02.11.2019, 17:18:13
Metal Church - XI (2016)
tracklista:
1.Reset 03:54
2.Killing Your Time 05:06
2.Killing Your Time 05:06
3.No Tomorrow 05:08
4.Signal Path 07:12
4.Signal Path 07:12
5.Sky Falls In 07:01
6.Needle and Suture 04:38
7.Shadow 04:08
8.Blow Your Mind 06:28
7.Shadow 04:08
8.Blow Your Mind 06:28
9.Soul Eating Machine 04:41
10.It Waits 05:15
11.Suffer Fools 04:54
10.It Waits 05:15
11.Suffer Fools 04:54
rok wydania: 2016
gatunek: heavy/power metal
kraj: USA
skład zespołu:
Mike Howe: śpiew
Rick van Zandt: gitara
Rick van Zandt: gitara
Kurdt Vanderhoof: gitara
Steve Unger: gitara basowa
Jeff Plate: perkusja
Gdy w roku 2015 do składu METAL CHURCH wrócił Mike Howe, uznano to za ogromną sensację i natychmiast rozbudzone zostały apetyty na album z nim na miarę tych z przełomu lat 80-tych i 90-tych. Zapomniano jednak, że to nie jest już ani ta sama ekipa, ani Vanderhoof nie dysponuje już takim potencjałem kompozytorskim jak przed laty. Potwierdzeniem tego stanu była płyta "XI" wydana przez kilka wytwórni jednocześnie w tym Nuclear Blast w marcu 2016 roku.
Howe niczym tutaj nie zachwyca, w sumie śpiewając podobnie jak Munroe, a może nawet z mniejszą mocą w głosie.
Jeśli Howe nie ratuje tych kompozycji, to w zasadzie nic ich nie ratuje. Otrzymujemy zestaw numerów heavy/power przewidywalnych, o ograniczonej ekspresji, o ograniczonej inwencji aranżacyjnej i takich sobie melodiach, których po METAL CHURCH w kondycji lat poprzedzających można było oczekiwać.
Festiwal amerykańskiej pospolitości heavy/power rozpoczyna Reset, Killing Your Time w mało wyszukanej formie nieco nawiązuje do starego stylu zespołu z Howe w wieku XX... Lepiej, znacznie lepiej jest w potoczystym No Tomorrow, ale doprawdy refren mógłby być ciekawszy. Trochę niepokój ogarnia, gdy METAL CHURCH gra kompozycje dłuższe niż pięć minut, a tu serwuje następujące po sobie Signal Path i Sky Falls In, zupełnie pozbawione mocy, a do tego z melodiami bezbarwnymi i zachowawczymi i tylko pewne wybuchowe solowe momenty inspirowane przez gitarzystów budzą to wszystko z odrętwienia. No, po prostu to nie jest interesujące. Potem po raz kolejny umiarkowana galopada z thrashowymi inklinacjami w niby trochę tajemniczym Needle and Suture, stare chwyty dwukanałowych wokali i nic ponadto. Doprawdy, pustka, pustka w marnych odgrzewanych w pomysłach refrenów Shadow z piskliwymi solami oraz nieudane tworzenie psychodelicznego klimatu w Blow Your Mind, czy też onirycznego w It Waits. Jakiś trochę, ale tylko trochę, jaśniejszy punkt to Soul Eating Machine i chyba tylko za sprawą jednego bardziej energicznego, swobodnie rozegranego motywu gitarowego. Budzą się na koniec w agresywnym i melodyjnym Suffer Fools, najlepszym na całej płycie, ale na pewno średnim, patrząc na całość tego, co METAL CURCH zdziałał z Howe. Tak czy inaczej, sporo tu dobrego gitarowego grania, szkoda tylko, że tak późno.
Taki sobie występ Howe, bardzo przeciętny gitarzystów i chyba najwięcej tu dobrego zrobiła sekcja rytmiczna, przy czym należy wyrazić uznanie za realizację perkusji, wyjątkowo przestrzennej i różnorodnej w brzmieniu. I Jeff Plate jako postać pierwszoplanowa.
Przeciętne kompozycje, odegrane przeciętnie w przeciętnie mającym się podgatunku amerykańskiego heavy/power.
METAL CHURCH pokazuje, że żyje, ale do muzyki metalowej z USA wnosi bardzo mało.
ocena: 6,2/10
new 2.11.2019
Howe niczym tutaj nie zachwyca, w sumie śpiewając podobnie jak Munroe, a może nawet z mniejszą mocą w głosie.
Jeśli Howe nie ratuje tych kompozycji, to w zasadzie nic ich nie ratuje. Otrzymujemy zestaw numerów heavy/power przewidywalnych, o ograniczonej ekspresji, o ograniczonej inwencji aranżacyjnej i takich sobie melodiach, których po METAL CHURCH w kondycji lat poprzedzających można było oczekiwać.
Festiwal amerykańskiej pospolitości heavy/power rozpoczyna Reset, Killing Your Time w mało wyszukanej formie nieco nawiązuje do starego stylu zespołu z Howe w wieku XX... Lepiej, znacznie lepiej jest w potoczystym No Tomorrow, ale doprawdy refren mógłby być ciekawszy. Trochę niepokój ogarnia, gdy METAL CHURCH gra kompozycje dłuższe niż pięć minut, a tu serwuje następujące po sobie Signal Path i Sky Falls In, zupełnie pozbawione mocy, a do tego z melodiami bezbarwnymi i zachowawczymi i tylko pewne wybuchowe solowe momenty inspirowane przez gitarzystów budzą to wszystko z odrętwienia. No, po prostu to nie jest interesujące. Potem po raz kolejny umiarkowana galopada z thrashowymi inklinacjami w niby trochę tajemniczym Needle and Suture, stare chwyty dwukanałowych wokali i nic ponadto. Doprawdy, pustka, pustka w marnych odgrzewanych w pomysłach refrenów Shadow z piskliwymi solami oraz nieudane tworzenie psychodelicznego klimatu w Blow Your Mind, czy też onirycznego w It Waits. Jakiś trochę, ale tylko trochę, jaśniejszy punkt to Soul Eating Machine i chyba tylko za sprawą jednego bardziej energicznego, swobodnie rozegranego motywu gitarowego. Budzą się na koniec w agresywnym i melodyjnym Suffer Fools, najlepszym na całej płycie, ale na pewno średnim, patrząc na całość tego, co METAL CURCH zdziałał z Howe. Tak czy inaczej, sporo tu dobrego gitarowego grania, szkoda tylko, że tak późno.
Taki sobie występ Howe, bardzo przeciętny gitarzystów i chyba najwięcej tu dobrego zrobiła sekcja rytmiczna, przy czym należy wyrazić uznanie za realizację perkusji, wyjątkowo przestrzennej i różnorodnej w brzmieniu. I Jeff Plate jako postać pierwszoplanowa.
Przeciętne kompozycje, odegrane przeciętnie w przeciętnie mającym się podgatunku amerykańskiego heavy/power.
METAL CHURCH pokazuje, że żyje, ale do muzyki metalowej z USA wnosi bardzo mało.
ocena: 6,2/10
new 2.11.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"