23.06.2018, 21:14:54
Messenger - See You in Hell (2011)
Tracklista:
1. Flames of Revenge 01:06
2. See You in Hell 04:35
3. Make It Right 04:16
4. The Prophecy 04:32
5. Alien Autopsy 05:10
6. Final Thunder 05:47
7. Falconlord 07:55
8. The Dragonships 05:41
9. Lindisfarne 05:24
10. Valkyries 06:50
11. Land of the Brave 06:32
12. Dr. Stein (Helloween cover) 04:32
Rok wydania: 2011
Gatunek: Heavy Metal
Kraj: Niemcy
Skład zespołu:
Siggi Schüßler - śpiew
Patrik Deckarm - gitara
Frank Kettenhofen - gitara
Benny Strauß - bas
Markus Merl - perkusja
Ocena: 8,3/10
9.09.2011
Tracklista:
1. Flames of Revenge 01:06
2. See You in Hell 04:35
3. Make It Right 04:16
4. The Prophecy 04:32
5. Alien Autopsy 05:10
6. Final Thunder 05:47
7. Falconlord 07:55
8. The Dragonships 05:41
9. Lindisfarne 05:24
10. Valkyries 06:50
11. Land of the Brave 06:32
12. Dr. Stein (Helloween cover) 04:32
Rok wydania: 2011
Gatunek: Heavy Metal
Kraj: Niemcy
Skład zespołu:
Siggi Schüßler - śpiew
Patrik Deckarm - gitara
Frank Kettenhofen - gitara
Benny Strauß - bas
Markus Merl - perkusja
Zapewne fani heavy metalu o pogłębionym zainteresowaniu niemieckimi zespołami tzw. "zaplecza" pamiętają przynajmniej ostatni album tego zespołu z 2006 "Under The Sign". Fajne konkretne granie tradycyjnego heavy metalu ze sławieniem Odyna w kapitalnym "Pray To Odin" w roli głównej.
Minęło pięć lat, zespół przygotował nowy materiał i na szczęście nadal grają classic heavy. Album wydała słynna Massacre Records we wrześniu 2011.
Minęło pięć lat, zespół przygotował nowy materiał i na szczęście nadal grają classic heavy. Album wydała słynna Massacre Records we wrześniu 2011.
Folkowo-runningowy we wstępie to co czego nalegało oczekiwać od tego zespołu - prostego rycerskiego grania w niemieckiej manierze na solidnym poziomie poprawności natomiast "Make It Right" to już speed power metalowa jazda z wysokim tym razem wokalem i energia gitar jest tu zabójcza. Tak grywano onegdaj z tym nieustannym szarżowaniem gitary. Rewelacja a do tego totalne zaskoczenie w postaci neoklasycznego solo. Ogólnie killer i rozbudza apetyt na więcej takiego grania. W "The Prophecy" znów jednak powrót do bardziej epicko rycerskiego grania, z łooołoo, z odrobiną ogniskowego folka i tak ładnie prezentowali się już i na poprzednim albumie.
W znacznej mierze podobny styl jest podstawą "Final Thunder" i tu jest zarówno epicko jak i nostalgicznie znów z nutką neoklasyczną. Zajmująca opowieść bez toporności tego łagodnego, z lekka zadumanego heavy metalu, zabarwionego ogniskowym folkiem i rycerskością utrudnionego wojownika bardzo dużo w "Falconlord". Wzniosły refren faktycznie polatuje jak sokół, choć ze stylem FALCONER tu wspólnego mało. Ładne wokale poboczne dodają uroku a żeby nie było nudno szybsza partia gitar w środku, prościutka, ale zajmująca. O ile sola na tym LP sa bardzo dobre to tym razem można było po pierwszym oczekiwać więcej. Miłe akustyczne granie i bardzo łagodny śpiew to też dobre urozmaicenie. No coś się dzieje po prostu i ogólnie we wszystkim numerach coś tam próbują zagrać intrygującego poza głównym wątkiem. W formie i treści coś z s-f w raczej mrocznym "Alien Autopsy", ale to wyszło słabo. Ten zespół w takiej konwencji horroru metalowego brzmi raczej śmiesznie niż strasznie, a do tego wokale są tym razem beznadziejne.
Gdy grają tradycyjnie i melodyjnie wychodzi znacznie lepiej i marszowo-bojowy "The Dragonships" robiony z lekka pod MANOWAR bez barbarzyństwa to piękna rzecz z refrenem, przy którym miecz sam wskakuje do ręki. Patent zbliżony do hita "Pray To Odin" i chwyta za serce podobnie jak tamten hit. "Lindisfarne" oczywiście to rycerski heavy zgodnie z tym, o czym opowiadają i życzyć tu można by było sobie może nieco bardziej nośnego refrenu, ale za to jest "ooooo" i bojowe bębny przez cały czas przy umiarkowanym tempie.
