16.01.2019, 20:29:47
Rhapsody of Fire - Dark Wings of Steel (2013)
Tracklista:
1. Vis Divina 01:28
2. Rising from Tragic Flames 06:16
3. Angel of Light 07:06
4. Tears of Pain 06:27
5. Fly to Crystal Skies 05:13
6. My Sacrifice 08:06
7. Silver Lake of Tears 05:01
8. Custode di pace 05:07
9. A Tale of Magic 04:18
10.Dark Wings of Steel 05:52
11.Sad Mystic Moon 04:37
10.Dark Wings of Steel 05:52
11.Sad Mystic Moon 04:37
Rok wydania: 2013
Gatunek: Symphonic/Progressive Power Metal
Kraj: Włochy
Skład zespołu:
Fabio Lione - śpiew
Roberto De Micheli - gitara
Oliver Holzwarth - gitara basowa
Alex Holzwarth - perkusja
Alex Staropoli - instrumenty klawiszowe
Jest to pierwszy album RHAPSODY OF FIRE jako realnego drugiego (czy też pierwszego) zespołu po podziale, czyli bez Luca Turilli, bez Hessa i bez Guersa. Jest oczywiście Alex Holzwarth, który zadeklarował się, że będzie grał w obu zespołach, jest też nowy gitarzysta Roberto De Micheli przyjaciel z ławy szkolnej Turilli, który jednak specjalnie do tego momentu jako Axeman nigdzie nie zabłysnął. Wybór mało znanego gitarzysty przy tak ogromnych możliwościach, nawet w samych Włoszech nieco dziwi, ale to już decyzja Fabio Lione. Na basie zagrał Oliver Holzwarth, nie spełniony w SODOM, znany z SIEGES EVEN, ale nie mający przecież doświadczenia we współtworzeniu takiej muzyki, jaką gra RHAPSODY. Płytę wydała niemiecka AFM Records w listopadzie 2013 roku.
Luca Turilli odchodząc, coś ze sobą zabrał. Zabrał wizję, która uczyniła jego album "Ascending to Infinity" (2012) tak zjawiskowym w kategorii symfonicznego power metalu. Zabrał przestrzeń, monumentalność, bogactwo środków wyrazu. A może jednak nic nie zabrał? Może po prostu Lione i "stara" ekipa RHAPSODY (OF FIRE) tego nie potrzebowała?
Na "Dark Wings of Steel" jest niby wszystko, co było na płytach RHAPSODY zawsze. Orkiestracje, klasyczne i neoklasyczne stylizacje, chóry, zmiana klimatów i pompatyczność, elegancja dobierania instrumentalnych inkrustacji, wysmakowane partie klawiszowe. Wszystko to jest, jest jednak bledsze, mniej wyraziste, mniej pewnie wykonane, po prostu słabsze robiące mniejsze wrażenie. Roberto De Micheli jest bardzo dobrym gitarzystą, temu zaprzeczyć nie można, jest jednak przesiąknięty tym sposobem grania power metalu progresywnego, który gubi tożsamość dziesiątek włoskich grup z tego kręgu. Jest po prostu bardzo dobrym technicznie gitarzystą bez charyzmy i wizji. Jakoś do tego poziomu dostosowuje się i Lione. Śpiewa wybornie technicznie, ale akademicko, sztywno, chwilami bez wiary i przekonania i brzmiałby nieraz marnie, gdyby nie chóry. Jednak gdzie tym chórom do klasy i mocy chórów jakie zaaranżował Luca?
Doskonałym przykładem na to wszystko jest niemal finałowy, tytułowy Dark Wings of Steel. Jest tu wszystko, co powinno być w epickim graniu progressive, a jednak jest to matowe i pastelowe. Poza kilkoma sekundami niesamowitych klawiszy Alex Staropoli... Doprawdy, niesamowitych, ale on przecież nie jest w stanie zbudować tu całego klimatu.
RHAPSODY OF FIRE kroczy wydeptanymi ścieżkami, którymi podążał już wcześniej. Rising from Tragic Flames jest typowy, bardzo typowy, podobnie wyjątkowo przeciętny Tears of Pain. Fakt, Fly to Crystal Skies ma w sobie potężny ładunek epickiej mocy, ale przecież nie jako pomysł RHAPSODY. Tu MANOWAR słychać w refrenie, epic power gitarę włoskiej i greckiej hordy, a to, co jest z RHAPSODY, czyli plany symfoniczne, są po prostu słabe. Słaby jest także całościowo mdły My Sacrifice. W A Tale of Magic słyszę tylko KALEDON w średnio dobrej formie.
Luca Turilli odchodząc, coś ze sobą zabrał. Zabrał wizję, która uczyniła jego album "Ascending to Infinity" (2012) tak zjawiskowym w kategorii symfonicznego power metalu. Zabrał przestrzeń, monumentalność, bogactwo środków wyrazu. A może jednak nic nie zabrał? Może po prostu Lione i "stara" ekipa RHAPSODY (OF FIRE) tego nie potrzebowała?
Na "Dark Wings of Steel" jest niby wszystko, co było na płytach RHAPSODY zawsze. Orkiestracje, klasyczne i neoklasyczne stylizacje, chóry, zmiana klimatów i pompatyczność, elegancja dobierania instrumentalnych inkrustacji, wysmakowane partie klawiszowe. Wszystko to jest, jest jednak bledsze, mniej wyraziste, mniej pewnie wykonane, po prostu słabsze robiące mniejsze wrażenie. Roberto De Micheli jest bardzo dobrym gitarzystą, temu zaprzeczyć nie można, jest jednak przesiąknięty tym sposobem grania power metalu progresywnego, który gubi tożsamość dziesiątek włoskich grup z tego kręgu. Jest po prostu bardzo dobrym technicznie gitarzystą bez charyzmy i wizji. Jakoś do tego poziomu dostosowuje się i Lione. Śpiewa wybornie technicznie, ale akademicko, sztywno, chwilami bez wiary i przekonania i brzmiałby nieraz marnie, gdyby nie chóry. Jednak gdzie tym chórom do klasy i mocy chórów jakie zaaranżował Luca?
Doskonałym przykładem na to wszystko jest niemal finałowy, tytułowy Dark Wings of Steel. Jest tu wszystko, co powinno być w epickim graniu progressive, a jednak jest to matowe i pastelowe. Poza kilkoma sekundami niesamowitych klawiszy Alex Staropoli... Doprawdy, niesamowitych, ale on przecież nie jest w stanie zbudować tu całego klimatu.
RHAPSODY OF FIRE kroczy wydeptanymi ścieżkami, którymi podążał już wcześniej. Rising from Tragic Flames jest typowy, bardzo typowy, podobnie wyjątkowo przeciętny Tears of Pain. Fakt, Fly to Crystal Skies ma w sobie potężny ładunek epickiej mocy, ale przecież nie jako pomysł RHAPSODY. Tu MANOWAR słychać w refrenie, epic power gitarę włoskiej i greckiej hordy, a to, co jest z RHAPSODY, czyli plany symfoniczne, są po prostu słabe. Słaby jest także całościowo mdły My Sacrifice. W A Tale of Magic słyszę tylko KALEDON w średnio dobrej formie.
Czasem coś się wspaniale zaczyna, jak Angel of Light i rozmywa w emanacji nadmiernej emocjonalnej łagodności i trywialnych rozwiązaniach epickich. Czasem obiecujący początek symfoniczny prowadzi ostatecznie donikąd, jak w speed power metalowym Silver Lake of Tears. Gładkim, wypolerowanym i brzmiącym tylko poprawnie.
F.A.M.E.'S. Macedonian Radio Symphonic Orchestra ze Skopje wykonuje większość partii symfonicznych. Chwalebne, ale chyba nie do końca Macedończycy wiedzą, o co chodzi w metalu. Brat Alexa, Manuel Staropoli zagrał na kilku rzadko spotykanych starych instrumentach, ale gdzieś to ginie, gdzieś przykryte jest warstwą power metalowej gitary i niewyraźnych orkiestracji. Custode di pace jest po włosku, ale niech by to była moc włoskiej opery, a nie Festiwal w San Remo.
Na takiego symfonicznego kolosa jak Heroes of the Waterfalls' Kingdom z poprzedniej płyty zespół się nie poważył i tym razem zwieńczenie to po prostu dobry, wyważony, nieco smutny i dostojny Sad Mystic Moon.
Jest oczywiste, że ścigającym RHAPSODY OF FIRE zespołom z tego kręgu stylistycznego nadal daleko do Mistrzów. Pewne rzeczy wymagają po prostu talentu. Jednak ekipa RHAPSODY kierowana przez Luca rok wcześniej zdeklasowała ekipę Lione i to jest pewnik. "Dark Wings of Steel " to po prostu średniej klasy album z włoskim melodyjnym progresywnym power metalem symfonicznym. Trochę to smutne, że taka ekipa jak RHAPSODY realizuje takie same pomysły, jak ogrom zespołów z Europy, i w niczym ich nie wyprzedza.
ocena: 6,8/10
new 16.01.2019
F.A.M.E.'S. Macedonian Radio Symphonic Orchestra ze Skopje wykonuje większość partii symfonicznych. Chwalebne, ale chyba nie do końca Macedończycy wiedzą, o co chodzi w metalu. Brat Alexa, Manuel Staropoli zagrał na kilku rzadko spotykanych starych instrumentach, ale gdzieś to ginie, gdzieś przykryte jest warstwą power metalowej gitary i niewyraźnych orkiestracji. Custode di pace jest po włosku, ale niech by to była moc włoskiej opery, a nie Festiwal w San Remo.
Na takiego symfonicznego kolosa jak Heroes of the Waterfalls' Kingdom z poprzedniej płyty zespół się nie poważył i tym razem zwieńczenie to po prostu dobry, wyważony, nieco smutny i dostojny Sad Mystic Moon.
Jest oczywiste, że ścigającym RHAPSODY OF FIRE zespołom z tego kręgu stylistycznego nadal daleko do Mistrzów. Pewne rzeczy wymagają po prostu talentu. Jednak ekipa RHAPSODY kierowana przez Luca rok wcześniej zdeklasowała ekipę Lione i to jest pewnik. "Dark Wings of Steel " to po prostu średniej klasy album z włoskim melodyjnym progresywnym power metalem symfonicznym. Trochę to smutne, że taka ekipa jak RHAPSODY realizuje takie same pomysły, jak ogrom zespołów z Europy, i w niczym ich nie wyprzedza.
ocena: 6,8/10
new 16.01.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"