13.01.2019, 22:14:31
Messenger - Starwolf Pt.1 : The Messengers (2013)
Tracklista:
1. Raiders of Galaxy 05:08
2. The Spectre 05:28
3. Salvation 04:27
4. Pirates of Space 05:04
5. Chosen One 04:58
6. Earth, Water and Power 05:19
7. Reign of the Righteous 05:16
8. Thousand Suns of Eternity 04:57
9. Starwolf 06:27
10. The Path of Science 04:16
11. Born to Face the Wind 05:54
Rok wydania: 2013
Gatunek: Heavy Metal/Power Metal
Kraj: Niemcy
Skład zespołu:
Siggi Schüßler - śpiew
Patrik Deckarm - gitara
Frank Kettenhofen - gitara
Benny Strauß - bas
Markus Merl - perkusja
W końcu po wydaniu płyty "See You In Hell" MESSENGER przestał być ignorowanym powszechnie zespołem podziemnym.
Massacre Records była zainteresowana następnym LP i grupa nagrała coś na kształt luźnego koncept - albumu, opartego na opowiadaniu Victora L. Paxa - "Sternenwolf - Die Boten". Album ten ukazał się we wrześniu 2013.
Massacre Records była zainteresowana następnym LP i grupa nagrała coś na kształt luźnego koncept - albumu, opartego na opowiadaniu Victora L. Paxa - "Sternenwolf - Die Boten". Album ten ukazał się we wrześniu 2013.
Tym razem MESSENGER zagrał heavy metal, a właściwie melodyjny heavy/power metal nieco w nieco nowocześniejszej niż lata 80 te odmianie, zbliżając się do takich grup niemieckich, jak GLORYFUL czy SACRED GATE z pewnym speedowym nastawieniem typowym dla chociażby IRON SAVIOR.
Akurat ekipę Pieta Sielcka słychać od razu w szybkim Raiders of Galaxy i chociaż to dobry kawałek, to chyba zbyt dużo ornamentacji tu zostało napchanych oraz słychać niezdecydowanie, czy to ma być kosmiczny power, czy zamkowo - rycerski. O tym, że motyw główny ze wstępu jest wzięty żywcem z RUNNING WILD już oczywiście wspominam tylko na marginesie... Przyjemnie, rycersko galopują w The Spectre, a potoczysty Salvation jest w tej konwencji bardzo dobry i tym lepszy, że Siggi Schüßlera wspiera tu dzielnie zaproszony jako gość sam Raf Scheepers z PRIMAL FEAR, a gitarzyści grają fajne duety. Trochę surowiej i trochę mroczniej jest w wolniejszym Pirates of Space. Motywów pirate metalu nie brakuje w refrenie, kasparkowych zresztą, choć chodzi tym razem o kosmicznych piratów. No, jest RUNNING WILD także w skocznym i rytmicznym Chosen One, gdzie zwrotki są znakomite, a refren rozległy i pełen dumy i mimo wszystko zwrotki wypadają jednak lepiej. Słabiej wypada Earth, Water and Power, gdzie pompatyczny refren zabrzmiałby znacznie lepiej, gdyby zaśpiewał go teatralnie ktoś inny. Natomiast potężne partie perkusji są najlepsze na całej płycie, a i gitara w solo dodaje swoje. Reign of the Righteous to niezłe podczepianie się pod czysty stylistycznie IRON SAVIOR, zaś Thousand Suns of Eternity to najbardziej tradycyjny na albumie heavy metal. Trochę nie mogą się tu zdecydować, czy epatować tempami i riffami IRON MAIDEN, czy też kasparkowymi refrenami RUNNING WILD. Dobre, ale generalnie niekonkretne. Bardzo dobrze wypada dynamiczny i z polotem odegrany Starwolf i ten gwiezdny wilk jest bardzo rasowy. Gdyby tylko refren był ciekawszy... Druga część jest zdecydowanie tradycyjnie heavy metalowa i sporo tu słychać ze stylistyki wczesnego STORMHAMMER. Rolę pół ballady i pół epickiego songu bierze tu na siebie The Path of Science i trzeba przyznać, że pierwszoplanową postacią jest tu wokalista, i to wokalista śpiewający wybornie po prostu. Born to Face the Wind to taki numer, który ma bardzo dobry pomysł na wzruszenie słuchacza i refren faktycznie jest na miarę potężnego refrenu z Pray To Odin, ale rozmywa się on w zbyt ugładzonych i płaskich pozostałych partiach. Szkoda tego refrenu jak z najlepszych hymnów MANOWAR czy MAJESTY.
Wokale Schüßlera są bardzo dobre, a za dewastujące wysokie zaśpiewy należą mu się brawa. Gitary momentami bardzo interesujące, kreatywne, nawet gdzieś tam się przewijają motywy neoklasyczne. Kilka pięknych i zaawansowanych technicznie solówek można usłyszeć na tym LP, a w żadnej z pozostałych nie ma kiksów. Jak zwykle sprawna i kompetentna jest sekcja rytmiczna. Brzmienie nie za lekkie i nie za ciężkie, więc o heavy/power mocy niemieckich klasyków mówić nie można, natomiast wszystko zbliża się do ustawienia soundu w GAMMA RAY czy IRON SAVIOR, chociaż mastering to dzieło znanego powszechnie Andy Horna, który zazwyczaj niemieckie grupy heavy/power i heavy ustawiał jednak nieco mocniej, chociażby w gitarach.
Słowa uznania należą się za czytelne i przestrzenne bębny.
Ta płyta jest bardzo zgrabnie zrobiona i bardzo dobrze zagrana. Brakuje tu jednak czegoś świeżego, jakichś numerów powalających, czegoś poruszającego i czegoś na zawsze zapadającego w pamięć. Refren z finałowego kawałka to trochę za mało. Sympatyczne, gładkie, poukładane granie, w sam raz dla tych, którzy ostatnie dwie, trzy płyty STORMWARRIOR uważają za fajne tyle, że MESSENGER akurat specjalnie nie ma się czego wstydzić.
Wyszedł w sumie taki solidny mainstreamowy niemiecki melodyjny heavy/power metal, którego dobrze się słucha, ale do którego się już raczej nie wraca.
ocena: 7,9/10
new 13.01.2019
Akurat ekipę Pieta Sielcka słychać od razu w szybkim Raiders of Galaxy i chociaż to dobry kawałek, to chyba zbyt dużo ornamentacji tu zostało napchanych oraz słychać niezdecydowanie, czy to ma być kosmiczny power, czy zamkowo - rycerski. O tym, że motyw główny ze wstępu jest wzięty żywcem z RUNNING WILD już oczywiście wspominam tylko na marginesie... Przyjemnie, rycersko galopują w The Spectre, a potoczysty Salvation jest w tej konwencji bardzo dobry i tym lepszy, że Siggi Schüßlera wspiera tu dzielnie zaproszony jako gość sam Raf Scheepers z PRIMAL FEAR, a gitarzyści grają fajne duety. Trochę surowiej i trochę mroczniej jest w wolniejszym Pirates of Space. Motywów pirate metalu nie brakuje w refrenie, kasparkowych zresztą, choć chodzi tym razem o kosmicznych piratów. No, jest RUNNING WILD także w skocznym i rytmicznym Chosen One, gdzie zwrotki są znakomite, a refren rozległy i pełen dumy i mimo wszystko zwrotki wypadają jednak lepiej. Słabiej wypada Earth, Water and Power, gdzie pompatyczny refren zabrzmiałby znacznie lepiej, gdyby zaśpiewał go teatralnie ktoś inny. Natomiast potężne partie perkusji są najlepsze na całej płycie, a i gitara w solo dodaje swoje. Reign of the Righteous to niezłe podczepianie się pod czysty stylistycznie IRON SAVIOR, zaś Thousand Suns of Eternity to najbardziej tradycyjny na albumie heavy metal. Trochę nie mogą się tu zdecydować, czy epatować tempami i riffami IRON MAIDEN, czy też kasparkowymi refrenami RUNNING WILD. Dobre, ale generalnie niekonkretne. Bardzo dobrze wypada dynamiczny i z polotem odegrany Starwolf i ten gwiezdny wilk jest bardzo rasowy. Gdyby tylko refren był ciekawszy... Druga część jest zdecydowanie tradycyjnie heavy metalowa i sporo tu słychać ze stylistyki wczesnego STORMHAMMER. Rolę pół ballady i pół epickiego songu bierze tu na siebie The Path of Science i trzeba przyznać, że pierwszoplanową postacią jest tu wokalista, i to wokalista śpiewający wybornie po prostu. Born to Face the Wind to taki numer, który ma bardzo dobry pomysł na wzruszenie słuchacza i refren faktycznie jest na miarę potężnego refrenu z Pray To Odin, ale rozmywa się on w zbyt ugładzonych i płaskich pozostałych partiach. Szkoda tego refrenu jak z najlepszych hymnów MANOWAR czy MAJESTY.
Wokale Schüßlera są bardzo dobre, a za dewastujące wysokie zaśpiewy należą mu się brawa. Gitary momentami bardzo interesujące, kreatywne, nawet gdzieś tam się przewijają motywy neoklasyczne. Kilka pięknych i zaawansowanych technicznie solówek można usłyszeć na tym LP, a w żadnej z pozostałych nie ma kiksów. Jak zwykle sprawna i kompetentna jest sekcja rytmiczna. Brzmienie nie za lekkie i nie za ciężkie, więc o heavy/power mocy niemieckich klasyków mówić nie można, natomiast wszystko zbliża się do ustawienia soundu w GAMMA RAY czy IRON SAVIOR, chociaż mastering to dzieło znanego powszechnie Andy Horna, który zazwyczaj niemieckie grupy heavy/power i heavy ustawiał jednak nieco mocniej, chociażby w gitarach.
Słowa uznania należą się za czytelne i przestrzenne bębny.
Ta płyta jest bardzo zgrabnie zrobiona i bardzo dobrze zagrana. Brakuje tu jednak czegoś świeżego, jakichś numerów powalających, czegoś poruszającego i czegoś na zawsze zapadającego w pamięć. Refren z finałowego kawałka to trochę za mało. Sympatyczne, gładkie, poukładane granie, w sam raz dla tych, którzy ostatnie dwie, trzy płyty STORMWARRIOR uważają za fajne tyle, że MESSENGER akurat specjalnie nie ma się czego wstydzić.
Wyszedł w sumie taki solidny mainstreamowy niemiecki melodyjny heavy/power metal, którego dobrze się słucha, ale do którego się już raczej nie wraca.
ocena: 7,9/10
new 13.01.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"