Interesujący symfoniczny wstęp do "Valkyries" w stylu od RHAPSODY do MANOWAR to preludium do kolejnej kompozycji w stylu.... MANOWAR w tych najłagodniejszych formach ale patos i epicka dostojność narasta tu z każdą niemal sekundą. No i kulminacja rewelacyjna, choć niezbyt długa. "Land of the Brave" to mieszanka neoklasycznego heavy metalu, symfoniki, epiki rycerskiej, melodic power w niemieckim stylu i zawartość tego tygielka została bardzo zgrabnie wymieszana. Nie za ostro, nie za szybko i do tego tyle w tym wdzięku.
W znacznej mierze podobny styl jest podstawą "Final Thunder" i tu jest zarówno epicko jak i nostalgicznie znów z nutką neoklasyczną. Zajmująca opowieść bez toporności tego łagodnego, z lekka zadumanego heavy metalu, zabarwionego ogniskowym folkiem i rycerskością utrudnionego wojownika bardzo dużo w "Falconlord". Wzniosły refren faktycznie polatuje jak sokół, choć ze stylem FALCONER tu wspólnego mało. Ładne wokale poboczne dodają uroku a żeby nie było nudno szybsza partia gitar w środku, prościutka, ale zajmująca. O ile sola na tym LP sa bardzo dobre to tym razem można było po pierwszym oczekiwać więcej. Miłe akustyczne granie i bardzo łagodny śpiew to też dobre urozmaicenie. No coś się dzieje po prostu i ogólnie we wszystkim numerach coś tam próbują zagrać intrygującego poza głównym wątkiem. W formie i treści coś z s-f w raczej mrocznym "Alien Autopsy", ale to wyszło słabo. Ten zespół w takiej konwencji horroru metalowego brzmi raczej śmiesznie niż strasznie, a do tego wokale są tym razem beznadziejne.
Gdy grają tradycyjnie i melodyjnie wychodzi znacznie lepiej i marszowo-bojowy "The Dragonships" robiony z lekka pod MANOWAR bez barbarzyństwa to piękna rzecz z refrenem, przy którym miecz sam wskakuje do ręki. Patent zbliżony do hita "Pray To Odin" i chwyta za serce podobnie jak tamten hit. "Lindisfarne" oczywiście to rycerski heavy zgodnie z tym, o czym opowiadają i życzyć tu można by było sobie może nieco bardziej nośnego refrenu, ale za to jest "ooooo" i bojowe bębny przez cały czas przy umiarkowanym tempie.
Interesujący symfoniczny wstęp do "Valkyries" w stylu od RHAPSODY do MANOWAR to preludium do kolejnej kompozycji w stylu.... MANOWAR w tych najłagodniejszych formach ale patos i epicka dostojność narasta tu z każdą niemal sekundą. No i kulminacja rewelacyjna, choć niezbyt długa. "Land of the Brave" to mieszanka neoklasycznego heavy metalu, symfoniki, epiki rycerskiej, melodic power w niemieckim stylu i zawartość tego tygielka została bardzo zgrabnie wymieszana. Nie za ostro, nie za szybko i do tego tyle w tym wdzięku.
Tego ogólnego wdzięku i zwiewności dodaje także całości tej płyty niezbyt ciężkie i mało agresywne brzmienie wszystkich instrumentów, może nie wymuskane, ale z lekka wygładzone, co zresztą dobrze komponuje się z miłym dla ucha szczególnie w lżejszych partiach wokalem. Gitarzyści grają zdecydowanie lepsze sola niż na poprzednim LP, z wielką dawką urozmaiceń.
Bardzo dobrze się stało, że ten zespół pojawił się ponownie. Pokazał, że w Niemczech można zagrać rycerski (choć nie tylko) heavy metal bez kwadratowości i epatowania siłą, a jednocześnie pozostać grupą grającą classic heavy metal bez naleciałości. Kolejna bardzo udana wycieczka w Złote Lata 80te i album zdecydowanie warty uwagi.
Bardzo dobrze się stało, że ten zespół pojawił się ponownie. Pokazał, że w Niemczech można zagrać rycerski (choć nie tylko) heavy metal bez kwadratowości i epatowania siłą, a jednocześnie pozostać grupą grającą classic heavy metal bez naleciałości. Kolejna bardzo udana wycieczka w Złote Lata 80te i album zdecydowanie warty uwagi.
Ocena: 8,3/10
9.09.2011
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"