21.06.2018, 19:49:48
Iron Maiden - No Prayer for the Dying (1990)
Tracklista:
1. Tailgunner 04:15
2. Holy Smoke 03:49
3. No Prayer for the Dying 04:23
4. Public Enema Number One 04:14
5. Fates Warning 04:10
6. The Assassin 04:18
7. Run Silent Run Deep 04:35
8. Hooks in You 04:07
9. Bring Your Daughter... To the Slaughter 04:44
10. Mother Russia 05:32
Rok wydania: 1990
Gatunek: Heavy Metal
Kraj: Wielka Brytania
Skład zespołu:
Bruce Dickinson - śpiew
Steve Harris - bas
Dave Murray - gitara
Janick Gers - gitara
Nicko McBrain - perkusja
Ocena: 5/10
14.08.2008
Tracklista:
1. Tailgunner 04:15
2. Holy Smoke 03:49
3. No Prayer for the Dying 04:23
4. Public Enema Number One 04:14
5. Fates Warning 04:10
6. The Assassin 04:18
7. Run Silent Run Deep 04:35
8. Hooks in You 04:07
9. Bring Your Daughter... To the Slaughter 04:44
10. Mother Russia 05:32
Rok wydania: 1990
Gatunek: Heavy Metal
Kraj: Wielka Brytania
Skład zespołu:
Bruce Dickinson - śpiew
Steve Harris - bas
Dave Murray - gitara
Janick Gers - gitara
Nicko McBrain - perkusja
Rok 1990. Rok początku kryzysu tradycyjnego heavy metalu.
Także rok kolejnej płyty IRON MAIDEN i kolejnej zmiany składu. Adrian Smith odchodzi, aby swe pomysły zrealizować w ASAP. W jego miejsce pojawia się Janick Gers, najbardziej chyba kojarzony z występów w zespole Iana Gillana. EMI w październiku wraz Capitol Records wydaje nowy LP zespołu.
Także rok kolejnej płyty IRON MAIDEN i kolejnej zmiany składu. Adrian Smith odchodzi, aby swe pomysły zrealizować w ASAP. W jego miejsce pojawia się Janick Gers, najbardziej chyba kojarzony z występów w zespole Iana Gillana. EMI w październiku wraz Capitol Records wydaje nowy LP zespołu.
Wiele bzdur napisano o jakoby progresywnym kierunku zespołu na płycie poprzedniej. Heavy metal IRON MAIDEN pozostaje tradycyjnym heavy metalem, a na "No Prayer For The Dying" jest to metal już bardzo tradycyjny.
Co więcej, jest to metal prostacki i w pewnych aspektach wręcz jaskiniowy. Jest jaskiniowy w melodiach i jaskiniowy w refrenach, prymitywnych, teoretycznie metalowo bujających w "Holy Smoke" czy "Hooks In You", a szarże i ataki gitar i basu w "The Assassin" i "Run Silent Run Deep" wywlekają tylko na wierzch kompozycyjna miałkość tych utworów. Brak tu jasno wyrażonych maidenowskich melodii i te usłyszeć można przede wszystkim w "Public Enemy Number One", częściowo "Fates Warning" i zapewne najbardziej w numerze tytułowym, który choć wybija się ponad przeciętność tej płyty, zapewne na żadnej innej wcześniejszej nie wzbudziłby szczególnego zachwytu. IRON MAIDEN próbuje być też epicki w "Mother Russia". Taki na czasie utwór, Rosja była wówczas w modzie, ale gdzie tu szukać porównań chociażby do "Alexander The Great"? Chóry i kilka zagrywek pod epokę nie czynią utworu topornego w melodii głównej i wykonanego ociężale - w zamyśle pewnie mrocznie - monumentalnego numeru epickiego. Jest tu na tej płycie także coś takiego jak "Bring Your Daughter... To The Slaughter" autorstwa Dickinsona. Oczywiście rozumiem, że utwór powstał dla innych celów, dla stworzenia oprawy w innym rodzaju "sztuki". Jednak umieszczenie go na tej płycie jest najbardziej kompromitującym posunięciem muzycznym IRON MAIDEN w ich karierze. Zabawne? Wcale. Muzycznie bezwartościowy scrap, który jak kamień u szyi topielca przyspiesza tylko pójście tego wszystkiego na dno.
