Process of Guilt
#1
Process of Guilt - Renounce (2006)

[Obrazek: R-1764426-1241875920.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Motionless 08:40
2. Becoming Light 13:02
3. Fragments 07:50
4. Window 08:39
5. Falling 10:19
6. Crawl 08:09
7. Burden 10:09

Rok wydania: 2006
Gatunek: Melodic Doom/Death
Kraj: Portugalia

Skład zespołu:
Hugo Santos - śpiew, gitara
Nuno David - śpiew, gitara
Custódio Rato - bas
Gonçalo Correia - perkusja

Portugalia to taki dziwny kraj w metalowej muzyce. O ile w sąsiedniej Hiszpanii potrafią śpiewać w ojczystym języku, grać radośnie, wesoło i południowo, to w Portugalii dominuje ciężar, smutek, melancholia. Jest mrocznie, ponuro, dołująco i... bardzo melodyjnie. Dziwny kraj, gdzie raz po raz pojawiają się jakby znikąd zespoły niezwykłe, zjawiskowe i chyba tylko ze względu na swoje pochodzenie, często nieznane lub niedocenione.
PROCESS OF GUILT wśród fanów doom death jest i znany, i doceniony. Gdy w 2006 roku pojawił się ich debiut "Renounce", było wiadomo od razu, że pojawiła się nowa gwiazda w gatunku uważanym za wyeksploatowany, niszowy, ale przecież mający od lat grono fanów oddanych, choć wybrednych i krytycznych.
W przypadku tej płyty o żadnej krytyce nie może być mowy. Portugalczycy przedstawili arcydzieło, album kompletny i absorbujący od pierwszej do ostatniej sekundy.
Korzenny, surowy, pozbawiony ozdobników doom/death, mordujący ciężarem i niesamowitym klimatem. Cały czas ma się wrażenie wędrówki po kamienistej pustyni, bezkresnej, spowitej mrokiem, gdzie w oddali rysujące się ruiny zamków są w rzeczywistości tylko pagórkami, usypanymi z zimnych, bezdusznych kamieni.
"Motionless" to początek drogi. Drogi donikąd. Te gitary prowadzą po omacku w wolnym tempie i płaczą, zawodzą jak w najbardziej mrocznych czasach PARADISE LOST.
Nieubłagane riffy momentami przypominają Czwartą Krucjatę BOLT THROWER i ta pustynia znajduje się gdzieś w krajach Lewantu. Na pewno tam. Growl może nie tyle głęboki ile przeszywający, zresztą kto wie, czy długie melodeklamacje nie budzą tu jeszcze większej grozy. To głos ostateczny i zwiastujący koniec. Koniec jednak jest daleki i nieokreślony jak te sola błądzące wśród kruszących skały riffów. One krążą, towarzyszą cały czas i sprowadzają na nowe ścieżki, które w rzeczywistości urywają się gdzieś w połowie. "Becoming Light" daje pewną nadzieję, jakby promyk światła zaczyna pełgać na beznamiętnie spoglądających skałach. Odrobina ciepła, odrobina wytchnienia w ambientowym fragmencie z delikatną gitarą...
Głos ponownie przemawia, ale jest bezosobowy i skierowany do nikogo. Wgniatające w kamienistą ziemię riffy w dalszej części odbierają jednak resztki nadziei. Gdzieś te promyczki gasną i gdy przychodzi czas na "Fragments" wiara nie powraca, bo już nie ma nadziei. Czy można wywołać jeszcze większy smutek i rozpacz niż wtedy, gdy ta kompozycja nagle zmienia nastrój, a chwilę nadziei pogrzebane zostają pod zwałami kamiennej lawiny?
Ileż jest w tej muzyce melodyjnej rezygnacji... Takie pokłady niewyobrażalnej melancholii potrafił uwolnić SATURNUS, ale przecież tam była zawsze iskierka nadziei. Jaką nadzieję może przynieść "Window"? To okno jest pokryte grubą warstwą wspomnień i przemykających w umyśle przeżyć. Delikatnie wraz PROCESS OF GUILT przecieramy to okno, aby wyjrzeć na zewnątrz, a szyba jest tak krucha i spękana. Pęka, rozpada się, a po drugiej stronie jest mrok. Mrok i melodyjna bezsilność.
Nie, to okno to tylko kolejny miraż, ułuda na pozbawionej życia kamiennej pustyni. Nie można wierzyć głosom, jakie towarzyszą tu nam w dalszej części. One istnieją tylko w naszej wyobraźni. Ale bezwzględna mordercza pustynia to realność. Jak w "Falling". Czy pora już na ostateczny upadek? Głos tym razem jakby uspokajał. Jeszcze nie teraz, jeszcze nie. Ale czemu tak potwornie ciężko przygniatają te głazy, które ponownie obsunęły się lawiną? Muzyka przyspiesza, popędza i zmusza do brnięcia dalej... Po drodze bez początku i bez końca. Czym jest "Crawl"? Drogowskazem czy raczej funeralnym hymnem, zaśpiewanym wędrowcowi na tych bezdrożach melodyjnej brutalności? PROCESS OF GUILT nie chce odpowiedzieć. Jeszcze nie teraz, bo znów gitara rozpacza, powracając uporczywym motywem.
Koniec musi nadejść. Taka jest kolej rzeczy. Nadchodzi w surowym i pełnym początkowo podskórnej agresji "Burden". Teraz już gitara w tle gra pożegnalny rapsod żałobny i to, co ma nadejść nadchodzi nieuchronnie z każdym kolejnym riffem. Majestatyczny i dostojny to koniec. Tak, to koniec drogi, tej jedynej, która tu nie prowadzi donikąd. Wszystko, co nas tu spotkało powraca w urywanych obrazach, częściowo zatartych, rozmytych, choć niektóre momenty jawią się niesamowicie wyraziście.
Ten koniec jest piękny. Ostatni krok. Krok bez strachu i bólu. Kres drogi... Piękny kres i początek zarazem. Początek nowej drogi, tym razem w nieznane.

Tej muzyki nie można rozpatrywać w kategoriach cząstkowej oceny możliwości, umiejętności czy niespełnionych życzeń.
To monolit. Jak te ogromne głazy na kamiennej pustyni, którą stworzyli swoją muzyką na tej płycie.
Absolutnie mistrzowski album, należący do najściślejszej czołówki gatunku. Kto wie, może nawet najdoskonalszy.


Ocena: 10/10
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Process of Guilt - przez Memorius - 24.06.2018, 22:47:53
RE: Process of Guilt - przez Memorius - 24.06.2018, 22:48:46

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości