11.06.2019, 17:07:40
The Rods - Brotherhood of Metal (2019)
Tracklista:
1. Brotherhood of Metal 07:28
2. Everybody's Rockin' 03:57
3. Smoke on the Horizon 04:47
4. Louder than Loud 04:15
5. Tyrant King 04:38
5. Tyrant King 04:38
6. Party All Night 02:49
7. Tonight We Ride 04:40
8. 1982 05:16
9. Hell on Earth 04:20
10. The Devil Made Me Do It 03:54
11. Evil in Me 06:26
Rok wydania: 2019
Gatunek: traditional heavy metal
Kraj: USA
Skład zespołu:
David "Rock" Feinstein - śpiew, gitara
Gary Bordonaro - bas, śpiew
Carl Canedy - perkusja
Nie wiem. W zasadzie ta dygresja powinno znaleźć się na końcu, jako podsumowanie tak ważnego wydarzenia jak nowa, wydana po ośmiu latach płyta THE RODS, legendy i prekursora amerykańskiego tradycyjnego heavy metalu. Album nagrany w klasycznym składzie i zaprezentowany przez uznaną wytwórnię Steamhammer powinien być okazją do świętowania i radości z faktu, że Heavy Metal Never Die. Tymczasem tak nie jest.
Istnieje oczywiście, szczególnie w USA wielka grupa niezmiennie oddanych fanów, którzy zapewne czują się szczęśliwi i spełnieni, ale istnieją także pewne obiektywne kryteria oceny, które ten LP dyskredytują. Dwa elementy mające kluczowe znaczenie są po prostu fatalne. Pierwszy to niezwykle słaby, pozbawiony mocy i wymęczony wokal Davida "Rock" Feinsteina. To nie jest kwestia wieku, to raczej jakaś taka niewiara w głosie... Płaski bezbarwny śpiew, który zagłusza jego własna gitara. Niestety...
Drugi element to zupełnie pozbawione sensownych inspiracji kompozycje. Słabe, nieinteresujące i co więcej, absolutnie rozczarowujące po rozpoczynającym ten LP solidnym Brotherhood of Metal w stylu zbliżonym do estetyki Takea Maghary i MAJESTY. Jeśli jednak na płycie dominuje taki koszmarny stadionowy hair metal jak ten zaproponowany w I Just Wanna Rock, albo bezradny classic heavy Hell on Earth, czy też miałkie granie pod THOR w Tyrant King...
Nie, nie będę się nad tym znęcał.
Na osłodę złoty metal za produkcję. Jest kapitalna w tym potężnym ataku przestrzennej perkusji i miażdżącego basu. Rewelacja pod tym względem. Bohater? Carl Canedy! Partie perkusji, ich moc i heavy metalowa werwa mogą zawstydzić niejednego perkusistę z tej młodszej niż Carl Canedy młodzieży.
Choć coś pozytywnego.
Słynny zespół przypomniał o sobie, ale z muzycznego punktu widzenia praktycznie niczego interesującego nie pokazał.
ocena: 4/10
new 11.06. 2019
Nie wiem. W zasadzie ta dygresja powinno znaleźć się na końcu, jako podsumowanie tak ważnego wydarzenia jak nowa, wydana po ośmiu latach płyta THE RODS, legendy i prekursora amerykańskiego tradycyjnego heavy metalu. Album nagrany w klasycznym składzie i zaprezentowany przez uznaną wytwórnię Steamhammer powinien być okazją do świętowania i radości z faktu, że Heavy Metal Never Die. Tymczasem tak nie jest.
Istnieje oczywiście, szczególnie w USA wielka grupa niezmiennie oddanych fanów, którzy zapewne czują się szczęśliwi i spełnieni, ale istnieją także pewne obiektywne kryteria oceny, które ten LP dyskredytują. Dwa elementy mające kluczowe znaczenie są po prostu fatalne. Pierwszy to niezwykle słaby, pozbawiony mocy i wymęczony wokal Davida "Rock" Feinsteina. To nie jest kwestia wieku, to raczej jakaś taka niewiara w głosie... Płaski bezbarwny śpiew, który zagłusza jego własna gitara. Niestety...
Drugi element to zupełnie pozbawione sensownych inspiracji kompozycje. Słabe, nieinteresujące i co więcej, absolutnie rozczarowujące po rozpoczynającym ten LP solidnym Brotherhood of Metal w stylu zbliżonym do estetyki Takea Maghary i MAJESTY. Jeśli jednak na płycie dominuje taki koszmarny stadionowy hair metal jak ten zaproponowany w I Just Wanna Rock, albo bezradny classic heavy Hell on Earth, czy też miałkie granie pod THOR w Tyrant King...
Nie, nie będę się nad tym znęcał.
Na osłodę złoty metal za produkcję. Jest kapitalna w tym potężnym ataku przestrzennej perkusji i miażdżącego basu. Rewelacja pod tym względem. Bohater? Carl Canedy! Partie perkusji, ich moc i heavy metalowa werwa mogą zawstydzić niejednego perkusistę z tej młodszej niż Carl Canedy młodzieży.
Choć coś pozytywnego.
Słynny zespół przypomniał o sobie, ale z muzycznego punktu widzenia praktycznie niczego interesującego nie pokazał.
ocena: 4/10
new 11.06. 2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"