet w tych folk rycerskich ornamentacjach krużgankowych.
Wykonanie tego wszystkiego jest tak wyborne, że poniekąd wszyscy naśladowcy z Włoch nie mieli po prostu szans wejść na taki poziom. To postawiło armię ekip z Italii w bardzo trudnym położeniu...
Za stronę produkcyjną wzięli się Sascha Paeth i Michael Rodenberg i ich robota to majstersztyk. Wśród szaro-burych albumów z muzyką tego okresu pojawił się bardzo, bardzo jasny promień. Kto słyszał, ten wie - perfekcja i tyle w każdym aspekcie.
Album pod każdym względem klasyczny i niesamowicie wpływowy. Zapewne jeden z najbardziej wpływowych albumów w historii muzyki metalowej.
ocena: 9,8/10
new 13.08.2020
Wykonanie tego wszystkiego jest tak wyborne, że poniekąd wszyscy naśladowcy z Włoch nie mieli po prostu szans wejść na taki poziom. To postawiło armię ekip z Italii w bardzo trudnym położeniu...
Za stronę produkcyjną wzięli się Sascha Paeth i Michael Rodenberg i ich robota to majstersztyk. Wśród szaro-burych albumów z muzyką tego okresu pojawił się bardzo, bardzo jasny promień. Kto słyszał, ten wie - perfekcja i tyle w każdym aspekcie.
Album pod każdym względem klasyczny i niesamowicie wpływowy. Zapewne jeden z najbardziej wpływowych albumów w historii muzyki metalowej.
ocena: 9,8/10
new 13.08.2020
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"