25.01.2020, 17:48:55
Ironsword - Servants of Steel (2020)
tracklista:
1.Hyborian Scrolls 02:15
2.Rogues in the House 05:45
2.Rogues in the House 05:45
3.Upon the Throne 02:43
4.Tower of the Elephant 05:06
5.In the Coils of Set 03:29
5.In the Coils of Set 03:29
6.Red Nails 04:16
7.Gods of the North 04:45
8.Son of Crom 05:19
9.Keepers of the Crypt 04:48
10.Black Colossus 05:27
11.Isle of the Damned 04:12
12.Servants of Steel 03:06
12.Servants of Steel 03:06
rok wydania: 2020
gatunek: heavy metal
kraj: Portugalia
skład zespołu:
Tann (João Fonseca) - śpiew, gitara
Jorge Martins- gitara basowa
João Monteiro - perkusja
Jest to już piąty album IRONSWORD, wydany przez Alma Mater Records i przedstawiony publiczności w styczniu 2020 roku. Po raz piąty IRONSWORD podąża drogą obraną od chwili powstania i prezentuje klasyczny rycerski, epicki heavy metal. Po raz kolejny nawiązuje także do chlubnych tradycji MANILLA ROAD, tym razem już bez udziału nieodżałowanego Marka Sheltona (R.I.P.), którego miejsce jako gość specjalny zajął Bryan "Hellroadie" Patrick. W stałym składzie pojawił się także nowy basista Jorge Martins.
Hyborian Scrolls jako intro jest doskonałym wprowadzeniem do zasadniczej części płyty ma bardzo dużo z klimatu MANILLA ROAD, choć, na szczęście, IRONSWORD jak zawsze nie jest kopią słynnych Amerykanów, mimo jasno wyrażonych inspiracji. Podobnie jak na płycie poprzedniej, dominują kompozycje mocne, zwarte i nie za długie, zresztą IRONWORD nie potrzebuje zbyt wiele czasu w kompozycjach, gdzie słuchacza zachwyca, i udowodnił to nie raz.
Tann ze swoją ekipą potężnie gra galopując zdecydowanie i dumnie w Rogues in the House, który jest na tym LP utworem najdłuższym. Stalowa Pięść! Tu od razu dwa słowa o brzmieniu. Jest brutalne, potężne i kruszące i niepozbawione tak wymaganej surowości. Mix i mastering to dzieło Mistrza Harrisa Johnsa i dobrał on sound zarazem true heavy i majestatyczny, jak i niepozbawiony nieodpartej siły płyt SODOM z lat 80tych, które realizował. Ta moc gotary i głośnej sekcji rytmicznej jest niesamowicie oddziałująca i dobrze dobrana, także w aspekcie pewnego wtopienia wokalu w ten głęboki ton gitary.
Dumnie, bardzo dumnie i true grają w szybkim Upon the Throne i tu wystarcza do dewastacji niecałe trzy minuty, a Tower of the Elephant w kroczącym umiarkowanym tempie to prawdziwy majstersztyk i choć ta melodia nie jest specjalnie oryginalna, ale robi doprawdy ogromne wrażenie. Natarcia w szybkich tempach wbijają w ziemię w pełnych bezwzględnej rycerskiej i trochę mrocznej mocy In the Coils of Set oraz w trochę wolniejszym Gods of the North, gdzie zwracają uwagę wyśmienite przejścia i skromne, ale bardzo udane chórki. Takie skojarzenia z BATHORY się tu pojawiają...
Może trochę za prosty w tym wszystkim jest Red Nails i niestety refren nie przynosi tu szczególnych zmian. Nieco podobny jest ponury Keepers of the Crypt, słychać tu jednak większą dbałość o szczegóły, w tym wykorzystanie pełnych przestrzeni krótkich przerywników z gitarą akustyczną. Akustyczny wstęp do Son of Crom prowadzi ku rozwinięciu w stylu MANILLA ROAD z dużą rolą gitary, opowiadającej własną historię i chyba ta kompozycja jest tu hołdem dla Sheltona i MR, w takim łagodniejszym epicko- melancholijnym stylu, co słychać również w części instrumentalnej, bardzo jak na ten album nietypowej. Tu można usłyszeć, jak wspaniale ustawiony został bas i perkusja. Łagodnych fragmentów nie ma na tej płycie wiele, ale kapitalnie się one wplatają w heroiczny i bardzo melodyjny Black Colossus i jest to jedna z najbardziej zapadających w pamięć kompozycji z tej płyty. Zaraz potem równie bojowo, choć bardziej surowo w przygniatającym riffowo Isle of the Damned. Stalowa Pięść po raz drugi!
A numer tytułowy pozostawiony został na zakończenie i Servants of Steel. Wspaniale, dumnie i majestatycznie tu grają. Moc! Ten basowy atak na samym początku!
