Lords of Black
#6
Lords of Black - Mechanics of Predacity (2024)

[Obrazek: MzMtNjA1Mi5qcGVn.jpeg]

Tracklista:
1. For What Is Owed to Us 04:16
2. Let the Nightmare Come 05:11
3. I Want the Darkness to Stop 05:58
4. Let It Burn 04:34
5. Can We Be Heroes Again 05:44
6. Crown of Thorns 06:51
7. Obsessions of the Mind 05:06
8. Build the Silence 05:16
9. A World That’s Departed 11:08
10. Born Out of Time 05:40

Rok wydania: 2024
Gatunek: Melodic Heavy/Power Metal
Kraj: Hiszpania

Skład zespołu:
Ronald Romero - śpiew
Antonio Hernando - gitara, instrumenty klawiszowe
Daniel Criado - gitara basowa
Johan Nunez - perkusja


LORDS OF BLACK. Niesamowity zespół, bardzo konsekwentny w swojej stylistyce, gdzie nie ma miejsca na choćby błędną nutę. Nagranie jednego perfekcyjnego albumu może się przydarzyć każdemu, ale pięć potężnych monolitów świadczy o tym, że to nie fart, tylko talent.
Szósty monolit był wyczekiwany jak na szpilkach i każdy odliczał dni do premiery. Żadnych zmian składu, bo zwycięskiego składu się nie zmienia i w końcu, po trzech dłużących się latach, 15 marca 2024 roku mamy okazję doświadczyć kolejnej godziny muzyki LORDS OF BLACK dzięki wytwórni Frontiers Records.

Ciekawa jak zwykle okładka autorstwa Felipe Machado Franco, chociaż kolory tym razem nie są tak nasycone, nie ma kontrastu płyty poprzedniej czy urzekającej kolorystki Alchemy of Souls Part I. Po części te wyblakłe kolory okładki jak i tytuł tego LP oddają całą jego zawartość. Jest to muzyka wyblakła, ponura i niezwykle wściekła. Gdzieś wyparowała niemal całkowicie otoczka melancholii, ale i ciągłości, transu, w jaki wprowadzały albumy poprzednie od początku do końca.
Z jaką furią zaczyna się For What is Owed To Us, jak zmieszany w tym gniewie jest Romero, jak topornie to zostało zagrane, mechanicznie, jakby chcieli konkurować ze szwedzkim OVERDRIVE. Drugi raz zespół krzyczy na słuchacza w Let The Nightmare Come i słychać, że to próba unowocześnienia, tylko po co? Zwrotki są mało atrakcyjne i szkoda, że ten nostalgiczny refren przyozdabia kompozycję tak topornie wykonaną w zwrotkach. Czy ktoś spodziewał się miernej kopii PRIMAL FEAR od LORDS OF BLACK? Let It Burn to pierwszy raz, gdzie zaczynają spadać na dno z metalem bez historii, ale Can We Be Heroes Again jest kompletnym zaprzeczeniem poprzednich LP. Bardzo naiwny i radiowy rock dla kolorowej młodzieży, zagrany fatalnie i to jest pierwszy raz, kiedy Romero jako wokalista zupełnie mnie nie przekonuje. Brzmi on bardzo sztucznie, manierycznie, to już nie jest nawet poziom SUNSTORM, to jest kompletna degrengolada i komercha. Tak będąc przy SUNSTORM, to Obsessions of the Mind brzmi rodem z ich repertuaru niezobowiązującego rocka.
To jest też pierwszy raz, kiedy LORDS OF BLACK prezentuje materiał tak irytująco eklektyczny, który ma trafić do każdego, ale nie przyłożono do każdego z tych styli uwagi. To tylko potęguje wrażenie słuchania kompilacji albo zbioru/dema do prezentacji i sprawdzenia zainteresowania wytwórni.
A World That’s Departed zabrakło żaru, zabrakło mocy, zabrakło LORDS OF BLACK, jest za to blady progressive metal z obszarów DREAM THEATER. Jedyne, co tutaj jest ciekawe to fakt, że na chwilę przebijają się tutaj promienie LORDS OF BLACK, od 6 do 8 minuty i jak ogromna jest to różnica w wykonaniu, prezentacji melodii i zniszczenia przez Romero. Dwie minuty to jednak za mało, aby przecierpieć jedenaście. Born Out of Time lepiej traktować tylko jako ciekawostkę, bo tylko w tym wszystkim brakowało gładkiego power metalu niemieckiego bez historii. Nie ma sensu kopać leżącego i porównywać do No Hero is Homeless z Alchemy of Souls Part II.
Przed kompletną kompromitacją ten LP ratują dwa utwory. Pierwszy to tradycyjny dla LORDS OF BLACK Crown of Thorns, monolityczny, ze stopniowo budowanym napięciem, które schodzi w nostalgicznym refrenie. Drugim, najpotężniejszych hitem jest najlepszy I Want The Darkness to Stop. Mistrzostwo wykonania, jest taki LORDS OF BLACK, jakiego się oczekiwało. Szkoda, że serca starczyło tylko na te dwie kompozycje.

Za sound odpowiada ponownie Roland Grapow, ale tak jak zespół i on się pogubił. Wyszło brzmienie bardzo ograniczone, jednoplanowe, przestrzeni tutaj prawie nie ma. Jedna z gorzej wyprodukowanych przez niego płyt i tylko podkreśla niespójność, eklektyzm i nierówną jakość zebranych tu kompozycji. Brakuje charakterystycznego dla Grapowa dopieszczenia i ekspozycji detali, tylko czy jest tutaj coś wartego uwagi?
Wiele jest tutaj elementów wspólnych z ostatnim albumem KINGCROWN. Brzmienie jest nieinteresujące, ale największym problemem jest brak pomysłu na wyraziste melodie i ciekawe refreny.
Ogółem wszystko na tym LP zostało zagrane bez wiary i przekonania, z niepotrzebną złością i agresją.
Liczyłem na kolejnego pewniaka do najlepszej dziesiątki tego roku. Niestety, jest to największe  rozczarowanie tego roku, co jest przygnębiające i frustrujące.
W końcu kiedyś musi być ten pierwszy raz i pozostaje obserwować, czy będzie poprawa w nadchodzących latach, ponieważ jeszcze za wcześnie na przekreślanie. 
Szczęście w nieszczęściu, że wszystko, czego tu zabrakło jest na tegorocznym LP hiszpańskiego ADVENTUS.


Ocena: 6.5/10

SteelHammer
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Lords of Black - przez Memorius - 19.07.2018, 17:59:55
RE: Lords of Black - przez Memorius - 27.07.2019, 14:15:43
RE: Lords of Black - przez Memorius - 01.12.2019, 15:16:20
RE: Lords of Black - przez Memorius - 04.11.2020, 19:41:17
RE: Lords of Black - przez Memorius - 15.10.2021, 19:14:01
RE: Lords of Black - przez SteelHammer - 22.03.2024, 01:01:35

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości