20.12.2021, 12:51:20
Veonity - Elements of Power (2022)
tracklista:
1.Beyond the Realm of Reality 05:11
2.The Surge 04:49
3.Altar of Power 04:33
4.Elements of Power 05:04
5.Gargoyles of Black Steel 04:38
6.Dive into the Light 05:41
7.Facing the Water 04:55
8.Blood of the Beast 05:22
9.Curse of the Barren Plains 04:35
10.Return to the Land of Light 03:55
rok wydania: 2022
gatunek: power metal
kraj: Szwecja
skład zespołu:
Anders Sköld - śpiew, gitara
Samuel Lundström - gitara
Kristoffer Lidre - gitara basowa
Joel Kollberg - perkusja
Na 22 lutego 2022 Scarlet Records planuje premierę piątego albumu VEONITY i trzeba przyznać, że ten zespół od roku 2015 zgromadził duży dorobek artystyczny.
Z jakością bywało różnie, choć potencjał ten zespół niewątpliwie ma, co udowodnił wybornym LP "Into the Void" w 2016. Teraz po pewnym eksperymencie z częściowym odejściem od power metalu na albumie poprzednim, zespół powraca w bezpieczne obszary melodic power metalu głównego nurtu, raczej niemieckiego niż klasycznie skandynawskiego i niestety raczej z kręgu FREEDOM CALL w radosnym, nieskrępowanym tworzeniu naiwnych melodii o słonecznej, radiowej przebojowości refrenów. To słychać w Beyond the Realm of Reality (choć są tu i odległe echa zagrywek neoklasycznych). Fanfarowy Altar of Power jest takim uproszczonym połączeniem power metalu heroicznego (co jest markowane w bojowych chórkach) i niemal power rocka w pewnych fragmentach. Jest jeden spory zgrzyt w postaci refrenu z Curse of the Barren Plains i tu wypadło to fatalnie, w najgorszym możliwym niemieckim stylu. Anders Sköld zaśpiewał to ponadto wyjątkowo źle, na granicy rozpaczliwego fałszu. Natomiast w obudowanym lekkimi symfonizacjami tytułowym Elements of Power świetnie zaprezentował się gość Siegfried "The Dragonslayer" Samer z DRAGONY i szkoda tylko, że po ekscytującym początku z solem gitarowym ten utwór skręca w kierunku bardzo mainstreamowego symfonicznego power metalu. Niektóre tytuły są bardzo "metal true" (Gargoyles of Black Steel, Blood of the Beast), kryją się jednak za nimi proste ograne motywy melodic power z łagodnymi wysoko zaśpiewanymi refrenami i realnej epickości tu nie ma. Szkoda, że grupa się bardziej nie postarała o prawdziwie zapadające w pamięć refreny i melodie zwrotek, bo to co tu można usłyszeć od początku do końca jest bardzo powszednie i wyeksploatowane. Tak jak w Return to the Land of Light kiedyś grał INSANIA i robił to przeważnie lepiej, dobrze jednak, że VEONITY choć trochę nawiązuje do szwedzkiej tradycji melodic power metal. Solidnie, ale bez błysku prezentują się szybkie Facing the Water i Dive into the Light, przy czym Facing the Water w bardzo ładny sposób nawiązuje do starej rock/metalowej szkoły szwedzkiej w łagodnych rockowych partiach. Najlepsze riffy? Oczywiście te z The Surge i to jest tak naprawdę jedyny utwór w tym zakresie nawiązujący do najlepszych tradycji VEONITY. No cóż, kolejny wysoki refren jest taki sobie i pozostaje się delektować dynamiczną grą gitarzysty. I klawiszowy pasaż także bardzo dobry.
Tak w ogóle to jest koncept fantasy o walce pewnego ziomka ze złem, ale bez wgłębiania się w teksty wrażenia spójności fabuły nie ma.
Wykonanie bardzo dobre, choć może więcej w indywidualnych partiach mógł dać z siebie Samuel Lundström. Niekiedy te sola są odrobinę zbyt schematyczne.
Zrealizowna w Studio Friedman Fredrika Nordströma płyta brzmi świetnie i ustawienie perkusji jest po prostu fenomenalne, co zresztą słychać parę razy bardzo wyraźnie, gdy ten instrument jest wiodący. Ciężar ogólny wypośrodkowany i w sam raz jeśli chodzi o gitarę, mix nad wyraz klarowny, co przy takim natężeniu riffów szybkości jest bardzo istotne.
Tak, jest na tym albumie dużo pędu, dużo melodic power metalowych galopad i zgiełku, jest gęsta perkusja i trochę ciekawych dynamicznych solówek, ale jest to wszystko nad wyraz wtórne, a jeśli polatuje nad tym duch FREEDOM CALL, to i nieinteresujące. Taki trochę power metal dla odbiorcy mało wyrobionego i mało wybrednego, choć na pewno dużo lepszy od tego, czym raczy od lat FREEDOM CALL.
Tak, jest na tym albumie dużo pędu, dużo melodic power metalowych galopad i zgiełku, jest gęsta perkusja i trochę ciekawych dynamicznych solówek, ale jest to wszystko nad wyraz wtórne, a jeśli polatuje nad tym duch FREEDOM CALL, to i nieinteresujące. Taki trochę power metal dla odbiorcy mało wyrobionego i mało wybrednego, choć na pewno dużo lepszy od tego, czym raczy od lat FREEDOM CALL.
ocena: 7,5/10
new 20.12.2021
Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Scarlet Records
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"