Jest to już piąty album IRONSWORD, wydany przez Alma Mater Records i przedstawiony publiczności w styczniu 2020 roku. Po raz piąty IRONSWORD podąża drogą obraną od chwili powstania i prezentuje klasyczny rycerski, epicki heavy metal. Po raz kolejny nawiązuje także do chlubnych tradycji MANILLA ROAD, tym razem już bez udziału nieodżałowanego Marka Sheltona (R.I.P.), którego miejsce jako gość specjalny zajął Bryan "Hellroadie" Patrick. W stałym składzie pojawił się także nowy basista Jorge Martins.
Hyborian Scrolls jako intro jest doskonałym wprowadzeniem do zasadniczej części płyty ma bardzo dużo z klimatu MANILLA ROAD, choć, na szczęście, IRONSWORD jak zawsze nie jest kopią słynnych Amerykanów, mimo jasno wyrażonych inspiracji. Podobnie jak na płycie poprzedniej, dominują kompozycje mocne, zwarte i nie za długie, zresztą IRONWORD nie potrzebuje zbyt wiele czasu w kompozycjach, gdzie słuchacza zachwyca, i udowodnił to nie raz.
Tann ze swoją ekipą potężnie gra galopując zdecydowanie i dumnie w Rogues in the House, który jest na tym LP utworem najdłuższym. Stalowa Pięść! Tu od razu dwa słowa o brzmieniu. Jest brutalne, potężne i kruszące i niepozbawione tak wymaganej surowości. Mix i mastering to dzieło Mistrza Harrisa Johnsa i dobrał on sound zarazem true heavy i majestatyczny, jak i niepozbawiony nieodpartej siły płyt SODOM z lat 80tych, które realizował. Ta moc gotary i głośnej sekcji rytmicznej jest niesamowicie oddziałująca i dobrze dobrana, także w aspekcie pewnego wtopienia wokalu w ten głęboki ton gitary.
Dumnie, bardzo dumnie i true grają w szybkim Upon the Throne i tu wystarcza do dewastacji niecałe trzy minuty, a Tower of the Elephant w kroczącym umiarkowanym tempie to prawdziwy majstersztyk i choć ta melodia nie jest specjalnie oryginalna, ale robi doprawdy ogromne wrażenie. Natarcia w szybkich tempach wbijają w ziemię w pełnych bezwzględnej rycerskiej i trochę mrocznej mocy In the Coils of Set oraz w trochę wolniejszym Gods of the North, gdzie zwracają uwagę wyśmienite przejścia i skromne, ale bardzo udane chórki. Takie skojarzenia z BATHORY się tu pojawiają...
Może trochę za prosty w tym wszystkim jest Red Nails i niestety refren nie przynosi tu szczególnych zmian. Nieco podobny jest ponury Keepers of the Crypt, słychać tu jednak większą dbałość o szczegóły, w tym wykorzystanie pełnych przestrzeni krótkich przerywników z gitarą akustyczną. Akustyczny wstęp do Son of Crom prowadzi ku rozwinięciu w stylu MANILLA ROAD z dużą rolą gitary, opowiadającej własną historię i chyba ta kompozycja jest tu hołdem dla Sheltona i MR, w takim łagodniejszym epicko- melancholijnym stylu, co słychać również w części instrumentalnej, bardzo jak na ten album nietypowej. Tu można usłyszeć, jak wspaniale ustawiony został bas i perkusja. Łagodnych fragmentów nie ma na tej płycie wiele, ale kapitalnie się one wplatają w heroiczny i bardzo melodyjny Black Colossus i jest to jedna z najbardziej zapadających w pamięć kompozycji z tej płyty. Zaraz potem równie bojowo, choć bardziej surowo w przygniatającym riffowo Isle of the Damned. Stalowa Pięść po raz drugi!
A numer tytułowy pozostawiony został na zakończenie i Servants of Steel. Wspaniale, dumnie i majestatycznie tu grają. Moc! Ten basowy atak na samym początku!
Realnie są to kompozycje proste, ale melodie są w ogólnej liczbie lepsze niż na albumie z 2015 roku. Proste, szczere, true metalowe melodie. Wyborne sola Tanna, fantastyczne basowe szarże oraz po raz kolejny mistrzowskie partie perkusji. To działa jak doskonale naoliwiona metalowa maszyna bojowa. Co do wokalu... osobiście bym wolał, gdyby to Tann śpiewał bez tych duetów, ale jest, jak jest i to Tann jest tu gwiazdą epickiego przekazu.
Mocna zagrana, z godną podziwu stanowczością płyta IRONSWORD, godny, lepszy następca "None But The Brave".
Classic true metal!
ocena: 9/10
new 25.01.2020
Classic true metal!
ocena: 9/10
new 25.01.2020
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"