21.09.2019, 23:21:41
White Wizzard - Over The Top (2010)
tracklista:
1.Over the Top 05:09
2.40 Deuces 04:35
3.High Roller 04:35
4.Live Free or Die 05:35
5.Iron Goddess of Vengeance 07:34
6.Out of Control 04:02
7.Strike of the Viper 04:06
8.Death Race 04:21
9.White Wizzard 06:58
rok wydania: 2010
gatunek: heavy metal
kraj: USA
skład zespołu:
Wyatt "Screaming Demon" Anderson - śpiew
Erik Kluiber - gitara (3-7)
Jon Leon - gitara ( 1, 2, 9), gitara basowa
Jesse Appelhans- perkusja
No tak, miałem rację. To się tak skończyć nie mogło i WHITE WIZARD się w roku 2019 reaktywował w składzie swoich weteranów i innym weteranem tej ekipy, Michaelem Gremio jako wokalistą, zamiast Wyatta "Screaming Demon" Andersona.
Kogoś to dziwi? Chyba nie.
Tymczasem, wobec tego trzeba przypomnieć pierwszy album tego zespołu, już bez całej niesamowitej otoczki historycznej, bo to naprawdę jest temat na specjalny artykuł. "Over The Top" wydała przy burzliwym aplauzie części metalowego światka wytwórnia Earache Records, co znając jej profil wydawniczy, samo z siebie było już zaskoczeniem.
Zaśpiewał Wyatt "Screaming Demon" Anderson, w związku z ogólnym zamieszaniem gitary podzielili między siebie Leon i Kluiber i ogólnie wszyscy byli bardzo zadowoleni, a że skład nieco "rezerwowy", no cóż, tak bywa... Istotne było także to, że materiał był nowy, przepychanki z lat 2008-2009 się skończyły.
Nowe kompozycje WHITE WIZZARD... Sam Over The Top był mielony na singlu już rok wcześniej, i w sumie szału tu nie ma, ot taki dosyć nowoczesny młodzieżowy heavy metal klasyczny, w sam raz na singiel. Co do pozostałych numerów z tego albumu, to wszystko to nieco rozczarowuje. Jest sporo heavy metalowego szumu w 40 Deuces, niezły refren, ale do najlepszych kawałków nadal tu daleko. Nieco metalowej sałaty w High Roller i Live Free or Die (choć tu świetny bas), a główny ciężar skupia się na najdłuższym Iron Goddess of Vengeance i oczywiście się kompromitują w sympatyczny dla nich, epicki sposób. Dobrze, że ta stylistyka u nich nie dominuje. Dużo basu i to dobrze. Dużo basu także w neotradycyjnym Out of Control i tu jest super w niewymuszonym swobodnym i dynamicznym potraktowaniu tematu. Coś ze stylu "White Wizzard" z maidenowskimi ozdobnikami. Ogólnie ta druga połowa albumu jest lepsza, bo i Strike of the Viper mimo ogólnej naiwności ma coś w sobie i jest nieco gitarowej pirotechniki i Death Race jest całkiem słuchalny w swej prostocie...
Żeby nikt nie miał wątpliwości kto tu gra, to na koniec numer pod tytułem White Wizard, nawet dosyć rozbudowany, znowu dużo fajnego basu, nieco mroku i nieco, powiedzmy czegoś w rodzaju power metalu, nawet momentami skomplikowanego jak na ten band. Dobrze to zostało pomyślane i gdyby cały album był pomyślany podobnie, mogłoby być realnie ciekawie. Oczywiście, nic nie stoi na przeszkodzie uznać drugą część tego utworu za kompletnie bezsensowną...
"Screaming Demon" trzyma poziom, jemu tu trudno coś zarzucić, robi show, bo umie śpiewać jak mu się chce, a tu mu się chce, natomiast jeśli wybrać lepszego gitarzystę, to Erik Kluiber lepiej się prezentuje w tym młodzieżowym graniu.
Być może jednak w przypadku WHITE WIZZARD muzyka nie jest najważniejsza. Muzyka taka sobie, ale jaki szum medialny!
ocena: 6,7/10
new 22.09.2019
Kogoś to dziwi? Chyba nie.
Tymczasem, wobec tego trzeba przypomnieć pierwszy album tego zespołu, już bez całej niesamowitej otoczki historycznej, bo to naprawdę jest temat na specjalny artykuł. "Over The Top" wydała przy burzliwym aplauzie części metalowego światka wytwórnia Earache Records, co znając jej profil wydawniczy, samo z siebie było już zaskoczeniem.
Zaśpiewał Wyatt "Screaming Demon" Anderson, w związku z ogólnym zamieszaniem gitary podzielili między siebie Leon i Kluiber i ogólnie wszyscy byli bardzo zadowoleni, a że skład nieco "rezerwowy", no cóż, tak bywa... Istotne było także to, że materiał był nowy, przepychanki z lat 2008-2009 się skończyły.
Nowe kompozycje WHITE WIZZARD... Sam Over The Top był mielony na singlu już rok wcześniej, i w sumie szału tu nie ma, ot taki dosyć nowoczesny młodzieżowy heavy metal klasyczny, w sam raz na singiel. Co do pozostałych numerów z tego albumu, to wszystko to nieco rozczarowuje. Jest sporo heavy metalowego szumu w 40 Deuces, niezły refren, ale do najlepszych kawałków nadal tu daleko. Nieco metalowej sałaty w High Roller i Live Free or Die (choć tu świetny bas), a główny ciężar skupia się na najdłuższym Iron Goddess of Vengeance i oczywiście się kompromitują w sympatyczny dla nich, epicki sposób. Dobrze, że ta stylistyka u nich nie dominuje. Dużo basu i to dobrze. Dużo basu także w neotradycyjnym Out of Control i tu jest super w niewymuszonym swobodnym i dynamicznym potraktowaniu tematu. Coś ze stylu "White Wizzard" z maidenowskimi ozdobnikami. Ogólnie ta druga połowa albumu jest lepsza, bo i Strike of the Viper mimo ogólnej naiwności ma coś w sobie i jest nieco gitarowej pirotechniki i Death Race jest całkiem słuchalny w swej prostocie...
Żeby nikt nie miał wątpliwości kto tu gra, to na koniec numer pod tytułem White Wizard, nawet dosyć rozbudowany, znowu dużo fajnego basu, nieco mroku i nieco, powiedzmy czegoś w rodzaju power metalu, nawet momentami skomplikowanego jak na ten band. Dobrze to zostało pomyślane i gdyby cały album był pomyślany podobnie, mogłoby być realnie ciekawie. Oczywiście, nic nie stoi na przeszkodzie uznać drugą część tego utworu za kompletnie bezsensowną...
"Screaming Demon" trzyma poziom, jemu tu trudno coś zarzucić, robi show, bo umie śpiewać jak mu się chce, a tu mu się chce, natomiast jeśli wybrać lepszego gitarzystę, to Erik Kluiber lepiej się prezentuje w tym młodzieżowym graniu.
Być może jednak w przypadku WHITE WIZZARD muzyka nie jest najważniejsza. Muzyka taka sobie, ale jaki szum medialny!
ocena: 6,7/10
new 22.09.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"