ShadowStrike
#2
ShadowStrike - Traveler's Tales  (2023)

[Obrazek: 1151972.jpg?0026]

tracklista:
1.The Path Untraveled 01:43
2.Broken Hearted Journey 05:17
3.Don't Turn Back 06:02
4.Winds of Change 04:41
5.Decisive Battle 06:17
6.Premonitions 03:16
7.The Oracle 08:08
8.Miracle 05:25
9.Midsummer's End 05:16
10.The Sonneteer 04:57
11.Woodland Nights 08:22

rok wydania: 2023
gatunek: symphonic/melodic/power metal
kraj: USA

skład zespołu:
Matt Krais - śpiew, gitara
Sean Walls - gitara
Jon Krais - gitara basowa
Zachary King - perkusja
Ryan Patane - instrumenty klawiszowe


15 września nakładem własnym SHADOWSTRIKE przedstawi swój drugi album, przy czym 20 września w Japonii płytę zaprezentuje słynna wytwórnia Avalon. W składzie, który nagrał ten LP jest nowy perkusista Zak King, który pojawił się w ekipie w roku 2021.

Debiut tych Amerykanów był sensacyjny i fenomenalny i takie rzeczy to jest trudno powtórzyć, tym bardziej, że się czerpie wzorce ze szkoły włoskiej, która w ostatnich także latach, za sprawą uznanych, słynnych zespołów, ale także zupełnie nowych, bardzo wysoko postawiła porzeczkę w heroicznym fantasy melodic power metalu, także o charakterze symfonicznym.
Tu mamy na początek pompatyczne, udane intro symfoniczne The Path Untraveled, a potem szybki, encyklopedyczny dla gatunku Broken Hearted Journey, ale w opcji melodii jest to jednak już motyw mocno wyeksploatowany, zaśpiewany bardzo dobrze przez Matta Kraisa i jak zwykle znakomicie zagrany przez zespół, ale to jest po prostu dobre i jakichś większych emocji nie wzbudza. Opener umiarkowanie interesujący, więc nadzieja na hit i killer przechodzi na Don't Turn Back, który jest bardziej dramatyczny i tu faktycznie chóralny refren miażdży majestatem, a dialog klawiszy Patane i gitar jest artystycznie najwyższych lotów, całościowo jednak nie wykorzystują tych atutów wynikających z melodii refrenu i same zwrotki są mniejszego formatu. Więcej symfoniki i nieco neoklasyki w eleganckim wydaniu to Winds of Change i jest do tego po raz kolejny wyborny chór wspierający Kraisa, ale czy tak do końca jest porywający motyw heroiczny, to już kwestia dyskusyjna. Brak pomysłów na tak zapadające w pamięć melodie jak na pierwszej płycie? Chyba jednak tak, bo Decisive Battle jest bojowy i zadziorny, ale po raz kolejny to już się w podobnych melodiach słyszało, zwłaszcza z Włoch. Staranne, bogate aranżacje to wrażenie powszedniości melodii nieco zacierają, ale ogólnie ono pozostaje.
No niestety, Premonitions/The Oracle, gdzie w duecie z Mattem zaśpiewała Katie Peslis jest to prostu słaby i nadęty w symfonice, przypominając takie ścieżki dźwiękowe z tych kinowych amerykańskich filmów animowanych, których już nawet dzieci nie chcą oglądać. Fatalny centralny punkt tej płyty... Następnie mamy powrót do bardziej typowego power metalu fantasy w Miracle i tak po raz kolejny to powtórka znanych motywów, gdzieś tak kiedyś stworzonych przez RHAPSODY i potem przetworzonych po raz kolejny odtwórczo przez legion zespołów, przeważnie z Włoch. Gładko i zupełnie bez cech oryginalności. Tak trochę zaczyna nudzić ten Podróżnik w swoich opowieściach, owszem zaśpiewanych na bardzo wysokim poziomie, ale poza tym to jest jednak melodic power metal naiwny i miejscami, wstyd to powiedzieć, infantylny chwilami jak szybki i trochę fanfarowy w części instrumentalnej Midsummer's End. Pieśni barda się z całą pewnością tu spodziewać należało i jest to The Sonneteer i powiem, że wyszło blado, po prostu blado... Zupełnie bez wyrazu... Finał to jak zwykle na tego typu albumach kompozycja dłuższa, bardziej rozbudowana formalnie i tu z mocnymi akcentami symfonicznymi Woodland Nights. Uruchamiają też chóry, te jednak tym razem jakoś poza tym, że są dobre niczym nie chwytają za serce, podobnie jak i mało uporządkowana formalnie melodia główna, gdzie zasadnicza melodia po raz kolejny mocno choruje na brak oryginalności.

Tony Lindgren i Linus Corneliusson jako wybitni szwedzcy inżynierowie dźwięku podeszli do sprawy mixu i masteringu bardzo poważnie i na tyle poważnie, że usłyszeli w tym wszystkim styl włoski i w tej manierze tę muzykę zrealizowali. Tak to brzmi podobnie jak KALEDON i zespoły z tego kręgu.
Godzina melodic power w stylu fantasy. Sporo za długo jak na to, co zespół ma tu do zaoferowania. Oczywiście rozumiem, że w skali amerykańskiej tak mało kto gra, ale biorąc pod uwagę Europę i to, że do słuchacza europejskiego ten album jest także, a może przede wszystkim, skierowany, to tym razem SHADOWSTRIKE ma do zaoferowania po prostu godzinę (albo i mniej) dobrej, niczym nie wyróżniającej się muzyki, jakiej w Europie w ramach tego gatunku wychodzi co roku wiele i jednak lepszej.


ocena: 7/10

new 3.08.2023

Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości zespołu SHADOWSTRIKE
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
ShadowStrike - przez Memorius - 19.11.2019, 20:47:58
RE: ShadowStrike - przez Memorius - 03.08.2023, 18:24:13

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości