13.09.2024, 13:39:50
Stryper - When We Were Kings (2024)
Tracklista:
1. End of Days 04:20
2. Unforgivable 04:01
3. When We Were Kings 04:01
4. Betrayed by Love 04:32
5. Loves Symphony 04:15
6. Trinity 04:10
7. Rhyme of Time 04:31
8. Raptured 03:44
9. Grateful 04:01
10. Divided by Design 04:48
11. Imperfect World 03:25
Rok wydania: 2024
Tracklista:
1. End of Days 04:20
2. Unforgivable 04:01
3. When We Were Kings 04:01
4. Betrayed by Love 04:32
5. Loves Symphony 04:15
6. Trinity 04:10
7. Rhyme of Time 04:31
8. Raptured 03:44
9. Grateful 04:01
10. Divided by Design 04:48
11. Imperfect World 03:25
Rok wydania: 2024
Gatunek: Heavy Metal/Power Metal/Hard Rock
kraj: USA
Skład zespołu:
Michael Sweet - śpiew, gitara
Oz Fox - gitara, śpiew
Perry Richardson - bas
Robert Sweet - perkusjaBez zmian w składzie, wiekowy STRYPER nagrywa kolejny album, którego bez zmian zajęła się wytwórnia Frotniers Records.
Ostatni album SUNBOMB to była artystyczna porażka, ale When We Were Kings zaczyna się bardzo dobrym End of Days, który jest bezpośrednią kontynuacją pomysłów z albumu poprzedniego. I na tym niejako nawiązania do The Final Battle się niestety kończą. Niezły jest heavy metalowy Unforgivable z echami BARREN CROSS, tytułowy When We Were Kings to już arena metal z bardzo słabo zaznaczonym, rozmytym refrenem i to jest największy problem tego LP, który powtarza się w Loves Symphony oraz Rapture, od których bije generyczny heavy metal. Taki rozmyty, rockowy refren można też usłyszeć w Grateful, ale tak bezpieczny klimat pośrednio wynika też z christian metalu i trudno tutaj robić wyrzuty w kwestii aranżacji. Mogło to być jednak bardziej przebojowe i zapadające w pamięć i pokazali na The Final Battle, że to da się ze sobą pogodzić. Gdzieś zabrakło tutaj tego rycerskiego ducha albumu poprzedniego, kiedy się pojawia, to jest tylko niezły motocyklowy heavy metal Trinity. Typowy dla STRYPER i HOUSE OF LORDS Rhyme of Time jest nawet niezły, ale cięższy Divided by Design zdecydowanie kradnie tutaj show, tak jak świetny Imperfect World. Można zagrać christian metal bez przesłodzenia i z solidnym refrenem? Można!
Wszystko zostało zagrane tutaj na wysokim poziomie. Co by nie sądzić o samych kompozycjach, to od strony technicznej poziom wykonania jest równie wysoki, jak na The Final Battle, chwilami może nawet i wyższy od strony znakomitych sol gitarowych i dialogów pomiędzy Foxem i Sweetem, do których lubi się wtrącić również Richardson. Bas jest tutaj bardzo dobry, tak jak sekcja rytmiczna zresztą, ale Robert Sweet już na poprzednim LP pokazał moc.
A jak Michael Sweet? Dyspozycja wokalna znakomita, cudowne falsety, głos pełen ekspresji i z pazurem. On jest jak wino, z wiekiem coraz lepszy!
Brzmienie tak jak poprzednio zostało wykonane przez duet Danny Berniniego i Alexa Saltza i jest równie dobre, jak na LP poprzednim.
Szkoda, że tym razem jednak nie starczyło pomysłu na kompozycje heavy/power metalowe i więcej jest "christian" metalowego i rockowego grochu z kapustą. End of Days dewastuje i takiego metalu powinni się trzymać, bo wbrew pozorom w USA nie ma tak dużo zespołów grających USPM na tak solidnym poziomie.
Ocena: 7.4/10
SteelHammer