21.06.2018, 12:52:02
Heimdall - The Temple of Theil (1999)
Tracklista:
1. Prelude : The Messenger 03:15
2. Follow the Signs 05:26
3. Secrets of Time 05:51
4. The Oath 04:40 [
5. Fall in Tears 05:46
6. The Temple of Theil 06:14
7. Symphony of Twilight 02:39
8. Spirits of Skyward 06:38
9. Scream of Revenge 04:58
10. Then Night Will Fall 05:30
11. The Song of Sidgar and Iselin 07:44
12. Finale 01:20
Rok wydania: 1999
Gatunek: melodic power metal
Kraj: Włochy
Skład zespołu:
Claudio Gallo - śpiew
Fabio Calluori - gitara
Carmelo Claps - gitara
Sergio Duccilli - instrumenty klawiszowe
Giovanni Canu - bas
Ottavio Amato - perkusja
Ocena 3,5/10
2.06.2008
Tracklista:
1. Prelude : The Messenger 03:15
2. Follow the Signs 05:26
3. Secrets of Time 05:51
4. The Oath 04:40 [
5. Fall in Tears 05:46
6. The Temple of Theil 06:14
7. Symphony of Twilight 02:39
8. Spirits of Skyward 06:38
9. Scream of Revenge 04:58
10. Then Night Will Fall 05:30
11. The Song of Sidgar and Iselin 07:44
12. Finale 01:20
Rok wydania: 1999
Gatunek: melodic power metal
Kraj: Włochy
Skład zespołu:
Claudio Gallo - śpiew
Fabio Calluori - gitara
Carmelo Claps - gitara
Sergio Duccilli - instrumenty klawiszowe
Giovanni Canu - bas
Ottavio Amato - perkusja
To druga płyta HEIMDALL, zespołu, który w pierwszej fazie swojej działalności ruszył z głównym nurtem fantasy power metalu wzorowanego na RHAPSODY, jednak ze znacznie gorszymi rezultatami. Moda w tym czasie, szczególnie we Włoszech na takie granie była i choć debiut niczym się nie wyróżniał z ogólnej flower metalowej masy zespół wydał niebawem "The Temple of Theil" zaprezentowany w czerwcu 1999 w ramach kontraktu z wytwórnią Elevate Records.
W roku poprzednim dobry perkusista Nicolas Calluori został zastąpiony przez nieco gorszego Ottavio Amato. Niestety, nie został zastąpiony wokalista. Jego obecność trzeba znosić także na drugim albumie i to jest trudne, bo to jeden z najgorszych i do tego bardzo fałszujących śpiewaków w zespołach włoskich tego rodzaju. W niższych rejestrach czaruje głosem jakby spalonym przez nadmiar rumu i słońca, w wyższych zastrasza podjazdami pod Kiske czasem. Jest tym gorzej, że nabrał pewności siebie w tym co robi i jest teraz wysunięty na czoło. Wspierają go chórki, niezłe, ale nie będące w stanie zatuszować jego błędów. Chórków jest mniej niż na debiucie i jakby są one bardziej bojaźliwe za to pojawiły się instrumenty klawiszowe.
Teraz już nie wątpliwości, że grają Włosi, bo owe klawisze są rozłożyste, wyeksponowane, podniosłe, nieco remizowe i nie zawsze wpasowane. Samo brzmienie tego instrumentu jest także źle dobrane do teoretycznie rycerskiego stylu muzyki. Za to gitarowa robota jest prostsza. Lepsze sola i zupełnie dobre brzmienie. Perkusja głośna i chwilami mam wrażenie, że perkusista rozumie, że wokalistę trzeba zagłuszyć. Jest to jednak niemożliwe, szczególnie gdy mamy jego próby ataku na pozycje Kiske. Gallo śpiewa bardzo dużo i jest to na dłuższą metę nie do zniesienia. Ogólnie jest szybko, rycersko i wzniośle na poziomie kiepskiego pastiszu RHAPSODY. Zwykle nawet na takich albumach trafia się jakiś dobry muzycznie kawałek, na przykład ballada. Tu taką jest częściowo akustyczna "Fall in Tears", jednak bezbarwna i do tego z kolejnym nachalnym popisem Gallo. Wyłączając ze wszystkiego wokalistę i tak ciężko tu znaleźć coś poza momentami raczej twardo zagranego power metalu na granicy speed power i numer tytułowy "The Temple of Theil" jest wizytówką całościowego obrazu tego LP.
O kompromitującym songu przy pianinie "Then Night Will Fall" o rycerskich lirykach lepiej się szerzej nie rozpisywać.
To jeden ze słabszych i bardziej zawstydzających albumów z fantasy power metalem z Italii pierwszej fali.
Na szczęście ostatni z Gallo jako wokalistą. W roku 2002 grupa powróciła jako zupełnie inny zespół, grający znakomity epic power metal odrywając się od głównego nurtu rhapsody-podobnych ekip z Włoch.
W roku poprzednim dobry perkusista Nicolas Calluori został zastąpiony przez nieco gorszego Ottavio Amato. Niestety, nie został zastąpiony wokalista. Jego obecność trzeba znosić także na drugim albumie i to jest trudne, bo to jeden z najgorszych i do tego bardzo fałszujących śpiewaków w zespołach włoskich tego rodzaju. W niższych rejestrach czaruje głosem jakby spalonym przez nadmiar rumu i słońca, w wyższych zastrasza podjazdami pod Kiske czasem. Jest tym gorzej, że nabrał pewności siebie w tym co robi i jest teraz wysunięty na czoło. Wspierają go chórki, niezłe, ale nie będące w stanie zatuszować jego błędów. Chórków jest mniej niż na debiucie i jakby są one bardziej bojaźliwe za to pojawiły się instrumenty klawiszowe.
Teraz już nie wątpliwości, że grają Włosi, bo owe klawisze są rozłożyste, wyeksponowane, podniosłe, nieco remizowe i nie zawsze wpasowane. Samo brzmienie tego instrumentu jest także źle dobrane do teoretycznie rycerskiego stylu muzyki. Za to gitarowa robota jest prostsza. Lepsze sola i zupełnie dobre brzmienie. Perkusja głośna i chwilami mam wrażenie, że perkusista rozumie, że wokalistę trzeba zagłuszyć. Jest to jednak niemożliwe, szczególnie gdy mamy jego próby ataku na pozycje Kiske. Gallo śpiewa bardzo dużo i jest to na dłuższą metę nie do zniesienia. Ogólnie jest szybko, rycersko i wzniośle na poziomie kiepskiego pastiszu RHAPSODY. Zwykle nawet na takich albumach trafia się jakiś dobry muzycznie kawałek, na przykład ballada. Tu taką jest częściowo akustyczna "Fall in Tears", jednak bezbarwna i do tego z kolejnym nachalnym popisem Gallo. Wyłączając ze wszystkiego wokalistę i tak ciężko tu znaleźć coś poza momentami raczej twardo zagranego power metalu na granicy speed power i numer tytułowy "The Temple of Theil" jest wizytówką całościowego obrazu tego LP.
O kompromitującym songu przy pianinie "Then Night Will Fall" o rycerskich lirykach lepiej się szerzej nie rozpisywać.
To jeden ze słabszych i bardziej zawstydzających albumów z fantasy power metalem z Italii pierwszej fali.
Na szczęście ostatni z Gallo jako wokalistą. W roku 2002 grupa powróciła jako zupełnie inny zespół, grający znakomity epic power metal odrywając się od głównego nurtu rhapsody-podobnych ekip z Włoch.
Ocena 3,5/10
2.06.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"