Enemy Inside
#2
Enemy Inside - Seven (2021)

[Obrazek: 8e89747e-b3cf-48ea-a53e-19c2b2eb59c2.jpg]

Tracklista:
1. Crystallize
2. Alien
3. Release Me
4. Break Through
5. In My Blood
6. Bulletproof
7. Seven
8. Black Butterfly
9. Black And Gold
10. Dynamite
11. Crush

Rok wydania: 2021
Gatunek: Modern/Gothic Metal
Kraj: Niemcy

Skład:
Nastassja Giulia - śpiew
Evan K - gitara
Dave Hadarik - gitara
Dominik Stotzem - bas
Feli Keith - perkusja


ENEMY INSIDE powraca po 3 latach koncertowania i teledysków z kolejnym albumem, bez zmian w składzie i bez zmiany wytwórni. Rock of Angels Records zaplanował premierę drugiej płyty na 27 sierpnia 2021 roku.

Skład bez zmian i tak też jest z muzyką, ponownie 11 hitów, ponownie inspiracje WITHIN TEMPTATION i EVANESCENCE i lekki i zwiewny Crystallize nie ustępuje niczym hitom z debiutu. Tak jak poprzednio duet gitarzystów daje raczej skromne ozdobniki, nie burząc prostoty kompozycji i nie atakując młodzieży ostrymi natarciami na dwie gitary, takim zapędom Evan K daje upust w MYSTIC PROPHECY i tam pokazuje cały swój talent.
Tutaj gwiazdą jak w każdym takim zespole jest wokalistka i tak jak na debiucie nie ma tutaj kompletnie nic do zarzucenia, bez problemu przebija się przez ścianę gitar i mocną sekcję rytmiczną. Tym razem jednak momentami za bardzo zbliżają się do AMARANTHE i ostatniej płyty METALITE i JADED STAR i idą za bardzo w stronę niezbyt interesującego niemetalu LACUNA COIL z syntezatorami i Alien wypada bardzo słabo. Z tych eksperymentów najlepiej wypada Bulletproof, w którym przypominają sobie, że są metalowe instrumenty i raczą ciekawym solem. AMARANTHE jest też w Release Me, ale wypadają tutaj znacznie lepiej mimo rapowania. Wszystko ratuje tutaj wyborny refren. Są i dobre, ale standardowe dla gatunku In My Blood, w którym próbują urozmaicać agresywnymi orkiestracjami i breakdownami, Dynamite i lepiej wypadają w delikatniejszych Black and Gold przy gitarach akustycznych i kończącym album Crush. Ładną i skromnie zaaranżowaną balladą jest też Break Through i tutaj elementy elektroniczne nie są tak nachalne. Bardzo dobry jest Seven z bardzo przestrzennym, koncertowym refrenem, który wybornie prowadzi Nastassja Giulia, a najlepszy Black Buttefly. Tutaj zespół działa jak dobrze naoliwiona maszyna, jest pełne zrozumienie pomiędzy muzykami, ładunek emocji wokalistki jest dewastujący, tak jak piękny, piękny refren i cudowne, niesłychanie płynne przejścia. Piękny pokaz wokalny i współpracy całej grupy. Szkoda, że nie ma więcej właśnie takich kompozycji.

Za brzmienie ponownie odpowiada Henrik Udd. Absolutnie bez zarzutu.
Tym razem zespół postanowił poeksperymentować i spróbować różnych rzeczy i aranżacji. Nie zawsze to się sprawdza i znacznie lepiej wypadają bez eksperymentów jak w Black Butterfly, niż kiedy próbują bawić się niezbyt odkrywczo elektroniką jak w Alien, przez co wkrada się tutaj niepotrzebny eklektyzm, co może sprawiać wrażenie płyty nierównej.
Na następnym albumie mam nadzieję więcej na Crystallize i Release Me, a przede wszystkim jak najwięcej pięknych piosenek jak Black Butterfly.
Może i mało innowacyjne, ale lepsze niezbyt nowatorskie hity niż nieinteresujący i nieświeży bajer.


Ocena: 7.7/10

SteelHammer 

Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Rock of Angels Records.
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Enemy Inside - przez SteelHammer - 13.08.2021, 00:41:14
RE: Enemy Inside - przez SteelHammer - 13.08.2021, 00:44:27

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości