25.06.2018, 13:03:48
Saracen - Marylin (2011)
Tracklista:
1. The Girl: Norma Jeane 04:28
2. The Orphan: Wither the Wind Blows 05:40
3. The Dreamer: Hold On 03:08
4. The Model: Make This Body Work 03:15
5. The Actress: Who Am I? 05:26
6. The Wife: Love Like A Razorblade 05:09
7. The Patient: Break the Spell 04:25
8. The Mistress: Not For Sure 05:00
9. The Forsaken: Feel Like Going Home 05:07
10. The Witness: Unfinished Life 05:05
11. The Woman: Marilyn 11:21
Rok wydania: 2011
Gatunek: Melodic Metal/Rock
Kraj: Wielka Brytania
Skład zespołu:
Steve Bettney – śpiew
Rob Bendelow – gitara
Paul Bradder – instrumenty klawiszowe
Richard Bendelow – bas, śpiew
Paul Gibson – perkusja
gościnnie:
Robin Beck - śpiew
Steve Overland - śpiew
Issa - śpiew
Snake Davis - saksofon
Ocena: 9,8/10
30.09.2011
Tracklista:
1. The Girl: Norma Jeane 04:28
2. The Orphan: Wither the Wind Blows 05:40
3. The Dreamer: Hold On 03:08
4. The Model: Make This Body Work 03:15
5. The Actress: Who Am I? 05:26
6. The Wife: Love Like A Razorblade 05:09
7. The Patient: Break the Spell 04:25
8. The Mistress: Not For Sure 05:00
9. The Forsaken: Feel Like Going Home 05:07
10. The Witness: Unfinished Life 05:05
11. The Woman: Marilyn 11:21
Rok wydania: 2011
Gatunek: Melodic Metal/Rock
Kraj: Wielka Brytania
Skład zespołu:
Steve Bettney – śpiew
Rob Bendelow – gitara
Paul Bradder – instrumenty klawiszowe
Richard Bendelow – bas, śpiew
Paul Gibson – perkusja
gościnnie:
Robin Beck - śpiew
Steve Overland - śpiew
Issa - śpiew
Snake Davis - saksofon
SARACEN nagrywa niezmiernie rzadko. W okresie największych sukcesów NWOBHM pojawił się z muzyką inną, niż grali wszyscy i otaczany szacunkiem przez nielicznych pozostał nieznany większości. Tworzył muzykę bogatą formalnie, wysmakowaną i odległą od prostego, metalowego grania głównego nurtu, po czym skromnie usunął się w cień i dał znać o sobie w nieco zmienionym składzie dopiero w XXI wieku, nagrywając dwa kolejne albumy - ostatni z nich w 2006 roku - "Vox In Excelso". Nowy album wydany został we wrześniu 2011 przez Escape Music.
Zawsze fascynowała ich historia i album poprzedni był epicką opowieścią z czasów średniowiecza, tym razem jednak sięgnęli po historię współczesną. Ta płyta to koncept poświęcony życiu i śmierci... Marilyn Monroe.
Ikona pop kultury, której tragiczne losy ukazane zostały w setkach biografii, filmów i artykułów teraz zapewne po raz pierwszy stała się tematem rockowej płyty. Rockowej, bo muzyka SARACEN jest czymś szerszym niż melodic metal. Rob Bendelow napisał muzykę i wyprodukował płytę, która adresowana jest do ludzi ogólnie otwartych na dobrą, melodyjną muzykę o rockowych korzeniach, a przy tym ambitną w formie i treści, i poniekąd elitarną.
W rolę Marilyn Monroe wcieliła się popularna amerykańska wokalista Robin Beck, która trzeba przyznać, włożyła tu mnóstwo swojego serca i umiejętności, aby ten koncept nie zabrzmiał jak seria odśpiewanych i zagranych. Wśród gości pojawił się także ceniony wokalista FM Steve Overland oraz Issa z Norwegii, ważną rolę odgrywa saksofon Snake Davisa oraz aranżacje z pogranicza symfonicznego rocka i metalu, doskonale brzmiące dzięki wyjątkowo starannej produkcji, za którą odpowiedzialny był Rob Bendelow. Mix i mastering Martin Kronlund jest fantastyczny i zarówno rozmach jak i przestrzeń jest tu godna podziwu.
Takich konceptów się nie opowiada, trzeba tego posłuchać samemu. Ta opowieść wzrusza, trzyma w napięciu i bardzo wciąga. Kapitalny saksofon, zwaliste gitarowe riffy, monumentalne klawisze w stylu HOUSE OF LORDS z dawnych czasów, wysmakowana i mocno brzmiąca sekcja rytmiczna. Wspaniały wstęp instrumentalny w postaci "The Girl: Norma Jeane" i taki saksofon ostatnio w melodic metalu słyszałem dawno temu w MAGNUM. Bettney w doskonałej formie wokalnej, a elegancja wspierających go chórków o idealnych harmoniach, wręcz powalająca. Ta nienachalna symfonika jest tu tak naturalna i ujmująca i tak pięknie komponuje się ze starannie zagranymi solami gitarowymi Roba Bendelowa. Spokój, monumentalne dostojeństwo i wrażenie uczestnictwa w misterium. Pod tym względem "Wither the Wind Blows" jest po prostu wstrząsający. Cudowne akustyczne partie gitar i cudownie śpiewająca Issa w "Hold On", gdzie odpowiada jej saksofon. Melodic metalowy dynamit w "Make This Body Work" ale duet Beck - Overland w "Who Am I?" to już po prostu mistrzostwo świata. Hammondy lordowskie i ten niesamowity purplowski duch odtworzony jakby od niechcenia. Po prostu mistrzostwo. Podszyty nostalgicznym bluesem "Love Like A Razorblade" to piękny śpiew i tło i rozpaczliwie płacząca gitara. Wzrusza, wyciska łzy, po prostu wyciska. "Break the Spell" jasno pokazuje, że i w UK można nagrać znakomity, atrakcyjny heavy metalowy kawałek w tradycyjnym stylu.
Potem dziesięć minut dla Robin Beck i te dwie kompozycje pełne i melancholii i wewnętrznych przemyśleń nie mogły zabrzmieć inaczej. W "Feel Like Going Home" jest to wszystko, co wyniosło brytyjski rock na wyżyny. Jest Sir Elton John, jest PROCOL HARUM i jest ten niepowtarzalny klimat, który w takiej muzyce generują wyłącznie Brytyjczycy.
Gdyby wytknąć słabszy punkt, to jest to "Unfinished Life". Za ostry, za prosty nawet jeśli wziąć pod uwagę, o czym opowiada. Trochę nie pasuje do ogólnego obrazu tej płyty.
Finał w postaci "Marylin" wynagradza to i tak się to powinno właśnie skończyć, z takim, a nie innym refrenem i taką dawką dostojnego smutku i światła, jakie tu rozbłyska. Monumentalne zwieńczenie całej opowieści, a warto jeszcze poczekać na to, co czeka słuchacza po krótkiej chwili ciszy. Wspaniałe duety wokalne, znów saksofon... zniewalające i oczarowujące zakończenie.
Wspaniały muzyczny pomnik SARACEN wystawił Marilyn Monroe.
Ikona pop kultury, której tragiczne losy ukazane zostały w setkach biografii, filmów i artykułów teraz zapewne po raz pierwszy stała się tematem rockowej płyty. Rockowej, bo muzyka SARACEN jest czymś szerszym niż melodic metal. Rob Bendelow napisał muzykę i wyprodukował płytę, która adresowana jest do ludzi ogólnie otwartych na dobrą, melodyjną muzykę o rockowych korzeniach, a przy tym ambitną w formie i treści, i poniekąd elitarną.
