21.06.2018, 09:22:50
Headless Beast - Forced to Kill (2011)
Tracklista:
1. Black Rider 04:17
2. Riding with the Deadman 03:55
3. Deny the System 03:37
4. Burning Cross 04:20
5. Maniac 03:56
6. Dying Day 03:42
7. Mortal Fear 04:01
8. Evil Rules 03:47
9. Forbidden Intentions 03:25
10. Forced to Kill 06:45
11. Run for Your Life 04:20
12. Headless Beast 05:57
Rok wydania: 2011
Gatunek: Traditional Heavy Metal
Kraj: Niemcy
Skład zespołu:
Jürgen Witzler - śpiew
Ingo Neuber - gitara
Swen Kuhlang - bas
Matthias Schwarz -perkusja
Ocena: 8,4/10
12..01.2011
Tracklista:
1. Black Rider 04:17
2. Riding with the Deadman 03:55
3. Deny the System 03:37
4. Burning Cross 04:20
5. Maniac 03:56
6. Dying Day 03:42
7. Mortal Fear 04:01
8. Evil Rules 03:47
9. Forbidden Intentions 03:25
10. Forced to Kill 06:45
11. Run for Your Life 04:20
12. Headless Beast 05:57
Rok wydania: 2011
Gatunek: Traditional Heavy Metal
Kraj: Niemcy
Skład zespołu:
Jürgen Witzler - śpiew
Ingo Neuber - gitara
Swen Kuhlang - bas
Matthias Schwarz -perkusja
Ten zespół z Ulm, to kolejny debiutant niemiecki z wieloletnim stażem. Grupa pod nazwą BEAST OF BOURBON i w innym składzie powstała w roku 1999 a jako HEADLESS BEAST działa od 2004 roku. Jakiś czas nie robili nic, a teraz po latach przygotowali w 2010 album, który ukazał się na początku stycznia 2011 nakładem własnym.
Moda na tradycyjny heavy metal w stylu lat 80-tych nie przemija i Niemcy to kraj, gdzie w zasadzie nie przeminęła nigdy.
Na okładce zaprezentowany został rzecz jasna Jeździec Bez Głowy. Można by się obawiać, że to także kolejny heavy metalowy album bez głowy neo tradycyjny i we wszystkim w nudny sposób naśladujący największe sławy gatunku ubiegłych dekad. Tymczasem HEADLESS BEAST nikogo nie naśladuje. Nie gra pod żaden konkretny zespół trzymając się heavy metalu europejskiego i jest w nim tyle samo german heavy, ile wpływów mocniejszych ekip NWOBHM . W znacznym stopniu muzyka z tej płyty jest porównywalna do debiutu METAL LAW, jednak te melodie, jakie proponuje zespół z Ulm, są po prostu lepsze. Bardzo dobre melodie, rasowe, chwytliwe i przebojowe przebojowością heavy metalu lat 80tych.
Od początku już atakują zróżnicowanym graniem, bo te kompozycje są różne w stylu.
Szybsze, wolniejsze, energiczniejsze w riffach i trochę lżejsze, a co najlepsze pozbawione tej niemieckiej toporności i naiwności. Nieskomplikowany, rytmiczny "Deny the System" buja niesamowicie, w niemal speedowym "Black Rider" piękne motywy wygrywa gitara, a bas wybija zęby. O każdej kompozycji można coś konkretnie napisać, w każdej coś jest, co przykuwa uwagę i jest to jeden z tych nielicznych nowych zespołów z Niemiec, który nie nudzi w utworach wolniejszych. Czasem są może aż nazbyt melodyjni jak w "Maniac ", ale balladowy song "Dying Day" to idealne wyważenie tej ciepłej melodii i mocy heavy metalu. Jest też tak lubiany przez ortodoksów perkusyjny wstęp do rozpędzonego "Mortal Fear" i potoczyste riffy w zmiennych tempach z fantastyczną płynnością się zmieniających. Szczypta mroku w melodyjnej oprawie i jest "Forced to Kill" i to może jedyny moment, gdy ten heavy metal przywodzi na myśl granie amerykańskie. W "Run for Your Life" może się podobać ta przestrzeń i rockowy feeling gitary. Jedynie umieszczony na końcu firmowy "Headless Beast" trochę odstaje w stawce, a i część łagodniejsza w środku jest taka sobie tylko.
