Candlemass
#3
Candlemass - Candlemass (2005)

[Obrazek: R-1093435-1470945654-1146.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Black Dwarf 05:43
2. Seven Silver Keys 04:59
3. Assassin of the Light 06:29
4. Copernicus 07:17
5. The Man Who Fell from the Sky 03:26
6. Witches 06:22
7. Born in a Tank 04:56
8. Spellbreaker 07:02
9. The Day and the Night 08:52

Rok wydania: 2005
Gatunek: Heavy Epic/Doom Metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Messiah Marcolin - śpiew
Mappe Björkman - gitara
Lars Johansson - gitara
Leif Edling - bas
Jan Lindh - perkusja
Carl Westholm - instrumenty klawiszowe (muzyk sesyjny)

Rzeczy niemożliwych nie ma. Nie ma też niemożliwych powrotów i w roku 2001 w CANDLEMASS znów pojawił się Messiah Marcolin.
Trylogia z Messiahem w roli głównej poniekąd przewartościowała pojęcie heavy/doom/epic kilkanaście lat wcześniej, a rok 2005 i płyta wydana w maju  przez Nuclear Blast, zatytułowała po prostu "Candlemass" miała dać odpowiedź, czy do tej samej rzeki można wejść ponownie... Po latach.

Te lata bez Marcolina układały się dla CANDLEMASS różnie.
Edling to wchodził na drogę bardziej klasycznego heavy metalu, to znów w drugiej połowie lat 90-tych próbował pewnych eksperymentów w obrębie doom metalu, ale tak naprawdę chyba wszyscy czekali, że kiedyś do Trylogii dopisane zostaną kolejne Księgi. Czy Edling nie chciał, czy też może już nie umiał takiej kolejnej księgi napisać to już kwestia do odrębnego rozpatrzenia.
Kiedyś Marcolin musiał odejść, bo był zbyt mistyczny, zbyt operowy, zbyt mroczny i zbyt prawdziwy. Jaki powrócił i jaką rolę otrzymał tym razem? Czas spędzony w MEMENTO MORI pokazał, że Marcolin odnajduje się również w graniu bardziej złożonym, ale tak do końca to nie było jego miejsce.
CANDLEMASS sam z siebie generował z nim pewna aurę i ten album też w jakimś stopniu ją generuje. Bardziej jednak chyba przez obecność Marcolina jako taką niż z przyczyn czysto muzycznych. Ta płyta nie ma jasno wyrażonego charakteru. Dynamiczny "Black Dwarf" to na pewno stary CANDLEMASS, ale chyba ten z bardziej typowo heavy metalowych nagrań z "Ancient Dreams", podobnie jak i "Assassins Of The Light". Z jakieś przyczyny drugi tom Trylogii był jednak mniej ciekawy. "Seven Silver Keys" to już wytwarzanie tego zatęchłego średniowiecznego klimatu, jednak jest tu znów coś z czasów Vikstroma i ten refren pewnie on by zaśpiewał bardziej interesująco. Ktoś coś może zaśpiewać w CANDLEMASS lepiej od Marcolina... Niezwykłe. Tak, do tego miejsca to taki CANDLEMASS tradycyjny, ale bez tej magii i aury. Próba jej wskrzeszenia to "Copernicus". To już heavy epic doom, jaki jest najbardziej typowy dla tego zespołu, także w tym tempie, ale brak tej potoczystości i tego naprzemiennego uderzenia zwalistymi riffami w zwrotkach i wzniosłości w refrenach. Jeśli się wspomni "Into The Unfanthomed Tower" to tym razem instrumentalny "The Man Who Fell From The Sky" zupełnie nic nie wnosi jako zbiór kilku granych w kółko riffów. Podobnie mało wnosi "Witches", który jest tylko solidnym heavy metalem z refrenem, gdzie Marcolin markuje i tylko markuje styl wokalny z dawnych lat. Na pewno bardzo dobry jest szybki "Born In A Tank", choć to znów kompozycja w rytmice z "Chapter VI" i też bym tu chętnie powitał Vikstroma. "Spellbreaker" przy całym swoim pędzie i kruszących riffach wydaje się lekko bezładny i bezradny w budowaniu klimatu. No nie ma tej magii co kiedyś, choć to przecież ci sami ludzie, a sola są bardzo dobre... To, że czegoś brak słychać bardzo w "The Day And The Night".

To jest w teorii zrobione jak należy, ale w praktyce zaczyna nużyć co najmniej od połowy. Te cytaty samych siebie z przed lat takie tu jakieś niepewne i nie najlepiej dobrane.
Brzmienie nieco ostrzejsze niż za dawnych lat, minimalnie, ale to słychać szczególnie przy okazji dłuższych wybrzmiewań, których tu zresztą aż tak dużo nie ma. Marcolin ostrożny, jakby na "pół gwizdka", z lekka miota się pomiędzy wokalem Szalonego Mnicha i solidnego heavy metalowego śpiewaka.
Nagrania CANDLEMASS z Trylogii Śmierci robiły natychmiastowe, piorunujące wrażenie od pierwszego odsłuchu. Tu owszem, jest dużo dobrej muzyki, ale to się wyłapuje nie od razu, a CANDLEMASS, który nie wciąga natychmiast do mrocznego lochu jest tylko zwykłym epic doom heavy metalowym zespołem, jakich się po roku 1990 pojawił sporo. Ta muzyka się rozwinęła na tym, co w największym stopniu stworzył CANDLEMASS, w dużej mierze stała się też zwyczajna. Tak zwyczajna jest też ta płyta. Wytknąć jakichś rażących błędów i uchybień trudno, ale i zachwycać się też nie ma czym.
Po prostu dosyć udany powrót po latach składu, którego już nie stać na stworzenie muzycznej atmosfery z dawnych czasów triumfu.


Ocena: 7.9/10

28.09.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Candlemass - przez Memorius - 17.06.2018, 12:17:26
RE: Candlemass - przez Memorius - 17.06.2018, 12:18:26
RE: Candlemass - przez Memorius - 17.06.2018, 12:19:26
RE: Candlemass - przez Memorius - 11.08.2018, 18:15:23
RE: Candlemass - przez Memorius - 16.11.2018, 15:04:56
RE: Candlemass - przez Memorius - 06.12.2018, 15:19:13
RE: Candlemass - przez Memorius - 11.01.2019, 20:35:22
RE: Candlemass - przez Memorius - 11.01.2019, 21:33:02
RE: Candlemass - przez Memorius - 11.01.2019, 23:05:02
RE: Candlemass - przez Memorius - 22.02.2019, 14:32:08
RE: Candlemass - przez Memorius - 14.11.2022, 18:18:12

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości