17.11.2019, 19:06:11
Ironsword - Overlords of Chaos (2008)
tracklista:
1.Death of the Gods 04:22
2.An Ending in Fire 05:00
2.An Ending in Fire 05:00
3.Overlords of Chaos 06:49
4.Blood and Honor 05:08
5.Cimmeria 04:20
5.Cimmeria 04:20
6.Wrath of Crom 02:54
7.Hyperborean Hordes 03:33
8.Road Warriors 04:31
9.Fear the Night 03:17
10.Dark Shadows of Stygia 04:30
11.Crown of Iron 04:05
12.Call of Cthulhu 04:49
13.The Pyre of Kings 03:43
12.Call of Cthulhu 04:49
13.The Pyre of Kings 03:43
rok wydania: 2008
gatunek: epic heavy/power metal
kraj: Portugalia
skład zespołu:
Tann (João Fonseca) - śpiew, gitara
Rick Thor - gitara basowa
Arrno Maalm (Norberto Arrais) - perkusja
Jest to trzecia płyta IRONSWORD wydana przez Shadow Kingdom Records we wrześniu 2008 roku.
Tann chyba nie miał specjalnie pomysłu na to co zagrać. Zagrał po prostu masywny, zwarty tradycyjny true heavy metal, ale w znacznej mierze zupełnie nierozpoznawalny i surowe, tradycyjne riffy w dosyć szybkich tempach są po prostu graniem dla grania rycerskiego heavy, który nie porywa w mdłych refrenach, tym bardziej, że wokalnie Tann się tu prezentuje dosyć słabo, pomrukując jak głodny niedźwiedź. Jeden utwór podobny do drugiego, te same motywy w nieco innych tonacjach i konfiguracjach i ogólnie nuda. Takie granie osadzone w filozofii amerykańskiej grało wiele zespołów z USA w latach 90-tych i niemal natychmiast zniknęły one ze sceny, bo co wnosi taka kompozycja jak Road Warriors?
Średnio udaną próbą nawiązania do triumfu z 2004 jest bardzo szybki, z pewną liczbą riffów stylu RUNNING WILD i potężnie grzmiącą perkusją Fear the Night, ale doprawdy bardzo średnią. Trochę więcej warta jest wolniejsza epicka kompozycja Hyperborean Hordes w stylu grecko-włoskim, ale trwa tylko nieco ponad trzy minuty i bardzo dobre motywy nie znalazły tu szerszego rozwinięcia. Nieciekawym bezpośrednim nawiązaniem do MANILLA ROAD jest natomiast Dark Shadows of Stygia. Gdyby zaś wybrać jakiś lepszy refren, to chyba tylko ten dostojny z Call of Cthulhu przychodzi tu na myśl.
Kończy się to wszystko akustyczną balladą epicką w refleksyjnym klimacie The Pyre of Kings, ale to jedynie odpoczynek po prawie godzinie ataku ciężkimi, brudnawymi heavy riffami, które nie układają się w ciekawe kompozycje.
Nie można nawet powiedzieć, że Tann tu gra dobre solówki. Bo nie gra. Topornie, bez finezji, bez pomysłu, typowo. Biednie się to prezentuje...
Coś trzeba było nagrać, jakoś o sobie przypomnieć. Jakoś w tym przypadku nie oznacza dobrze. Album ten specjalnie uwagi nie przyciągnął, a następny pojawił się dopiero wiele lat później.
ocena: 6,6/10
new 17.11.2019
Nie można nawet powiedzieć, że Tann tu gra dobre solówki. Bo nie gra. Topornie, bez finezji, bez pomysłu, typowo. Biednie się to prezentuje...
Coś trzeba było nagrać, jakoś o sobie przypomnieć. Jakoś w tym przypadku nie oznacza dobrze. Album ten specjalnie uwagi nie przyciągnął, a następny pojawił się dopiero wiele lat później.
ocena: 6,6/10
new 17.11.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"