15.05.2020, 23:06:39
Praca nad Imperium Popiołów sprawnie idzie do przodu, więc w ramach przygotowań do areny postanowiłem ograć części od Epilogu w górę. Niestety na samo Przeznaczenie prawdopodobnie nie wystarczyłoby czasu, to też byłem zmuszony je sobie odpuścić.
Jednak nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, druga część sagi wciągnęła mnie doszczętnie. Zrobiła to do tego stopnia, że całość przeszedłem w niecałe cztery dni... Z maksymalnym 22 poziomem oraz 38 godzinami na liczniku ukończyłem Epilog po raz drugi.
Niesamowite jest to jak twórcy potrafili nadać każdej postaci indywidualne cechy, które wyróżniają danego NPC spośród kilkudziesięciu innych, tak że gracz (o ile gra uważnie) zawsze wie do kogo się udać. Potrzebny jest rzadki towar? Idziemy do Farettiego lub Sharky'iego. Potrzebna damska porada? Idziemy do Eddy. Można tak wymieniać długo, nie rozumiem jak niektórzy ludzie, kiedy piszą o Przeznaczeniu na fb narzekają, że: "buu tyle postaci jak to wszystko zapamiętać ". Dobrze, że nie dotrwali do późniejszych części, gdzie niektóre zlecenia nie wpisują się do dziennika bo w ogóle by się zagubili
Grając w Epilog od pierwszych minut widzimy wszechogarniający strach i bezradność wśród mieszkańców wyspy. Co ciekawe każdy przeżywa ukazaną sytuację w inny sposób, jedni próbują się ukryć, drudzy starają się podnieść na duchu najbliższych, a jeszcze inni szukają interesu. No i gdzieś pośrodku staje Bezimienny, który współpracując z obywatelami, zadając kolejne rany sługom Beliara.
Nawet zadania, które na pierwszy rzut oka wyglądają niepozorne, jak chociażby "Wojowniczki", okazują się tylko kolejnym pretekstem, aby wbić miecz w pierś Zakonu. Jestem pełen podziwu, że ta cała piramida zadaniowo-skryptowo-logiczna została jakoś ułożona, z pewnością wymagało to długich godzin przed monitorem, ale było warto
Balans też jest dobrze przemyślany, bohater praktycznie sam się rozwija, dzięki dużej ilości różnorakich bonusów. W modach tego typu, które stawiają na dialogi i myślenie takie zabiegi są szczególnie ważne, sprawia to, że rozgrywka staje się płynniejsza, a gracz nie musi oglądać ekranu wczytywania setki razy, przez co może się lepiej wczuć w klimat.
Miłym smaczkiem ze strony twórców było to, że każdy Baron miał inny, unikatowy, imienny miecz o ciekawych efektach. Gracz jest, więc w stanie dostosować swoje wyposażenie do preferowanego stylu gry, czy sytuacji w jakiej się znajduje.
Za drugim podejściem "nadrobiłem" rzeczy, które umknęły mi podczas gry premierowej. W związku z tym zdobyłem w końcu amulet od Fortuno i odkryłem wiele nowych dialogów.
Błędów praktycznie nie napotykałem, jedynie Wojownicy Legionu byli znów nadzy, ale chyba było to już zgłaszanie.
Cóż, nie pozostaje nic innego jak zabrać się za Przebudzenie...
Jednak nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, druga część sagi wciągnęła mnie doszczętnie. Zrobiła to do tego stopnia, że całość przeszedłem w niecałe cztery dni... Z maksymalnym 22 poziomem oraz 38 godzinami na liczniku ukończyłem Epilog po raz drugi.
Niesamowite jest to jak twórcy potrafili nadać każdej postaci indywidualne cechy, które wyróżniają danego NPC spośród kilkudziesięciu innych, tak że gracz (o ile gra uważnie) zawsze wie do kogo się udać. Potrzebny jest rzadki towar? Idziemy do Farettiego lub Sharky'iego. Potrzebna damska porada? Idziemy do Eddy. Można tak wymieniać długo, nie rozumiem jak niektórzy ludzie, kiedy piszą o Przeznaczeniu na fb narzekają, że: "buu tyle postaci jak to wszystko zapamiętać ". Dobrze, że nie dotrwali do późniejszych części, gdzie niektóre zlecenia nie wpisują się do dziennika bo w ogóle by się zagubili
Grając w Epilog od pierwszych minut widzimy wszechogarniający strach i bezradność wśród mieszkańców wyspy. Co ciekawe każdy przeżywa ukazaną sytuację w inny sposób, jedni próbują się ukryć, drudzy starają się podnieść na duchu najbliższych, a jeszcze inni szukają interesu. No i gdzieś pośrodku staje Bezimienny, który współpracując z obywatelami, zadając kolejne rany sługom Beliara.
Nawet zadania, które na pierwszy rzut oka wyglądają niepozorne, jak chociażby "Wojowniczki", okazują się tylko kolejnym pretekstem, aby wbić miecz w pierś Zakonu. Jestem pełen podziwu, że ta cała piramida zadaniowo-skryptowo-logiczna została jakoś ułożona, z pewnością wymagało to długich godzin przed monitorem, ale było warto
Balans też jest dobrze przemyślany, bohater praktycznie sam się rozwija, dzięki dużej ilości różnorakich bonusów. W modach tego typu, które stawiają na dialogi i myślenie takie zabiegi są szczególnie ważne, sprawia to, że rozgrywka staje się płynniejsza, a gracz nie musi oglądać ekranu wczytywania setki razy, przez co może się lepiej wczuć w klimat.
Miłym smaczkiem ze strony twórców było to, że każdy Baron miał inny, unikatowy, imienny miecz o ciekawych efektach. Gracz jest, więc w stanie dostosować swoje wyposażenie do preferowanego stylu gry, czy sytuacji w jakiej się znajduje.
Za drugim podejściem "nadrobiłem" rzeczy, które umknęły mi podczas gry premierowej. W związku z tym zdobyłem w końcu amulet od Fortuno i odkryłem wiele nowych dialogów.
Błędów praktycznie nie napotykałem, jedynie Wojownicy Legionu byli znów nadzy, ale chyba było to już zgłaszanie.
Cóż, nie pozostaje nic innego jak zabrać się za Przebudzenie...