W rolę Marilyn Monroe wcieliła się popularna amerykańska wokalista Robin Beck, która trzeba przyznać, włożyła tu mnóstwo swojego serca i umiejętności, aby ten koncept nie zabrzmiał jak seria odśpiewanych i zagranych. Wśród gości pojawił się także ceniony wokalista FM Steve Overland oraz Issa z Norwegii, ważną rolę odgrywa saksofon Snake Davisa oraz aranżacje z pogranicza symfonicznego rocka i metalu, doskonale brzmiące dzięki wyjątkowo starannej produkcji, za którą odpowiedzialny był Rob Bendelow. Mix i mastering Martin Kronlund jest fantastyczny i zarówno rozmach jak i przestrzeń jest tu godna podziwu.
Takich konceptów się nie opowiada, trzeba tego posłuchać samemu. Ta opowieść wzrusza, trzyma w napięciu i bardzo wciąga. Kapitalny saksofon, zwaliste gitarowe riffy, monumentalne klawisze w stylu HOUSE OF LORDS z dawnych czasów, wysmakowana i mocno brzmiąca sekcja rytmiczna. Wspaniały wstęp instrumentalny w postaci "The Girl: Norma Jeane" i taki saksofon ostatnio w melodic metalu słyszałem dawno temu w MAGNUM. Bettney w doskonałej formie wokalnej, a elegancja wspierających go chórków o idealnych harmoniach, wręcz powalająca. Ta nienachalna symfonika jest tu tak naturalna i ujmująca i tak pięknie komponuje się ze starannie zagranymi solami gitarowymi Roba Bendelowa. Spokój, monumentalne dostojeństwo i wrażenie uczestnictwa w misterium. Pod tym względem "Wither the Wind Blows" jest po prostu wstrząsający. Cudowne akustyczne partie gitar i cudownie śpiewająca Issa w "Hold On", gdzie odpowiada jej saksofon. Melodic metalowy dynamit w "Make This Body Work" ale duet Beck - Overland w "Who Am I?" to już po prostu mistrzostwo świata. Hammondy lordowskie i ten niesamowity purplowski duch odtworzony jakby od niechcenia. Po prostu mistrzostwo. Podszyty nostalgicznym bluesem "Love Like A Razorblade" to piękny śpiew i tło i rozpaczliwie płacząca gitara. Wzrusza, wyciska łzy, po prostu wyciska. "Break the Spell" jasno pokazuje, że i w UK można nagrać znakomity, atrakcyjny heavy metalowy kawałek w tradycyjnym stylu.
Potem dziesięć minut dla Robin Beck i te dwie kompozycje pełne i melancholii i wewnętrznych przemyśleń nie mogły zabrzmieć inaczej. W "Feel Like Going Home" jest to wszystko, co wyniosło brytyjski rock na wyżyny. Jest Sir Elton John, jest PROCOL HARUM i jest ten niepowtarzalny klimat, który w takiej muzyce generują wyłącznie Brytyjczycy.
Gdyby wytknąć słabszy punkt, to jest to "Unfinished Life". Za ostry, za prosty nawet jeśli wziąć pod uwagę, o czym opowiada. Trochę nie pasuje do ogólnego obrazu tej płyty.
Finał w postaci "Marylin" wynagradza to i tak się to powinno właśnie skończyć, z takim, a nie innym refrenem i taką dawką dostojnego smutku i światła, jakie tu rozbłyska. Monumentalne zwieńczenie całej opowieści, a warto jeszcze poczekać na to, co czeka słuchacza po krótkiej chwili ciszy. Wspaniałe duety wokalne, znów saksofon... zniewalające i oczarowujące zakończenie.
Wspaniały muzyczny pomnik SARACEN wystawił Marilyn Monroe.
Trudno dobrać słowa podsumowania, bo tak wiele trzeba, by powiedzieć i tak wiele, by się przy okazji pominęło.
Po prostu - wspaniała płyta.
Po prostu - wspaniała płyta.
Ocena: 9,8/10
30.09.2011
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"