Arthemis
#4
Arthemis - Black Society (2008)

[Obrazek: R-3602321-1341418952-6705.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Fright Train 04:28
2. Angels In Black 04:09
3. Electri-Fire 04:37
4. Medal Of Honor 04:13
5. Escape 03:43
6. Black Society 07:36
7. Mechanical Plague 03:54
8. Let It Roll 04:06
9. Zombie Eater 05:23
10. Mr. Evil 03:55

Rok wydania: 2008
Gatunek: Power metal
Kraj: Włochy

Skład zespołu:
Alessio Garavello - śpiew, gitara
Andrea Martognelli - gitara
Matteo Galbier - bas
Paolo Perazzani - perkusja

ARTHEMIS kojarzony bywał zazwyczaj z lekka progresywnością, lekką tajemniczością i balansowaniem pomiędzy LABIRYNTH, a głównym nurtem melodic power metalu włoskiego. Jednak rozwijać klawiszowe pasaże i nagrywać wypełnione złożonymi nieraz aranżacjami kompozycje można do czasu, gdy się wyczerpią na to sensowne pomysły lub... gdy moda na podobne granie zaczyna przemijać. Także we Włoszech, gdzie status zespołu był i jest bardzo wysoki, ta fala zainteresowania klawiszowo gitarowym melodic power o progresywnym zabarwieniu zaczęła w końcu opadać i ARTHEMIS, po już nieco odmiennym LP poprzednim, w 2008 zaprezentował zaskakujący album "Black Society". Zaskakujący pod każdym względem, nie tylko z powodu braku klawiszy i ułożonych melodic metalowych refrenów. ARTHEMIS zaczął grać power metal, nie swój własny, ale pożyczony skąd się tylko da, pozbawiony oryginalności i budzący nieodparte skojarzenia z zespołem X lub Y. Power metal jednak nie musi być oryginalny, aby niszczyć słuchacza. A ta płyta, wydana tym razem przez Scarlet Records po prostu niszczy.

Wypełniona jest niemal od początku do końca wysokoenergetycznym graniem ze zdecydowaną sekcją rytmiczną i generującym kanonadę metalowych riffów Martognellim, którego po wcześniejszych znacznie łagodniejszych zagrywkach na albumach ARTHEMIS trudno było posądzać o takie zdecydowanie. Nie ma tu nic z ułożonego stylu brytyjskiego POWER QUEST, w którym zarówno gitarzysta jak i wokalista Garavello równolegle występowali w ramach zaciągu zagranicznych pracowników. Owszem, może i inny wokalista by tu zaśpiewał wszystko jeszcze lepiej i ten nie każdemu pasuje pod względem stylu, jaki prezentuje, jednak moim zdaniem spisał się tu zdecydowanie powyżej oczekiwań, jakie można mieć w tak zróżnicowanym power metalu, jaki tu w dużej mierze występuje.
Jest w tym graniu dawka pozytywnego zakręcenia zresztą już na samym początku we Fright Train, gdzie jest i prosty przebojowy refren i coś z power thrashowej amerykańskiej stylistyki. Grania na jedno kopyto nie ma, jak to często bywa na podobnych płytach, bo w Angels In Black Włosi przenoszą się nagle do Finlandii i mamy melancholijny suomi metal, taki bardziej pod ENTWINE niż pod SENTENCED. Tu też słychać, że Garavello dysponuje głosem stworzonym do takiej muzyki i jako członek Legii Cudzoziemskiej by się odnalazł i w Kraju Tysiąca Jezior. Oczywiście smucić się długo nie wypada i Electri-Fire to już nowocześnie zrobiony power/thrash, gdzie można coś odnaleźć z tego specyficznego nerwowego, ale jakże płynnego riffowania FLOTSAM AND JETSAM. No i ten refren jest tu zrobiony po mistrzowsku. Chórki, zagrywki pod klasyczny heavy metal w powerowej oprawie, piękna podniosła melodia to Medal Of Honor i niemal sabbathowskie przejścia to festiwalu ciąg dalszy. W Escape zaskakują "młodzieżowym" refrenem w stylu BULLETS FOR MY VALENTINE i swobodą rozegrania tego prostego przebojowego kawałka. Coś ze starego ARTHEMIS, ale zagranego ciężej i mroczniej słychać w najdłuższej kompozycji Black Society. Zresztą, jakich tu wpływów nie słychać? Jest nawet i typowe dla alternatywnego metalu rozwiązanie partii wokalnych. Potem już jest melodyjnie i ostro do przodu jak w Mechanical Plague, który brzmi nowocześnie i ponownie ma coś w sobie z tej nowej fali młodych zespołów, o których nie zawsze się mówi że grają metal. Tu jest jednak metal, a w Let It Roll nawet i coś ze speed metalu z dawnych lat, ale bez nadmiaru tej speedmanii, która czyniła czasem tą muzykę mało czytelną. Ta kompozycja jest i melodyjna i czytelna jak cała ta płyta. Także zapożyczenia są czytelne jak to w Zombie Eater, gdzie ARTHEMIS pokazuje jak można zrobić melodic powerowy utwór w oparciu o najstarsze patenty BLACK SABBATH.
No i na koniec mocny strzał w postaci Mr.Evil z wybornym zgraniem może nawet najlepszych na płycie wokali z godnymi podziwu motywami gitarowymi i tu już kłania się nie tylko rokendrol, ale powerowo podany grunge w pewnych przebłyskach. No jak to wspaniale buja.

Znakomity album dograny we wszystkich aspektach, zagrany na luzie i emanujący muzyczną inteligencją.
Takich płyt gdzie przedstawia się znakomitą muzykę, nie kryjąc inspiracji nie ma wiele.


Ocena: 9.5/10

10.07.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Arthemis - przez Memorius - 16.06.2018, 16:27:02
RE: Arthemis - przez Memorius - 16.06.2018, 16:28:54
RE: Arthemis - przez Memorius - 16.06.2018, 16:30:22
RE: Arthemis - przez Memorius - 16.06.2018, 16:31:45
RE: Arthemis - przez Memorius - 16.06.2018, 16:42:47
RE: Arthemis - przez Memorius - 03.01.2019, 20:03:22
RE: Arthemis - przez Memorius - 21.09.2019, 10:40:54
RE: Arthemis - przez Memorius - 26.09.2019, 14:57:45

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości