Arthemis
#8
Arthemis - Blood - Fury - Domination (2017)

[Obrazek: R-10135118-1513250898-8138.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Undead 03:51
2. Black Sun 03:37
3. Blood Red Sky 04:33
4. Blistering Eyes 03:31
5. If I Fall 04:14
6. Warcry 04:49
7. Into the Arena 03:58
8. Dark Fire 04:06
9. Firetribe 04:13
10.Inner-Fury Unleashed 03:34
11.Rituals 03:15

Rok wydania: 2017
Gatunek: modern progressive power metal
Kraj: Włochy

Skład zespołu:
Fabio Dessi - śpiew
Andrea Martognelli - gitara
Giorgio Terenziani - gitara basowa
Francesco Tresca - perkusja
oraz:
Enrico Marchiotto - instrumenty klawiszowe
W latach 2013-214 ARTHEMIS przebudował swoją sekcję rytmiczną iw składzie pojawił się stary znajomy Martognelliego z POWER QUEST Francesco Tresca oraz były basista KILLING TOUCH Giorgio Terenziani, ale zanim grupa coś nagrała minęło kolejnych kilka lat. Owocem współpracy tych muzyków jest płyta "Blood - Fury - Domination" z kwietnia 2017 wydana przez Scarlet Records.

ARTHEMIS nigdy nie szedł na łatwiznę i ten element muzycznych poszukiwań zawsze był na płytach tej grupy obecny. Tym razem spróbowali połączyć pewne modern trendy w melodyjnym metalu z power i pierwiastkami thrashowymi oraz obudować to wszystko pewnym wrażeniem progresywności, przez co album nie jest jednoznaczny gatunkowo. Momentami zbliżają się tu mocnej wyrażonej gitarą stylistyki PATHOSRAY i DGM, bardzo dobry, mocny plastyczny wokal Dessi temu sprzyja, podobnie jak wyborna gra Andrea Martognelliego.
Te kompozycje są mniej lub bardziej udane, mniej lub bardziej melodyjne, żadnej jednak nie można odmówić dopracowania szczegółów, przez co każda prezentuje się swoiście i na pewno na brak monotonni nie można tu narzekać. Pewne thrashowe zagrywki są nad wyraz świeże, zresztą w tej stylistyce od prawie dziesięciu lat zawsze mieli coś do powiedzenia, czy raczej miał do powiedzenia sam Martognelli.
Czysty, melodyjny progresywny power metal jest na tym albumie niezły, ale nie wykracza poza ramy pewnej solidności i ekscytującego gitarowego wykonania (Undead, Blood Red Sky, Warcry, Firetribe,) i tak jak w Warcry, lider czaruje dynamicznymi power/thrashowymi atakami. Najbardziej porywającym numerem na tym albumie jest Into the Arena, przypominający te pełne finezji i dynamizmu melodic power/thrashowe utwory z dwóch poprzednich płyt i jest tu nad wyraz udana, pełna dramatyzmu melodia oraz fenomenalne popisy solowe Martognelli. On jak się rozkręci to jest po prostu fantastyczny!
Jeden raz w bardzo udanym i melodyjnym na modern modłę Dark Fire Fabio Dessi wychodzi zdecydowanie na plan pierwszy i tu jest dużo, dużo mocy w jego wokalu. Podlany sosem groove i modern melodyjnego grania Black Sun ma chwytliwy, choć ograny refren i cały czas ma się wrażenie, że tu jest nacisk na ekspozycję pomysłów gitarowych i choć Dessi śpiewa naprawdę dobrze, to jakby pozostaje w cieniu. Inna sprawa, że gitara (czy raczej gitary) Martognelli mają takie znakomite i różnorodne brzmienie, że przyciągają uwagę znacznie bardziej niż popisy wokalisty. Tymczasem warto go uważniej posłuchać, bo fani Chrisa Cornella znajdą tu mnóstwo odniesień do niego i momentami, jak choćby w Blood Red Sky Dessi po prostu brzmi jak wokalista SOUNDGARDEN z najlepszych czasów. Echa  modern groove słychać zdecydowanie w  Inner-Fury Unleashed. Świetnie prezentuje się melodyjny i przebojowy w stylu PASTHOSRAY Blistering Eyes, z potężnymi kruszącymi riffami gitarzysty w stylu modern/progressive.
Nie bardzo ciekawie wyszła mdła balladowa kompozycja If I Fall, radiowa i łzawa, choć i tutaj piękne solo gra Martognelli.
Taki nieco niewyraźny stylistycznie jest Rituals na końcu, gdzie jest w tak krótkim czasie praktycznie wszystko, nawet echa FLOTSAM AND JETSAM z ostatnich płyt.

Wykonanie jest ogólne na bardzo wysokim poziomie. Może sekcja rytmiczna lekko odstaje od poziomu wokal i gitary, ale to jest ogólnie doprawdy solidna robota. Dużo pomysłów, dużo łączenia gatunków, zazwyczaj z bardzo dobrym skutkiem.
To, że ekspozycja gitary przypomina DGM oczywiście nie jest przypadkiem. Mix to Simone Mularoni i klarowność jest wyborna, a sam sound przygotował w procesie masteringu Alessio Garavello były członek ARTHEMIS  i tu wcale nie ustępuje Mularoni w stylu ustawienia całości.
Tym razem wyszedł starszy i dojrzalszy brat "We Fall" z 2012 roku i jest to album, który przy bliższym i dokładniejszym poznaniu znacznie zyskuje.


ocena: 8,3/10

new 26.09.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Arthemis - przez Memorius - 16.06.2018, 16:27:02
RE: Arthemis - przez Memorius - 16.06.2018, 16:28:54
RE: Arthemis - przez Memorius - 16.06.2018, 16:30:22
RE: Arthemis - przez Memorius - 16.06.2018, 16:31:45
RE: Arthemis - przez Memorius - 16.06.2018, 16:42:47
RE: Arthemis - przez Memorius - 03.01.2019, 20:03:22
RE: Arthemis - przez Memorius - 21.09.2019, 10:40:54
RE: Arthemis - przez Memorius - 26.09.2019, 14:57:45

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości