30.06.2022, 16:54:05
Heavatar - Opus I All My Kingdoms (2013)
tracklista:
1.Replica 04:38
2.IAbracadabra 03:35
3.All My Kingdoms 04:10
4.Elysium at Dawn 04:20
5.Long Way Home 05:35
6.Born to Fly 04:19
7.Luna! Luna! 04:56
8.The Look Above 11:04
9.To the Metal 04:53
rok wydania: 2013
gatunek: power metal
kraj: Niemcy
skład zespołu:
Stefan Schmidt -śpiew, gitara
Sebastian Scharf - gitara
David Vogt - gitara basowa
Jörg Michael - perkusja
W roku 2012 w Bingen am Rhein czterech znanych muzyków niemieckiej sceny power metalowej postanowiło zagrać wspólnie "coś nowego, coś starego i coś pożyczonego". Narodził się HEAVATAR, który w zasadzie nie był traktowany jako cel sam w sobie, raczej jako projekt specjalny, poboczny i w pewnym stopniu żartobliwy, aczkolwiek bez tak często frustrującej i żenującej w takich grupach prymitywnej błazenady. Efekt tej współpracy pojawił się nakładem Napalm Records w lutym 2013 roku.
"coś nowego"
W sumie nowego niewiele, po prostu melodyjny power metal w europejskiej odmianie, rozpoznawalny jako niemiecki.
"coś starego"
Hm... w metalu nie ma rzeczy starych, są co najwyżej vintage i klasyczne. A to co tu jest stare, to jest raczej nowe...
"coś pożyczonego"
I tu zaczyna się fun, bo każdy tu pożyczył coś z patentów macierzystych zespołów. Stefan Schmidt pożyczył pewne ozdobniki neoklasyczne z VAN CANTO, no i oczywiście te rozbudowane partie wokalne o chórki i chóry, które tu są wspaniałe, zrobione przez grono doświadczonych wokalistów, którzy w różnych formacjach już to robili i nigdy nie zawiedli. Sebastian Scharf pożyczył od BRAINSTORM ten intensywny, masywny a zarazem czytelny power metalowy sound i styl gitarowy, David Vogt czyli Charles Greywolf pożyczył sympatyczny rozmach aranżacyjny i pozytywne zakręcenie z POWERWOLF, no a Jörg Michael zebrał swoje doświadczenia z tych wszystkich power i heavy bandów, w jakich grał i dał tu mocne, zdecydowanie niemieckie tło rytmiczne.
Jest ciekawie, choć gdy mijają oryginalnie zaaranżowany z neoklasyką Replica i taki przypominający styl POWERWOLF (refren!) Abracadabra, to robi się już nieco sztampowo. No na pewno jeszcze nie w przypadku znakomitego All My Kingdoms, rasowego power metalowego klimatycznego hita w średnim tempie. Tak jakoś na myśl przychodzi DARK AT DAWN, a niemal nokturnowa neoklasyczna partia instrumentalna prezentuje się wybornie. Potem sporo BRAINSTORM w szybszym, masywnym graniu o sporej dawce nośności, ale i przewidywalności w Elysium at Dawn i tak dosyć kryzysowo popadają w toporność heroiczną w Long Way Home i to nie jest dobre. Pewne echa RAGE też tego zupełnie nie ratują. Born to Fly jest bardzo dobry, może też z echami RAGE, ale pewnie w chropawej melodyjności średnio wczesnego POWERWOLF. Taki szczery, prosty i zapadający w pamięć power metalowy kawałek.
Taki bardzo wczesny BRAINSTORM w riffach to Luna! Luna! i nie byłoby nic szczególnego, gdyby nie ten refren... No trudno to opisać, trzeba posłuchać. Chyba jednak pożyczone z VAN CANTO. Świetny refren i tyle!
Gdy Niemcy grają coś przez prawie dwanaście minut, trzeba być ostrożnym i przygotowanym na wszystko. The Look Above. Na początku trochę cicho, trochę blado, potem jednak gitarzyści power metalowo zaczynają naciskać, przygniatać momentami epic doom riffami, choć zasadniczo to taka rycerska fantasy opowieść z BLIND GUARDIAN w tle, by nie uciekać się do porównań z LOGAR'S DIARY. W tych klimatach to Niemcy rzadko mają coś szczególnie interesującego do powiedzenia. Generalnie całość dla cierpliwych. Na koniec chyba postanowili bardziej wyeksponować trud i kunszt wokalny Stefana Schmidta w To the Metal, tyle że metalu tu tyle co w VAN CANTO, choć czasem się bas odzywa i coś tam jeszcze pod koniec. Takie sobie, takie sobie...
Trudno powiedzieć, czemu tak wyszło, ale w procesie produkcji przy tak starannym podejściu do mixu i masteringu instrumentów zapomniano chyba o solówkach i te często brzmią źle, jakby zupełnie nie pomyślano o ich soundzie. To razi w Long Way Home, ale przecież nie tylko tam. Poza tym jednak brzmienie jest bardzo dobre i tym bardziej wspomniany mankament nieobrobienia solówek jak należy jest słyszalny.
Album jest nierówny pod względem kompozycyjnym i to jego największy mankament. Co nie znaczy, że panowie poświęcili swój czas na darmo. Solidny album w przyjętej konwencji stylistycznego amalgamatu. W nieco odmiennym zestawieniu, już bez Charlesa Greywolfa ta ekipa powróciła w roku 2018 z nieco innym podejściem do tematu i ten album jest znacznie lepszy.
ocena: 7,9/10
new 30.06.2022
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"