Ten zespół potrafi grać. Nie ma tu wirtuozów, ale wszyscy potrafią grać i czują klimat tego starego heavy metalu. Kilka solówek wskazuje na spore umiejętności gitarzysty, a sekcja rytmiczna zdecydowana i konkretnie tu daje czadu gdy to konieczne. Jürgen Witzler jest wokalistą, którego słucha się z przyjemnością. Mocny głos, a przy tym brzmiący młodo i świeżo. Ładnie krzyczy od czasu do czasu, trzyma się prostych środków wyrazu, ani razu się tu nie posypał w różnych stylach, jakie zespół proponuje. Stylów jest kilka, ale słychać, że to jeden zespół grający swoje, a nie kolejny coverband. Brzmienie jest znakomite. Tłusta, mięsista gitara, syczące blachy, dudniący bas. Dobrane bez pudła, a przy tym nie ma tu żadnych modern udziwnień, voice boxów, synthów itd. Wyrównany album i zapewne wybór największego killera jest tu sprawa indywidualną. Mój faworyt to "Deny the System". Hit.
Mało oryginalne to wszystko. Bardzo dobrze, bo classic heavy nie ma być oryginalny.
Korzenny heavy metal z Ulm.
Moda na tradycyjny heavy metal w stylu lat 80-tych nie przemija i Niemcy to kraj, gdzie w zasadzie nie przeminęła nigdy.
Na okładce zaprezentowany został rzecz jasna Jeździec Bez Głowy. Można by się obawiać, że to także kolejny heavy metalowy album bez głowy neo tradycyjny i we wszystkim w nudny sposób naśladujący największe sławy gatunku ubiegłych dekad. Tymczasem HEADLESS BEAST nikogo nie naśladuje. Nie gra pod żaden konkretny zespół trzymając się heavy metalu europejskiego i jest w nim tyle samo german heavy, ile wpływów mocniejszych ekip NWOBHM . W znacznym stopniu muzyka z tej płyty jest porównywalna do debiutu METAL LAW, jednak te melodie, jakie proponuje zespół z Ulm, są po prostu lepsze. Bardzo dobre melodie, rasowe, chwytliwe i przebojowe przebojowością heavy metalu lat 80tych.
Od początku już atakują zróżnicowanym graniem, bo te kompozycje są różne w stylu.
Szybsze, wolniejsze, energiczniejsze w riffach i trochę lżejsze, a co najlepsze pozbawione tej niemieckiej toporności i naiwności. Nieskomplikowany, rytmiczny "Deny the System" buja niesamowicie, w niemal speedowym "Black Rider" piękne motywy wygrywa gitara, a bas wybija zęby. O każdej kompozycji można coś konkretnie napisać, w każdej coś jest, co przykuwa uwagę i jest to jeden z tych nielicznych nowych zespołów z Niemiec, który nie nudzi w utworach wolniejszych. Czasem są może aż nazbyt melodyjni jak w "Maniac ", ale balladowy song "Dying Day" to idealne wyważenie tej ciepłej melodii i mocy heavy metalu. Jest też tak lubiany przez ortodoksów perkusyjny wstęp do rozpędzonego "Mortal Fear" i potoczyste riffy w zmiennych tempach z fantastyczną płynnością się zmieniających. Szczypta mroku w melodyjnej oprawie i jest "Forced to Kill" i to może jedyny moment, gdy ten heavy metal przywodzi na myśl granie amerykańskie. W "Run for Your Life" może się podobać ta przestrzeń i rockowy feeling gitary. Jedynie umieszczony na końcu firmowy "Headless Beast" trochę odstaje w stawce, a i część łagodniejsza w środku jest taka sobie tylko.
Ten zespół potrafi grać. Nie ma tu wirtuozów, ale wszyscy potrafią grać i czują klimat tego starego heavy metalu. Kilka solówek wskazuje na spore umiejętności gitarzysty, a sekcja rytmiczna zdecydowana i konkretnie tu daje czadu gdy to konieczne. Jürgen Witzler jest wokalistą, którego słucha się z przyjemnością. Mocny głos, a przy tym brzmiący młodo i świeżo. Ładnie krzyczy od czasu do czasu, trzyma się prostych środków wyrazu, ani razu się tu nie posypał w różnych stylach, jakie zespół proponuje. Stylów jest kilka, ale słychać, że to jeden zespół grający swoje, a nie kolejny coverband. Brzmienie jest znakomite. Tłusta, mięsista gitara, syczące blachy, dudniący bas. Dobrane bez pudła, a przy tym nie ma tu żadnych modern udziwnień, voice boxów, synthów itd. Wyrównany album i zapewne wybór największego killera jest tu sprawa indywidualną. Mój faworyt to "Deny the System". Hit.
Mało oryginalne to wszystko. Bardzo dobrze, bo classic heavy nie ma być oryginalny.
Korzenny heavy metal z Ulm.
Ocena: 8,4/10
12..01.2011
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"