Insania (Stockholm)
#4
Insania (Stockholm) - Agony - Gift of Life (2007)

[Obrazek: R-6149102-1412295585-8038.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Agony (Intro, Instrumental) 01:53
2. Facing My Destiny 05:37
3. Hope 04:00
4. To Live Another Day 05:04
5. Gift of Life 07:20
6. One Day 06:15
7. Fight for Life 05:32
8. Valley of Sunlight 06:27
9. Times of Glory 08:21
10. Dreams 05:49
11. Time Passes By 03:21
12. Alive 06:26

Rok wydania: 2007
Gatunek: melodic power metal
Kraj: Szwecja

skład zespołu:
Ola Halén - śpiew
Peter Östros - gitara
Tomas Stolt - bas
Mikko Korsbäck - perkusja
Dimitri Keiski - instrumenty klawiszowe


Faktyczny rozpad szwedzkiego INSANIA przed kilku laty był dla mnie w swoim czasie przykrą niespodzianką. Zespół nazywany szwedzkim Helloween nagrał trzy, bardzo interesujące albumy i u szczytu swych możliwości nagle zniknął ze sceny. Okazało się jednak, że to nieprawda, bowiem jego mózg i dusza, czyli perkusista Korsback, to twardy facet. Zebrał nowy skład bez sławnych nazwisk i mozolnie brnąc do przodu, stworzył wraz kolegami materiał na nowy album. Wszystko gotowe było już gdzieś pod koniec 2004, ale płyta ukazała się dopiero w 2007 roku. Pech prześladujący INSANIA przeniósł się ze sfery personalnej na techniczno-produkcyjną. Gotowe utwory wciąż miksowano na nowo, a obróbka w studiu przeciągała się w nieskończoność. Co jakiś czas pojawiały się informacje, że to już niedługo, premiera niebawem i... nic. W końcu jednak album się pojawił nakładem Black Lodge Records w czerwcu 2007.

Czy warto było czekać? Zaryzykuję stwierdzenie, że mimo wszystko tak. Jeśli brzmienie było niezadowalające, to jednak poprawki i przeróbki przyniosły pozytywny efekt - wyszło soczyste, mocne i głębokie, jakże dalekie od ubogiej prostoty i surowości debiutu czy standardowego ‘helloweenowego soundu’. Klarowność i doskonała słyszalność poszczególnych instrumentów to atuty. Z drugiej strony brzmienie brzmieniem, ale liczy się przede wszystkim muzyczne mięsko. Tym razem otrzymaliśmy danie nieco inne niż poprzednio. W miejsce potrawki z klona wczesnego Helloween zaserwowano nam kotlet mielony wyprodukowany z doświadczeń ‘Keeperów’ i grania a'la SUPREME MAJESTY, bardzo gęsto polany smakowitym neoklasycznym sosem. Tu chylę czoła przed gitarzystą Peterem Ostrosem. Ten facet marnował się w Jaded Heart! Owszem, grał tam miło i przyjemnie dla ucha, w stylu typowym dla melodyjnego metalu, ale to, na co go naprawdę stać, pokazał dopiero w INSANIA. Pewny i biegły w neoklasycznym graniu nadał, zwłaszcza swoimi znakomitymi partiami solowymi, zupełnie nowy wymiar muzyce tej grupy. Znakomicie współpracuje z nim klawiszowiec Dimitri Keiski, prowadząc chwilami karkołomne pojedynki z gitarą, podobne do tych, jakie można znaleźć na późnych albumach STORMWIND. Żywię wielkie uznanie dla jego urozmaiconego stylu gry. Zwłaszcza wtedy, gdy od prostych, wypełniających przestrzeń akordów przechodzi do apokaliptycznych zagrywek w stylu Hensleya z URIAH HEEP czy klasycznych ‘purpurowych’ zagrywek Jona Lorda. Parokrotnie zdarzało mi się cofać nieco niektóre kawałki, aby posłuchać tych fragmentów jeszcze raz! Wielkie uznanie należy się też samemu liderowi, perkusiście Korsbackowi. Nie tylko dlatego, że odwalił tu kawał porządnej roboty, ale także za... skromność. Tak właśnie. Mimo że jest liderem, to nie wysuwa się wcale na pierwszy plan, tylko w tle robi swoje. Jego perkusja jest lekko schowana, jakby nawet trochę stłumiona, co wcale nie znaczy, że razem z basistą Stoltem nie napędza tej całej powermetalowej maszyny.

Niestety, jest jeden problem i to poważny - wokalista! O ile Ola Halen w normalnych dla siebie przedziałach operowania głosem sprawuje się bardzo przyzwoicie, to już w partiach spod znaku ‘Kiske’ego’ przechodzi w piszczące i fałszywe falsety, które budzą po prostu niesmak i irytację. Dziwi mnie to, że przy tak długim procesie przygotowywania albumu nikt tego zmienił i nie poprawił. Muszę przyznać, że z powodu fatalnych chwilami wokali płyta traci bardzo dużo. Same kompozycje są bardzo dobre, aczkolwiek nie porywają melodiami. Sporo w nich zapożyczeń z HELLOWEEN, jak w standardowych ‘Facing My Destiny’ czy ‘Fight For Life’, nieco sztampowej szarzyzny jak w ‘Alive’ czy ‘One Day’, mdłe plumkanie i jęki przy gitarce w ‘Time Passed By’. Niemniej, większość utworów broni się dzięki mistrzowskim zagrywkom Ostrosa i Keiski, jak chociażby ‘Valley Of Sunlight’ (tylko ten Halen!), ‘To Live Another Day’ czy ‘Dreams’. Przy najdłuższym na płycie ‘Times Of Glory’ proszę nie grzebać na początku utworu w odtwarzaczach i nic nie regulować - ten numer po prostu tak się dziwnie zaczyna! Jego ozdobą jest rozbudowane solo gitarzysty i ‘malmsteen'owska’, neoklasyczna melodia. Bardzo dobry jest też galopujący, dynamiczny ‘Hope’.

Ogólnie, płyta na plus. Znakomita robota instrumentalistów, wyborne brzmienie, fajny, neoklasyczny, a jednocześnie nienadęty klimat. Na minus zaliczyć można mało porywające pod względem melodycznym kompozycje, fatalny w górnych rejestrach wokal Halena i koszmarkowate ‘Time Passed By’. Album solidny, miły dla ucha oraz godny uwagi. Mimo pewnych mankamentów, o których wspomniałem, umiarkowanie polecam go sympatykom takiego rodzaju grania.


Ocena: 7,2/10

2.08.2007
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Insania (Stockholm) - przez Memorius - 21.06.2018, 18:00:21
RE: Insania (Stockholm) - przez Memorius - 21.06.2018, 18:02:02
RE: Insania (Stockholm) - przez Memorius - 21.06.2018, 18:03:00
RE: Insania (Stockholm) - przez Memorius - 21.06.2018, 18:05:50
RE: Insania (Stockholm) - przez Memorius - 12.11.2021, 14:40:14

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości