26.09.2019, 16:42:57
Holy Martyr - Darkness Shall Prevail (2017)
Tracklista:
1. Shores of Elenna 01:24
2. Númenor 06:44
3. Heroic Deeds 05:48
4. Dol Guldur 05:47
5. Darkness Descends 01:57
6.Taur nu Fuin 05:58
7. Minas Morgul 02:53
7. Minas Morgul 02:53
8. Witch-King of Angmar 05:25
9. The Dwarrowdelf 07:15
10. Born of Hope 05:37
Rok wydania: 2017
Gatunek: epic heavy metal
Kraj: Włochy
Skład zespołu:
Alex Mereu - śpiew
Ivano Spiga - gitara
Paolo Roberto Simoni - gitara
Nicola Pirroni - gitara basowa
Stefano Lepidi - perkusjaJapońska wycieczka z 2011 roku jakoś sukcesu grupie HOLY MARTYR nie przyniosła, a następne lata to raczej cisza przerywana tylko informacjami o zmianach w składzie. Ostatecznie jednak w roku 2016 doszło na nagrania kolejnej płyty wydanej w marcu 2017 przez Dragonheart Records.
HOLY MARTYR powraca do grania epickiego heavy metalu z czasów swojego triumfu. Epic metalu surowego, melodyjnego i podniosłego. Niestety, magii z dwóch pierwszych płyt tu zdecydowanie brak i choć sposób narracji jest podobny, to jednak te utwory nie robią specjalnie dobrego wrażenia. Jakby gdzieś uleciał definitywnie ten geniusz tworzenia monumentalnych i pełnych patosu kompozycji, z polatującym nad tym wszystkim duchem rzymskiego i helleńskiego heroizmu i to wszystko brzmi zwyczajnie, nawet niewiele wnoszące tym razem trzy miniatury. Jest owszem słyszalne doświadczenie w tworzeniu takiej muzyki w dobrym Númenor na początku, ale ani te ornamentacje, ani te mocne riffy rycerskie w średnio wolnym tempie nie porywają po prostu. Tak nie bardzo wiadomo na co kładą nacisk w Heroic Deeds, gdzie melodic epic miesza się z elementami power metalu, tempa są niezbyt rozsądnie porwane, a partie perkusji słabe.
Początek Dol Guldur zwiastuje coś wielkiego, coś patetycznego, ale potem się to rozmywa w graniu dobrym, może zbyt łagodnym, ale przede wszystkim realnie pozbawionym monumentalności epickiego heavy metalu. Pomysł na surowy w stylu WOTAN Taur nu Fuin jest bardzo dobry, refren także, ale i tu można mówić co najwyżej o prawie bardzo dobrej kompozycji, bo dramatyzm, zamiast wzrastać, to słabnie w miarę rozwoju tego utworu i nawet pojawiają się fałszywe gitarowe akordy... Jeśli w powolnym i faktycznie pełnym dostojeństwa Witch-King of Angmar wydobyli dramatyzm, to z kolei brak tu mocy, a gitarowe solo jest zbyt piskliwie i zbyt natarczywe. Jednak i tak jest to najlepsza kompozycja z tego albumu, bo w drugiej części ta surowa epika jest udana, ale i tu słychać ubogość drugiego planu gitarowego i brak Erosa Melisa jest ewidentnie słyszalny. Także w ogólnym przekroju nowy perkusista Stefano Lepidi zupełnie niczym się tu nie wyróżnia. Bardzo dobrze śpiewa Alessandro Mereu, ale też jakby bez wiary w sukces, bez tego żaru, gdy opowiadał historie o hoplitach. Ogólnie jest wrażenie jakiegoś zniechęcenia, co słychać także w solach gitarowych, niegdyś porywających, a tu poprawnych, bez błysku, bez własnej historii.
Najdłuższy The Dwarrowdelf to najlepszy początek prowadzony przez gitarę Spiga, ale potem to po prostu jakiś taki zwykły heavy epic bez realnej magii i nieprzykuwający uwagi. Najwięcej monumentalnego dramatyzmu jest w ostatnim, mocnym i surowym Born of Hope, ale to za późno i za mało, by zatrzeć ogólne wrażenie poprawnej bezbarwności.
Produkcja jest stylizowana na dwie pierwsze płyty, choć lepiej wykonana i to słychać, chociażby w brzmieniu perkusji i ta specyficzna surowość HOLY MARTYR jest nostalgicznie urzekająca, to jednak nie wystarcza, by mocniej wciągnąć słuchacza. Reasumując, jest to ogólnie dobra i co najwyżej dobra płyta z włoskich epic metalem, ale do gatunku zupełnie nic nie wnosi.
ocena: 7/10
new 26.09.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"