Dna IRON MAIDEN nie osiąga, jest jednak dosyć blisko warstwy mułu. Muliste jest brzmienie, bez głębi, z rozmytymi gitarami i takim brudkiem dźwiękowym, jaki zapewne można osiągnąć po długim okresie obróbki tego wszystkiego w studio. Sztuczne to jest po prostu w tej stylizacji na USA, którą Amerykanie z taką łatwością osiągają w garażowych i piwnicznych samoróbkach za kilka dolców, a mimo to przechodzą do historii.
Dickinson śpiewa przeciętnie, momentami słabo, Gers specjalnie niczego nie wnosi, a kilka zagrań najwyższej klasy tu i ówdzie nie chroni go od krytyki. Łomotliwe zagrywki McBraina na granicy prostodusznej prostoty w co najmniej połowie utworów, a sam Harris przecież nie zrobi wszystkiego w pojedynkę. Zgaszony Murray z lekka ożywa w tych dwóch utworach, których jest współautorem.
Nędza. Tak, oczywiście to rok Kryzysu. Czy jednak na pewno? To także w Wielkiej Brytanii Rok Painkillera i ten nokaut ze strony największych konkurentów do brytyjskiego tronu heavy metalu z JUDAS PRIEST jest po prostu miażdżący.
Co więcej, jest to metal prostacki i w pewnych aspektach wręcz jaskiniowy. Jest jaskiniowy w melodiach i jaskiniowy w refrenach, prymitywnych, teoretycznie metalowo bujających w "Holy Smoke" czy "Hooks In You", a szarże i ataki gitar i basu w "The Assassin" i "Run Silent Run Deep" wywlekają tylko na wierzch kompozycyjna miałkość tych utworów. Brak tu jasno wyrażonych maidenowskich melodii i te usłyszeć można przede wszystkim w "Public Enemy Number One", częściowo "Fates Warning" i zapewne najbardziej w numerze tytułowym, który choć wybija się ponad przeciętność tej płyty, zapewne na żadnej innej wcześniejszej nie wzbudziłby szczególnego zachwytu. IRON MAIDEN próbuje być też epicki w "Mother Russia". Taki na czasie utwór, Rosja była wówczas w modzie, ale gdzie tu szukać porównań chociażby do "Alexander The Great"? Chóry i kilka zagrywek pod epokę nie czynią utworu topornego w melodii głównej i wykonanego ociężale - w zamyśle pewnie mrocznie - monumentalnego numeru epickiego. Jest tu na tej płycie także coś takiego jak "Bring Your Daughter... To The Slaughter" autorstwa Dickinsona. Oczywiście rozumiem, że utwór powstał dla innych celów, dla stworzenia oprawy w innym rodzaju "sztuki". Jednak umieszczenie go na tej płycie jest najbardziej kompromitującym posunięciem muzycznym IRON MAIDEN w ich karierze. Zabawne? Wcale. Muzycznie bezwartościowy scrap, który jak kamień u szyi topielca przyspiesza tylko pójście tego wszystkiego na dno.
Dna IRON MAIDEN nie osiąga, jest jednak dosyć blisko warstwy mułu. Muliste jest brzmienie, bez głębi, z rozmytymi gitarami i takim brudkiem dźwiękowym, jaki zapewne można osiągnąć po długim okresie obróbki tego wszystkiego w studio. Sztuczne to jest po prostu w tej stylizacji na USA, którą Amerykanie z taką łatwością osiągają w garażowych i piwnicznych samoróbkach za kilka dolców, a mimo to przechodzą do historii.
Dickinson śpiewa przeciętnie, momentami słabo, Gers specjalnie niczego nie wnosi, a kilka zagrań najwyższej klasy tu i ówdzie nie chroni go od krytyki. Łomotliwe zagrywki McBraina na granicy prostodusznej prostoty w co najmniej połowie utworów, a sam Harris przecież nie zrobi wszystkiego w pojedynkę. Zgaszony Murray z lekka ożywa w tych dwóch utworach, których jest współautorem.
Nędza. Tak, oczywiście to rok Kryzysu. Czy jednak na pewno? To także w Wielkiej Brytanii Rok Painkillera i ten nokaut ze strony największych konkurentów do brytyjskiego tronu heavy metalu z JUDAS PRIEST jest po prostu miażdżący.
Ocena: 5/10
14.08.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"